Ko Itakura (nr 4) nie zaliczy meczu z Iranem do udanych. Tutaj jego nietrafiona interwencja z końcówki meczu. Fot. Jia Haocheng/Xinhua/PressFocus.pl  


Faworyt powiedział sajonara

Japonia niespodziewanie pożegnała się z Pucharem Azji już w ćwierćfinale, a po raz kolejny do dalszej rundy „prześlizgnęła” się Korea Południowa. Swoją historię pisze Jordania.


PUCHAR AZJI

Jedenastka z Kraju Kwitnącej Wiśni miała triumfować po raz piąty, a wraca do domu na tarczy. - Czuję się odpowiedzialny za ten wynik. Sztab i piłkarze dali maksimum w tym turnieju – powiedział mało przekonująco selekcjoner Japonii Hajime Moriyasu po tym, jak główny faworyt mistrzostw Azji uległ w ćwierćfinałowym hicie Iranowi.

 

Skuteczna taktyka

„Samuraje” prowadzili po golu Hidemasy Mority (Sporting CP), który wykorzystując niefrasobliwość obrony i bramkarza rywali strzelił na 1:0. Irańczycy się jednak nie poddali i po szybkiej akcji wyrównali w 55 minucie. Potem zyskali przewagę i naciskali Japonię, która sama podłożyła sobie nogę w doliczonym czasie. Konkretnie zrobił to fatalnie dysponowany Ko Itakura (Gladbach), gubiąc się we własnym polu karnym i faulując rywala. Jedenastkę wykorzystał kapitan Alireza Jahanbakhsh i w grze pozostali gracze z zachodniej części kontynentu – a to mimo braku zawieszonego za kartki Mehdiego Taremiego, najlepszego piłkarza Iranu. – Zaczęliśmy powoli i popełnialiśmy dużo błędów. Z czasem nasza pewność siebie rosła. Wprowadziliśmy wysoki pressing, żeby wyłączyć środkowych pomocników Japonii. To nam pomogło – ocenił selekcjoner zwycięzców Amir Ghalenoei.

 

Wszystko w doliczonym czasie

„Samuraje” prosili się o problemy w tym turnieju, mimo że byli uznawani za murowanych faworytów. Być może zabrakło im... szczęścia, które w nadmiarze mają Koreańczycy. Drugi kandydat do tytułu tylko z Bahrajnem rozegrał spokojny mecz. Następnie zremisował z Jordanią po trafieniu w doliczonym czasie. Również w doliczonym czasie stracił wygraną z Malezją po tym... jak w 94 minucie wyszedł na prowadzenie. Wydawało się, że poukładana Arabia Saudyjska odprawi Koreę w 1/8 finału, lecz ta doprowadziła do dogrywki minutę przed ostatnim gwizdkiem – a potem wygrała w karnych. Nietrudno się domyślić, jak „Tygrysy Azji” rozprawiły się z Australią. Dogrywkę dała im jedenastka wykorzystana w ostatniej doliczonej minucie! Gola na wagę awansu zdobył z kolei koreański gwiazdor Heung min-Son po pięknym uderzeniu z wolnego. – Po raz pierwszy w karierze zagrałem dwa razy z rzędu po 120 minut. Nie jest to takie złe, jak się wydaje. To głównie kwestia mentalności. Teraz gram dla mojego kraju i jestem mu oddany. Nie ma wymówek – powiedział Son, który razem z kolegami zagra w półfinale z Jordanią.

„Rycerscy” po raz pierwszy w swojej historii dotarli w Pucharze Azji tak daleko, co udało im się... po samobóju rywala. Pokonali Tadżykistan, debiutanta w Asian Cup. Korea będzie faworytem w bezpośrednim starciu we wtorek na pięknym Ahmad bin Ali Stadium, gdzie podczas ostatnich MŚ zagrano aż 7 meczów. Choć patrząc po tym, jak nieprzekonująco gra w tej odsłonie mistrzostw... wszystko jest możliwe.

 

Gospodarz w cieniu

Iran natomiast zagra z gospodarzem i obrońcą tytułu. Katar na razie nie wysuwa się przed szereg. Robi swoje, ale zdecydowanie sprzyja mu terminarz. Miał słabą grupę, potem mierzył się z mizerną Palestyną, a w ćwierćfinale z solidnym, choć nie przecież czołowym zespołem na kontynencie Uzbekistanem, którego wyeliminował dopiero po karnych. – Nasza misja nie została jeszcze zakończona – zapowiedział selekcjoner Kataru Marquez Lopez.

 

Piotr Tubacki

 

ĆWIERĆFINAŁY

 

Tadżykistan – Jordania 0:1 (0:0)

0:1 – Kanonow (66, sam.)

 

Australia – Korea Południowa 1:2 (1:0, 1:1)

1:0 – Goodwin (42), 1:1 – Hwang (90+6), 1:2 – Son (104)

 

Iran – Japonia 2:1 (0:1)

0:1 – Morita (28), 1:1 – Mohebi (55), 2:1 – Jahanbakhsh

 

Katar – Uzbekistan 1:1 (1:0, 1:1), w karnych 3:2

1:0 – Jusupow (27, sam.), 1:1 – Kamrobekow (59)

 

PÓŁFINAŁY

 

Wtorek: Jordania – Korea Południowa (16.00);

Środa: Iran – Katar (16.00).