Sport

Fatalnie u siebie

Fatalnie u siebie


GKS TYCHY

W trzecim z rzędu meczu na swoim boisku tyszanie ponieśli porażkę. Tym samym tegoroczny bilans GKS-u na swoim boisku jest fatalny. Zespół, który po rundzie jesiennej miał tyle samo punktów co lider i na inaugurację wiosny wygrał u siebie z Odrą Opole, stając się na dzień przodownikiem w tabeli I ligi, w trzech kolejnych spotkaniach przy ulicy Edukacji, schodził z murawy pokonany! Efekt jest taki, że po 26 kolejkach zawodnicy Dariusza Banasika znaleźli się na krawędzi strefy barażowej i tracą 9 punktów do plasującej się na pierwszym miejscu Arki, która w dodatku ma lepszy bilans dwumeczu z tyszanami.


- Nie mamy żadnych punktów i to nas bardzo, bardzo boli. Nie tak sobie oczywiście wyobrażaliśmy mecz z Wisłą Płock, który do 30-35 minuty był wyrównany. Żaden z zespołów nie był w stanie mocniej się otworzyć i stworzyć sobie dogodnych okazji. Natomiast gdzieś od 30, może od 35 minuty w mojej ocenie zespół Wisły przesunął grę na naszą połowę. Było sporo stałych fragmentów gry, rzutów rożnych, rzutów wolnych i myślę, że w tym momencie rywale nabrali pewności siebie. Można powiedzieć, że może nie że przespaliśmy ten fragment meczu, ale niedobrze wyglądaliśmy w tym momencie i pojawił się najgorszy z możliwych scenariuszy, bo straciliśmy bramkę, która zadecydowała o tym, że pierwsza połowa skończyła się wynikiem 0:1 – stwierdził po przegranym spotkaniu szkoleniowiec tyszan. 


- Wprawdzie po tej stracie, jeszcze pod koniec pierwszej połowy, zaczęliśmy grać szybciej i odważniej, co spowodowało, że mieliśmy bardzo, ale to bardzo dobrą sytuację Daniela Rumina, która powinna być zamieniona na bramkę. Nieczysto uderzył jednak w piłkę i na przerwę schodziliśmy ze stratą jednej bramki. Druga połowa w mojej ocenie zdecydowanie inna. Staraliśmy się. Dążyliśmy do tego, żeby strzelić gola, były sytuacje. Było nawet wybicie piłki z linii bramkowej. No ale taki jest futbol. Czasem piłka nie chce wpaść do siatki. Tym razem właśnie nie chciała i zespół Wisły, umiejętnie grając na czas, broniąc się, wybijając nas z rytmu osiągnął swój cel, a my - co jest najgorsze nie zapunktowaliśmy - podkreślił Dariusz Banasik.

Jerzy Dusik