Falstart po przerwie
WYDARZENIE KOLEJKI
Warta znalazła sposób na pokonanie Rakowa. Fot. Paweł Jaskółka/PressFocus
Falstart po przerwie
Fatalnie 2024 rok rozpoczął mistrz Polski. Punkty stracił też dotychczasowy lider z Wrocławia.
Raków, który walczy o miejsce gwarantujące grę w eliminacjach do europejskich pucharów, mierzył się z Wartą, która musi drżeć o utrzymanie. Mimo to poznaniacy w pierwszej połowie starcia okazali się zbyt mocnym przeciwnikiem, zdobywając dwa gole. Drużyna Dawida Szwargi miała całą drugą połowę na chociażby doprowadzenie do remisu, ale to nie nastąpiło. Porażka częstochowian stała się faktem, zespół w pełni zasłużył na taki rezultat.
Jest to z pewnością sygnał ostrzegawczy dla ekipy spod Jasnej Góry, choć w ostatnich latach bywało, że świeżo po zimowej przerwie traci ona punkty. W okresie, gdy opiekunem drużyny był Marek Papszun, Raków przegrywał w meczu rozpoczynającym zmagania wiosenne w 2017 (z GKS-em Bełchatów w II lidze), 2018 (z GKS-em Katowice w I lidze), 2020 (z Lechem w ekstraklasie) i 2021 roku (z Pogonią). Ponadto punkty stracił także w 2023 roku, w ostatnim, mistrzowskim sezonie, gdy zremisował 1:1 z… Wartą. Wtedy jednak Raków był na zupełnie innej pozycji niż aktualnie. Rok temu po starciu z poznaniakami „Medaliki” były liderem i miały 7-punktową przewagą nad drugą Legią. Teraz znajdują się na 6 miejscu, z aż 9 punktami straty do Jagiellonii i Śląska. Przegrana z minionej kolejki jest niepokojąca, bo trudno dopatrywać się jakichkolwiek pozytywów w grze mistrza.
Jednak nie tylko jedenastka spod Jasnej Góry słabo rozpoczęła zmagania w bieżącym roku. Punkty stracił także wspomniany Śląsk Wrocław. Ekipa Jacka Magiery miała jednak znacznie trudniejszych przeciwników niż częstochowianie, bo mierzyła się z Pogonią. Ponadto o wiele lepiej zaprezentowała się od zespołu dowodzonego przez trenera Szwargę. Wrocławianom zabrakło przede wszystkim skuteczności. Mecz mógł zupełnie inaczej ułożyć się, gdyby zespół z Dolnego Śląska wykorzystywał nadarzające się okazje. Za brak konsekwencji w polu karnym został ukarany. Pogoń nie miała wielu sytuacji pod bramką Rafała Leszczyńskiego, ale potrafiła wykorzystać – choć z pomocą sporej dawki szczęścia – jedną z nich. To wystarczyło.
Dlatego w przypadku Śląska nikt nie ma zamiaru bić na alarm. – Chcę, żeby po porażce zawodnicy byli sobą. Mają utrzymać dobrą aurę i etos pracy, które mamy. Ten zespół dobrze się czuje ze sobą. Taki dzień musiał nastąpić, ale walczymy dalej – stwierdził po spotkaniu Jacek Magiera. Był to tylko pechowy dzień dla Śląska, który jednak ostatecznie przyniósł też niepożądane konsekwencje. W ostatnich kolejkach wrocławianie utrzymywali delikatną przewagę nad Jagiellonią. Teraz skurczyła się ona do zera.
Porównując bieżącą sytuację Śląska i Rakowa, widać zdecydowanie więcej różnic niż podobieństw. Jedyne co łączy zespoły, to porażka na rozpoczęcie roku. Natomiast zespół Szwargi, w odróżnieniu od wrocławian, zagrał bardzo słabe spotkanie przeciwko nisko notowanemu rywalowi. Nie potrafił odpowiedzieć na zadany cios. Mecz ten stanowi potwierdzenie trendu – Raków nie radzi sobie w roli gościa. Na wyjeździe ostatni raz wygrał na początku października z Legią. Później następowały utraty punktów w Zabrzu, Szczecinie, Wrocławiu, Białymstoku i teraz w Grodzisku. W częstochowskim obozie pozostaje nadzieja, że sytuacja odmieni się w miarę szybko.
Kacper Janoszka