Falowanie i spadanie

Bartosz Kurek poderwał zespół do zwycięstwa nad Amerykanami. Fot. PAP/Adam Warżawa

Falowanie i spadanie

Biało-czerwoni tuż przed wyjazdem do Paryża nie są jeszcze w najwyższej formie.

Polscy siatkarze w ostatnich dwóch meczach w Gdańsku nie imponowali wysoką formą i mieli sporo problemów w meczach z Japonią oraz USA. Z Azjatami przegrali po tie-breaku, z Amerykanami przegrywali już 0:2, ale potrafili wygrać 3:2. Trener Nikola Grbić w obu potyczkach miał marsową minę, ale trudno się dziwić.

Nieoczekiwane komplikacje

W Gdańsku miały pojawić się cztery zespoły, ale awaria w systemach w jednej z firm informatycznych sparaliżowała ruch na lotniskach i Serbowie nie mogli dotrzeć na miejsce. Działacze związkowi próbowali sprowadzić jedną z drużyn trenujących w Europie przed igrzyskami, ale nie znaleziono zastępstwa.

Wilfredo Leon miał problemy zdrowotne i choć w meczu z Japończykami pojawił się w wyjściowym składzie, to zaprezentował się tylko w inauguracyjnym secie. Na początku „poczęstował” rywali dwoma asami serwisowymi, wyprowadzając zespół na prowadzenie 5:4. Właśnie zagrywka (5 - 1) była naszym atutem w tej odsłonie i zadecydowała o wygranej. Podopieczni trenera Nikoli Grbicia nie prezentowali jednak odpowiedniego rytmu gry o czym przekonaliśmy się w kolejnych odsłonach. Azjaci, znani z dobrej gry obronnej, sporo piłek podbijali i kończyli swoje ataki. W końcowych fragmentach nie ustrzegli się błędów i zapisaliśmy seta po stronie plusów.

W kolejnej odsłonie Leona zastąpił Kamil Semeniuk, a w trzeciej na boisku pojawił się Tomasz Fornal, jedynie Aleksander Śliwka grał niemal cale spotkanie. Japończycy znacznie poprawili zagrywkę (0-3), z którą nasi siatkarze mieli sporo kłopotu. Szwankowało przyjęcie i mieliśmy problemy w ataku. Rywale od początku prowadzili i w rezultacie doprowadzili do remisu. Podobnie było w kolejnym secie. Wyrównana gra była tylko na początku (8:8), a potem Japończycy utrzymywali bezpieczną przewagę trzech, czterech punktów. Widmo porażki zajrzało w oczy naszych siatkarzy, którzy jednak zdołali się zmobilizować. 

Na początku czwartego seta, przy stanie 6:3, Kentaro Takahashi nieszczęśliwie upadł i miał problemy z szyją. Boisko opuścił na noszach, ale jego kolegów to nie zdeprymowało i toczyli twardy bój o każdy punkt. Po asie serwisowym Fornala objęliśmy prowadzenie 20:16, ale rywale nie dawali za wygraną. Doprowadzili do remisu 23:23, ale w kolejnej akcji pomylił się Onodera, a zwycięski punkt zdobył Fornal. Tie-break miał wyrównany przebieg, ale podczas gry na przewagi największą odpornością wykazał się niewątpliwie najlepszy na boisku Ishikawa, zdobywając zwycięskie punkty. W tym secie przeżyliśmy chwilę grozy, bowiem po zderzeniu Śliwka opuścił parkiet i zastąpił go Semeniuk. Do szatni poszedł o własnych siłach i trener Grbić po meczu mówił, że to najprawdopodobniej był skurcz.

Jak po grudzie

Amerykanie zupełnie odpuścili Ligę Narodów, w której występowali w rezerwowym składzie. W Gdańsku pojawili się już w swoim olimpijskim składzie. I pokazali się z jak najlepszej strony. Tym razem Leon wystąpił w przyjęciu z Tomaszem Fornalem, ale po raz kolejny rozegrał tylko seta. Nie błyszczał i jedynie zagrywką „straszył” rywali. Jego miejsce zajął Semeniuk. Po skutecznej akcji Toreya DeFalco w polu serwisowym pojawił się Aaron Russell i poczęstował nas dwoma asami, przy jego zagrywce Amerykanie zdobyli 9 pkt z rzędu. Objęli prowadzenie 21:14 i trzeba było tę odsłonę spisać na straty.

W kolejnej partii gra było bardziej wyrównana, ale cały czas Amerykanie byli na prowadzeniu. Oba zespoły mocno cierpiały w przyjęciu, ale rywale dysponowali znacznie lepszym atakiem. Prowadzili już 22:18, ale biało-czerwoni doprowadzili do stanu 22:23. Ostatnie słowo należało do Matthewa Andersona i Russella. Trzeci set zakończył się wygraną biało-czerwonych na przewagi, choć Amerykanie mieli dwie piłki meczowe. Gra obu zespołów była daleka od doskonałości i na parkiecie było wiele nerwowości. W ataku nasi siatkarze zanotowali 29% skuteczności (!), ale i tak wygrali tę partię. Sporą rolę w tej potyczce odegrał Bartosz Kurek. Kapitan naszego zespołu był jedynym zawodnikiem, który trzymał fason. To właśnie on sprawił, że wygraliśmy partię. Najpierw blokiem zatrzymał rywali, a potem zaliczył asa serwisowego.

Wygranie seta zdecydowanie ożywczo wpłynęło na biało-czerwonych. Od początku czwartego zabrali się budowanie przewagi. Prowadziliśmy 16:10 i trener amerykańskiego zespołu zaczął rotować składem, bo zdawał sobie sprawę, że jego podstawowi gracze stracili energię. Boisko opuścili DeFalco i Russell, a pojawili się Jendryk i wchodzący wcześniej na zmiany Muagututia. Gra była nieco szybsza i rywale zaczęli odrabiać straty. Zbliżyli się na dwa punkty (20:22), ale ostatnie słowo należało do Kurka. W tie-breaku zespół USA wyraźnie opadł z sił, a nasi siatkarze byli niezwykle skuteczni. Biało-czerwoni ostatecznie wygrali, choć do ich gry można było mieć sporo zastrzeżeń.


Polska – Japonia 2:3 (25:23, 20:25, 19:25, 25:23, 15:17)

POLSKA: Janusz (1), Leon (5), Bieniek (13), Kurek (16), Śliwka (12), Huber (9), Zatorski (libero) oraz Łomacz, Kaczmarek, Fornal (9), Semeniuk (2), Bołądź. Trener Nikola GRBIĆ.

JAPONIA: Sekita, Ishikawa (20), Yamauchi (9), Nishida (28), R.Takahashi (21), K.Takahashi (5), Yamamoto (libero) oraz Kai, Miyaura (3), Fukatsu Otsuka, Onodera (4). Trener Philippe BLAIN.

Sędziowali: Maciej Maciejewski i Wojciech Głód. Widzów 10500.

Przebieg meczu

I: 10:8, 15:13, 20:19, 25:23.

II: 9:10, 13:15, 18:20, 20:25.

III: 8:10, 12:15, 17:20, 19:25.

IV: 10:6, 15:13, 20:16, 25:23

V: 4:5, 9:10, 15:17.

Bohater – Yuji NISHIDA.


Polska – USA 3:2 (18:25, 23:25, 28:26, 25:22, 15:8)

POLSKA: Janusz, Leon, Kochanowski, Kurek, Fornal, Huber, Zatorski (libero) oraz Łomacz. Kaczmarek, Semeniuk, Bieniek. Trener Nikola GRBIĆ.

USA: Christenson, Russell, Averill, Anderson, DeFalco, Holt, Erik Shoji (libero) oraz Ma'a, Muagututia, Jeaschke, Jendryk. Trener John SPERAW.

Sędziowali: Wojciech Głód i Katarzyna Sokół. Widzów 13000

Przebieg meczu

I: 10:9, 14:15, 14:20, 18:25.

II: 8:10, 13:15, 18:20, 23:25.

III: 9:10, 15:13,19:20, 28:26.

IV: 10:6, 15:10, 20:15, 25:22.

V: 5:3, 10:7,

Bohater – Bartosz KUREK.

(sow)