Na tę dwójkę w niedzielę trzeba będzie zwrócić uwagę: Jeremie Frimpong i Mamphis Depay (nr 10). Fot. Maurice van Steen/ANP/Sipa USA/Pressfocus.pl   

 

Oczekiwania znacznie wzrosły

Rozmowa z Richardem Grootscholtenem, holenderskim trenerem młodzieży m.in. Feyenoordu, Sparty Rotterdam, pracującym też w polskich klubach Zagłębiu Lubin i Legii Warszawa. Obecnie piłkarski konsultant.


Jakie są oczekiwania w Holandii przed rozpoczęciem Euro i meczem z Polską?

- Rozegraliśmy dwa mecze kontrolne i oba wysoko wygraliśmy po 4:0, najpierw z Kanadą, a potem z Islandią. Przed tymi spotkaniami oczekiwania nie były jakieś wygórowane. Jasne, mamy piłkarzy na najwyższym poziomie, którzy potrafią grać, ale jest gdzieś tam problem ze złożeniem tego w całość, w dobrze funkcjonujący zespół. Zawsze są gdzieś tam ten wątpliwości czy te wszystkie indywidualności będą w stanie tak dobrze zagrać, jak ma to miejsce w klubach.


Gra w wysoko wygranych sparingach mogła imponować. Jak to wyglądało na boisku?

- To było takie zaskoczenie. Z Kanadą, finalistą ostatnich mistrzostw świata, było widać niezwykłą intensywność, energię, akcje były rozgrywane na szybkości. Nie widzieliśmy tego w wykonaniu naszej drużyny narodowej przez lata. Na pewno nie było tego na ostatnim mundialu w Katarze. Energia, która kipiała z tych dwóch meczów, efektowne akcje, bramki, same wyniki, no i gra nowych, młodszych piłkarzy, jak Frimpong z Bayeru Leverkusen, to wszystko działa pozytywnie na nastawienie kibiców i oczekiwania. Także rola Depaya na boisku, który raz grał dobrze, a raz źle, też nastraja optymistycznie. Po tym wszystkim jest taka refleksja, że „wow, może z tego wszystkiego być coś naprawdę specjalnego". Te oczekiwania są teraz znacznie większe niż było to jeszcze kilka tygodni wcześniej.


Jest wiara, że drużyna prowadzona przez Ronalda Koemana może zajść daleko?

- Można tak powiedzieć. Idzie to w dobrym kierunku, ale też trzeba pamiętać, że są problemy. Depay wrócił po kontuzji, ale urazy mają inni piłkarze, jak Frankie de Jong, który ostatecznie nie zagra, czy Teun Koopmeiners z Atalanty, za którym znakomity sezon i którego brak, jak de Jonga będzie odczuwalny. To negatywy. Siłą zespołu jest defensywa. Z przodu już tak dobrze nie jest, aczkolwiek te ostatnie mecze z Kanadą i Islandią na to nie wskazują.


Czy w Holandii oczekuje się, że niedzielny mecz z Polska będzie miał taki przebieg, jak te dwie ostatnie gry kontrolne z Kanadą i Islandią?

- Oczywiście że nie. Wiemy jak mecze z Polską wyglądają. Może i większość z nich rozstrzygaliśmy na naszą korzyść, ale jak już wygrywaliśmy, to nigdy nie były to łatwe pojedynki. Wygrana jedną bramką, po walce. Na pewno będzie wam brakowało kontuzjowanego Lewandowskiego, bo to wielka strata dla Polski, ale u nas jest obawa przed tym spotkaniem.


Polscy piłkarze po meczu z Turcją mówili, że mecz otwarcia Euro będzie najważniejszy.

- To prawda, tak też mówią nasi zawodnicy i selekcjoner. Drugim grupowym spotkaniem jest mecz z Francją, która jest wyżej notowana niż Holandia. Jeśli przegramy w tym starciu, to bezcenne mogą być trzy punkty z pojedynku otwarcia. Wszyscy są tego świadomi. Co będzie kluczem w tej grze? Z naszej strony postawa formacji ofensywnej, jeżeli zagra jak ostatnio, to powinno być dobrze. Muszą pokazać to co było w ostatnich meczach, ten najwyższy poziom. Jeżeli tak będzie, to powinniśmy wygrać. Dla mnie te ostatnie nasze mecze z wami nie mają wielkiej wartości, bo prawdziwy test przed nami jest teraz. W niedzielę w meczu z Polską trzeba będzie pokazać swoją prawdziwą wartość.


Czyli strata punktów nie wchodzi w grę?      

- Powiedziałbym tak, po tych efektownych wygranych kibice uwierzyli, że naprawdę możemy osiągnąć coś wielkiego. Dla mnie to... raczej taki minus. U nas jest tak, że jak jest triumfalizm, taki wielki optymizm, to potem naprawdę jesteśmy w kłopotach i oby tak nie było teraz. Z Polską na pewno czeka nas bardzo trudny pojedynek, nie mam co do tego wątpliwości.    

  

W Polsce dalej jest pan pamiętany. Budował pan dobrze funkcjonującą do teraz Akademię Zagłębia Lubin, był pan też w Legii. Ja pamiętam, jak podczas jednej z kurso-konferencji dla trenerów mówił pan, że u nas trenerzy młodych graczy, krzyczą na młodych piłkarzy częściej niż w innych miejscach na świecie, gdzie pan pracował.    

- Takim młodym zawodnikom poniżej lat 14 trzeba po prostu dać grać. Krzyki ze strony trenera z boku nie pomagają...


Co pan obecnie porabia?

- Jestem teraz w Grecji. To piękne miejsce do życia. Była propozycja pracy z kanadyjskiej akademii piłkarskiej z Vancouver, gdzie byłem przed laty, ale to daleko od domu.  Mam swoją agencję konsultingową. Doradzam klubom, akademiom. Współpracujemy z 10 akademiami, przekazujemy im wiedzę, jak je budować i jak powinny funkcjonować.

Rozmawiał Michał Zichlarz