Patryk Wronka starał się jak mógł, ale w bytomskim dwumeczu bramki nie zdobył.Fot. PAP/Jarek Praszkiewicz

Etapy wtajemniczenia

Słoweńcy w Bytomiu pokazali się z dobrej strony i ich celem jest odzyskanie miejsca w elicie.

Prawie 89 minut musieliśmy czekać na pierwszego gola biało-czerwonych w towarzyskim dwumeczu ze Słowenią w Bytomiu. W końcu Kamil Wałęga, ku radości kibiców, posłał krążek do siatki rywali. To jednak na nic się zdało, bowiem polscy hokeiści, przygotowujący się do majowych mistrzostw świata w Ostrawie i Pradze, przegrali w rewanżu 1:3. Do najważniejszego turnieju pozostało trochę czasu i sztab szkoleniowy oraz zawodnicy doskonale wiedzą nad czym trzeba jeszcze popracować. Mankamentów jest sporo, ale wszyscy zainteresowani apelują o cierpliwość i przekonują, że w miarę możliwości zostaną usunięte.

Hokeiści obu reprezentacji są na innym etapie wtajemniczenia. Biało-czerwonym do pierwszego spotkania w Ostrawie pozostały niespełna trzy tygodnie, natomiast Słoweńcy, spadkowicze z elity, za kilka dni meczem z Koreą Płd. zainaugurują MŚ Dywizji 1A w Bolzano. Nasi hokeiści nadal ciężko pracują nie tylko na lodzie, ale również odwiedzają siłownię. Słoweńcy zeszli z wysokich obciążeń treningowych i „łapią” świeżość niezbędną podczas ich turnieju.

Mecze towarzyskie to rzecz jasna czas, eksperymentów personalnych i trudno się dziwić, że nasi szkoleniowcy dokonali pięciu zmian. W drugim spotkaniu w akcji zobaczyliśmy debiutanta Kacpra Maciasia i drugiego młokosa Igora Smala oraz Tomasa Fuczika, Grzegorza Pasiuta i Patryka Krężołka. W poszczególnych formacjach również dokonano roszad, bo ciągle się szuka optymalnych ustawień.

- I tak będzie do samego końca, a po ostatnim meczu z Danią, 6 maja w Sosnowcu, ogłoszę skład - zadeklarował selekcjoner reprezentacji, Robert Kalaber. - Rotacja w kolejnych meczach będzie spora, bo przecież do gry wejdą pozostali finaliści krajowych mistrzostw i wybór będzie jeszcze większy. Takie przyjęliśmy założenia i pragniemy, by ta szeroka grupa trenowała do samego końca.

W rewanżu ze Słoweńcami rozgorzała twarda, agresywna walka - i z jednej i drugiej strony obserwowaliśmy wiele dynamicznych akcji. Od początku na tafli iskrzyło, ale nie wynikało to ze złośliwości. Każdy z zawodników chciał się pokazać z jak najlepszej strony i przekonać trenerów, że dla drużyny jest gotów do największych poświęceń. W 18 min doszło do szarpaniny Pawła Zygmunta i Macieja Urbanowicza z Rokiem Macuhem praz Kristjanem Ceponem i czupurnych hokeistów trzeba było odesłać do boksu kar. Z kolei w 46 min zobaczyliśmy pięściarski pojedynek pomiędzy Bartoszem Ciurą i Anże Kuraltem. Obaj dostali po 5 min i kary meczu, zaś nasz obrońca dodatkowo 2 min za atak kijem trzymanym oburącz. Podczas tej kary Blaz Tomazević zdobył gola, jak się później okazało, zwycięskiego.

Rewanż w wykonaniu obu drużyn stał na wyższym poziomie niż pierwsza potyczka (0:2). Nasi hokeiści mieli wiele sytuacji, ale dopiero zmiana w ustawieniu w formacjach zaprocentowała golem. Po 1. tercji Dominik Paś wrócił do swoich kolegów: Arona Chmielewskiego i Patryka Wronki. Natomiast Pasiut zagrał z Wałęgą i Łyszczarczykiem. Akcja tych dwóch ostatnich sprawiła, że na tablicy wyników pojawił się remis.

Największy mankamentem naszej reprezentacji jest gra w przewadze. Przez 94 sek. (miało być 114 sek., ale Paś złapał karę) graliśmy w piątkę przeciwko trójce rywali i niewiele zdziałaliśmy. Jedynie Marcin Kolusz „wypalił” ile sił w rękach, ale krążek minimalnie minął bramkę.

- Na razie nie trenowaliśmy gry w formacjach specjalnych ani przewag, ani osłabień - wyjawił tyski napastnik, Filip Komorski. - Mieliśmy inne wyczerpujące zajęcia, ale pewnie w tym tygodniu rozpoczniemy ćwiczenie tych ważnych elementów.

Gdy w 57 min Macuh ponownie zasiadł na ławie kar, trener Kalaber wziął czas i rozrysował akcję. W 57:20 min z tafli zjechał Fuczik, a 95 sek. później Robert Sabolic posłał krążek do pustej bramki.

- To był niezwykle wymagający rywal i jestem zadowolony z postawy zawodników - przekonywał po meczu słowacki szkoleniowiec. - Oddaliśmy więcej strzałów, ale nie były one zbyt precyzyjne, zdecydowanie więcej musimy pracować przed bramkarzem rywala. Nieźle sobie radziliśmy w obronie i w strefie neutralnej, ale znacznie gorzej w ataku. Brakowało nam niezbędnej energii, ale to wynikało z tego, że mamy za sobą solidną pracę i hokeiści mają prawo tak właśnie reagować. Cierpliwości idziemy, w moim przekonaniu, w dobrym kierunku.

W reprezentacji zadebiutował 21-letni Kacper Maciaś, starszy brat Krzysztofa, który również wystąpił w tym spotkaniu. Obrońca GKS-u Katowice zagrał u boku doświadczonego Pawła Droni.

- Gdy przyjechałem na zgrupowanie, trener mnie poinformował, że wystąpię przeciwko Słowenii i mogłem się z tym oswoić - zdradził kulisy debiutu utalentowany obrońca. - Mentalnie byłem przygotowany, ale jak się rano obudziłem, pojawił się stres i dopiero po kilku akcjach na lodzie wszystko minęło. Otrzymaliśmy od Słoweńców cenną lekcję, bo to przecież doświadczona drużyna. My z dnia na dzień będziemy coraz lepsi i jestem mocno o tym przekonany. To dla mnie ważny dzień, bo zagraliśmy wspólnie z Krzyśkiem, a na trybunach obserwowało nas wiele ważnych osób nie tylko z rodziny.

Kacper otworzył nowy rozdział swojej sportowej przygody, ale przed nim i jego kolegami kolejny etap przygotowań. Dwa dni wolnego i dzisiaj kolejne zajęcia do środy. W czwartek wylot na Wyspy i dwumecz towarzyski z Brytyjczykami.

Włodzimierz Sowiński

Polska - Słowenia 1:3 (0:1, 1:0, 0:2)0:1 - Mahkovec - Bericic - Tomazevic (15:22), 1:1 - Wałęga - Łyszczarczyk (28:28), 1:2 - Tomazevic - Ticar (46:28, w przewadze), 1:3 - Sabolić - Simsic - Magovac (58:55, do pustej).

Sędziowali: Michał Baca i Patryk Kasprzyk - Igor Dzięciołowski i Andrzej Nenko. Widzów 1500.

POLSKA: Fuczik; Kolusz - Kostek, Bryk - Ciura (27), Dronia - Kacper Maciaś, Horzelski - Wajda; Wronka - Pasiut - Chmielewski (2), Wałęga - Paś (2) - Łyszczarczyk, Zygmunt (2) - Smal - Urbanowicz (2), Krężołek - Komorski - Krzysztof Maciaś. Trener Robert KALABER.

SŁOWENIA: Us; Masic - Cosic, Cepon (6) - Magovac, Stebih - Bohinc, Podrekar (2) - Mehle; Torok - Ticar - Sabolic, Drozg - Macuh (4) - Kuralt (25), Maver - Simsic - Ograjensek, Mahkovec - Bericic - Tomazević. Trener Edo TREGLAV.

Kary: Polska - 35 (w tym kara meczu dla Ciury) min, Słowenia - 37 (w tym kara meczu dla Kuralta) min.

26

STRZAŁÓW

oddali biało-czerwoni; rywale zrewanżowali się 17 uderzeniami.

42

SEKUNDY

zostały do końca kary Ciury, gdy straciliśmy drugiego gola.