Sport

Erynie o zwiędłych piersiach

Z DRUGIEJ STRONY - Paweł Czado

Video assistant referee to symbol nowych czasów we współczesnym futbolu, symbol nowoczesności i oświecenia. Miał sprawić, że piłka nożna stanie się bardziej sprawiedliwa i że już nikt nie będzie tęsknił za wiekami ciemnymi. Czy sprawił? Hmmmm... Moi redakcyjni koledzy – Zbigniew Cieńciała i Kacper Janoszka - rozważają w dzisiejszym numerze przydatność  VAR-u (czytaj s. 2-4). Nie będę jednak ukrywał własnego zdania: zawsze byłem gorącym przeciwnikiem takich rozwiązań. Z bardzo wielu względów.

Po pierwsze - zgadzam się z „Guardianem”, który kiedyś stwierdził, że wolniejsza, dłuższa i bardziej sprawiedliwa gra może nie być tym, czego pragną kibice piłki nożnej. VAR zmienia futbol na gorsze. Technologia jest wykorzystywana do podejmowania decyzji w czasie rzeczywistym w krykiecie, rugby czy tenisie. Jednak przecież przerwy są integralną częścią tych dyscyplin. W piłce nożnej VAR jedynie ogranicza spontaniczność i wprowadza dłużące się okresy, w których można najwyżej drapać się po głowie. Najkrócej: VAR zwalnia i wydłuża tę najpiękniejszą z gier.

Po drugie - szybkość gry wpływa na jakość podejmowania decyzji. Jedno z badań wykazało, że sędziowie przyznają surowszy faul zawodnikowi, gdy oglądają powtórkę w zwolnionym tempie. Czy gilotyny wprowadziły sprawiedliwość podczas Rewolucji Francuskiej?

Po trzecie - VAR sprawił, że pojawił się futbol dwóch prędkości. Tam, gdzie są pieniądze, żeby go wprowadzić – jest używany. A przecież w tym samym czasie w VII lidze, która choć rzeczywiście siódma  jest w pełni integralną częścią krajowych rozgrywek – o nowej technologii nie ma mowy, bo być nie może, skoro czasem nie dojeżdżają nawet sędziowie liniowi.

Po czwarte - uważam, że używanie VAR-u spokojnie można uznać za nową metodę wpływania na wyniki meczów. Oczywiście nie twierdzę, że wpływa się intencjonalnie. Twierdzę jedynie, że już sama możliwość wpływania poza boiskiem na boiskowe rozstrzygnięcia dyskwalifikuje to przedsięwzięcie. Kibice twierdzą, że  „nawet z wideoweryfikacją można robić wałki”. Nie mają racji? Nigdy nie podobało mi się, że ktoś arbitralnie stwierdził do czego można VAR-u używać, a do czego już nie. A przecież tę technologię można stosować jedynie w określonych sytuacjach. Czy to niesprawiedliwe, że można VAR wykorzystywać jedynie w konkretnych okolicznościach: przy zdobytej bramce, czerwonej kartce rzucie karnym? Brak eliminacji wszystkich nieprawidłowych zdarzeń mogących wpłynąć na końcowy rezultat to prosta droga do nadużyć i właśnie – przykro to pisać – świetna możliwość wpływania na końcowy rezultat.

Po piąte - samo użycie VAR-u w konkretnym momencie meczu, nawet jeśli nie zmienia decyzji sędziego, może mieć poważny wpływ na wynik. Przykład? Proszę bardzo. Przypuśćmy, że drużyna gra na zabieganie przeciwnika. Ten ledwo zipie, zaraz będzie moment krytyczny. I wtedy właśnie pojawia się… VAR. Dwie, trzy minuty, które dają odpocząć słabszemu. Rywale dochodzą do siebie i znowu dają radę... Niemożliwe?

Po ostatnie - naprawdę trzeba być naiwnym, żeby sądzić, że w przeszłości kupowanie sędziów polegało na zapewnieniu sobie rzutu karnego w ostatniej minucie. Czasem wystarczyło, żeby nie gwizdał fauli pod polem karnym przez całą drugą połowę. Jedynie wyeliminowanie tą drogą wszystkich błędów ma rzeczywisty sens. Obstawiać można wszystko: dlaczego więc nie obstawiać u buka, że VAR zostanie użyty w trakcie konkretnego meczu dwa, trzy pięć razy? Wyobraźmy sobie, co z tego może wyniknąć…

Reasumując: jedynie możliwość skorzystania z VAR-u w każdej sekundzie meczu i z każdego powodu ulepsza mecz. Selektywne korzystanie jedynie go pogarsza. Z kolei branie VAR pod uwagę w każdej sekundzie jest nierealne ze względów praktycznych. Nikt nie chce meczu, którego dwie połowy trwają łącznie na przykład 140 minut. Dlatego VAR jest – użyłem tego porównania już gdy go, cholera, wprowadzali – „jak erynia o zwiędłych piersiach i rozwidlonych językach stająca się nagle oszałamiającą, hożą dziewoją o oczach pełnych zachęty, w których ogromie przegląda się niebo”. Ale czy warto dać się omamić? VAR ostał wprowadzony, aby zmniejszyć liczbę kontrowersyjnych decyzji. Macie takie poczucie? Wielu - i słusznie -uważa, że ​​stało się wręcz odwrotnie.

Technologia daje dominującym dzięki bogactwu drużynom kolejną przewagę. Słabsze drużyny korzystały z faktu, że sędzia miał tylko jedną parę oczu, taka prawda. Teraz sędziowie mogą oglądać grę z wielu kątów i w zwolnionym tempie. Niepewność wyników, ilość niespodzianek będzie maleć w zastraszającym tempie, mecze staną się – dzięki jadowi VAR – bardziej przewidywalne. Tego chcemy?