Sport

Emocji bez liku

Ostatni rzut Ariela Pietrasika zapewnił Biało-czerwonym zwycięstwo w meczu, w którym przez większą część przegrywali. To oznacza triumf w płockim Turnieju Czterech Narodów i to już po drugim dniu!

Biało-czerwoni wyszarpali zwycięstwo hartem ducha. Fot. Szymon Łabiński/PAP

W drugim dniu rozgrywanego w Płocku 4 Nations Cup przygotowująca się do mistrzostw świata reprezentacja Polski zmierzyła się z Japonią, wicemistrzem Azji z 2024 roku, która na inaugurację pokonała jedną bramką Tunezję. Biało-czerwoni również od zwycięstwa rozpoczęli trzydniowy maraton, pokonując pewnie, wysoko i w dobrym stylu mocnego europejskiego średniaka znad Dunaju 31:19. Po tym spotkaniu nasz selekcjoner musiał studzić lawinę pochwał, jaka zalała naszą kadrę po rozbiciu Austrii – „brawa za obronę”, „nie mieliśmy słabych punktów”, „chciało nam się”, itd. – Nie umniejszając naszych zasług, stoimy twardo na ziemi – zapewnił Marcin Lijewski . Podobną opinię wyraził lider Polaków Kamil Syprzak . – Fajnie jest zacząć nowy rok od zwycięstwa. Duża przewaga też cieszy, ale trzeba chłodzić głowy, bo wciąż jest dużo do poprawy – stwierdził nasz obrotowy, który wraz z Piotrem Jędraszczykiem i Arkadiuszem Morytą miał wczoraj wolne. Za to w protokole znaleźli się obrotowy Bartłomiej Bis oraz rozgrywający Kamil Adamski i Andrzej Widomski.

Idąc za głosem rozsądku kadrowiczów, spodziewaliśmy się niełatwej przeprawy z reprezentacją Japonii, która zawsze walczy do końca i ma inną specyfikę gry niż Austria; mniej fizyczną, ale bardziej dynamiczną z akcjami jeden na jeden. I to się potwierdziło w pierwszej, słabej w naszym wykonaniu połowie. Od startu przegrywaliśmy, u naszych gości szalał skuteczny Naoki Fujisaka, a pierwsze i jedyne prowadzenie przejęliśmy w 20 minucie po ładnym rzucie Mateusza Wojdana.

Potem znów inicjatywa była po stronie rywali, którzy w końcówce odjechali nam na trzy bramki. W naszej grze do poprawy była koncentracja, obrona, w której popełnialiśmy proste błędy i mimo wszystko skuteczność. Niestety, w drugą połowę nie weszliśmy lepiej, niż kończyliśmy pierwszą, nadal z dziecinną łatwością radził sobie z naszą obroną Fujisaka, więc trener Lijewski szybko musiał reagować przerwą na żądanie. Na kwadrans przed końcem o czas z kolei poprosił hiszpański szkoleniowiec Azjatów (z przeszłością w reprezentacjach Tunezji i Serbii), bo w grze Biało-czerwonych coś drgnęło. Niestety, tylko na moment, bo znów marnowaliśmy szansę za szansą. Ostatnie minuty były emocjonujące, w końcu w 55 złapaliśmy kontakt po bramce Mikołaja Czaplińskiego. W końcówce pomylił się Tokuda, błąd popełnił Czapliński, a Rogulski w stuprocentowej sytuacji trafił w poprzeczkę. Na 37 sekund przed końcem o przerwę poprosił Antonio Gerona, a po wznowieniu rzucał po krokach Mizumi. Teraz my poprosiliśmy o czas na 8 sekund przed końcem, a odpowiedzialność za wynik wziął na siebie Ariel Pietrasik i nie pomylił się, trafiając z drugiej linii w dolny róg. Polska wygrała mecz w ostatniej akcji, choć przez prawie całe spotkanie prowadziła Japonia! Tytułem MVP meczu wyróżniono Michała Olejniczaka

W drugim czwartkowym spotkaniu Austria pokonała Tunezję 32:30 (16:14). Tę drugą podejmiemy dziś o 20.30.

Zbigniew Cieńciała

◾  Polska - Japonia 30:29 (15:18)

POLSKA: Ligarzewski, Jastrzębski - Marciniak 2/1, Paterek 2, Adamski 2, Rogulski 3, Będzikowski 2, Czuwara 3, Olejniczak 4, Bis, Gębala, Przytuła, Wojdan 3, Widomski 1, Papina 1, Pietrasik 2, Czapliński 5/1. Kary: 10 min. Trener Marcin LIJEWSKI.

JAPONIA: Okamoto - Arase 2, Tokuda 2, Fujisaka 7, Tamakawa, Mizumachi 4, Sugioka 4/1, Ts. Nakamura 1, Kitazume 3, Yano, Yoshino 5, Nakata, Nakaoki, Ishimine, Ichihara, Yamaguchi 1. Kary: 8 min. Trener Antonio GERONA.

Przebieg meczu: 0:2 (3), 1:4 (7), 5:5 (12), 6:7 (15), 9:8 (20), 12:14 (26), 15:18 (30), 16:18 (32), 18:22 (36), 23:24 (46), 23:26 (49), 25:26 (53), 27:27 (56), 29:29 (58), 30:29 (60).