Emocje w Hali Stulecia
Hala Stulecia okazała się szczęśliwa dla Anwilu. Victor Sanders był jednym z najlepszych graczy wieczoru. Fot. Piotr Kieplin / PressFocus
Emocje w Hali Stulecia
Hit ekstraklasy dla Anwilu, ale Śląsk się postawił liderowi!
ORLEN BASKET LIGA
Mecz we Wrocławiu reklamowano jako „ligowy klasyk" albo nawet „koszykarską świętą wojnę". Spotkanie zgodnie z terminarzem miało być rozegrane na początku lutego. Wtedy jednak Hala Stulecia była zajęta, a organizatorom zależało, by właśnie w tym obiekcie odbył się pojedynek z liderem. Chodziło o frekwencję, bo zbudowany przed ponad 110 laty obiekt może pomieścić nawet 10 tysięcy osób. Tym razem pojawiło się blisko 5 tysięcy i to był jeden z najlepszych wyników pod względem frekwencji w tym sezonie w Orlen Basket Lidze. Śląsk po raz ostatni zagrał w Hali Stulecia 12 czerwca 2023 roku i był to mecz finału ekstraklasy z Kingiem Szczecin.
Środowy mecz był debiutem Miodraga Rajkovicia na ławce trenerskiej Śląska. Serb zastąpił w tej roli zwolnionego Jacka Winnickiego. Spotkanie było bardzo zacięte. O wyniku przesądziła dogrywka. Bohaterem dodatkowych 5 minut był Kamil Łączyński. Doświadczony rozgrywający Anwilu punktował, podawał, mądrze prowadził grę. Goście w dodatkowym czasie nie pozostawili złudzeń kto jest lepszy, a sprawę przesądzili gradem rzutów za trzy (5 trójek w 5 minut). - Początek nam nie wyszedł, obu drużynom nie wychodziło, to była rwana koszykówka. Kibice obejrzeli dobre, zacięte widowisko. Cieszę się, że to my wyjeżdżamy ze zwycięstwem. Dogrywkę poprowadziliśmy wzorowo, graliśmy konsekwentnie - tłumaczył Kamil Łączyński.
Gospodarze byli zawiedzeni, bo w ostatniej minucie regulaminowego czasu mieli 3 punkty przewagi. - Trener oczekiwał od nas walki, by to był zacięty mecz. Liczyliśmy na wygraną. Szkoda, że nie wyszło. Atakowaliśmy ich, ale to nie jest słaby zespół - komentował dla Polsat Sport Daniel Gołębiowski, gracz Śląska.
Trener Miodrag Rajković zaczął więc od porażki. - Wszyscy jesteśmy rozczarowani wynikiem meczu. Z drugiej strony chyba zgodzimy się, że drużyna wyglądała lepiej niż w poprzednich spotkaniach. Miałem mało czasu na przygotowanie zespołu, ale w szatni powiedziałem zawodnikom: Jeśli ktoś zapyta was kto jest winny, powiedzcie, że trener. Dałem z siebie wszystko, żeby mentalnie odświeżyć moich koszykarzy, ale to było za mało, by pokonać lidera. Pracujemy dalej, by dostać się do play offu i sprawić kibicom dużo radości.
Dużo więcej powodów do zadowolenia miał po meczu szkoleniowiec Anwilu. Ta wygrana oznacza, że zespół z Włocławka jest bardzo blisko utrzymania pozycji lidera przed fazą play off. - Mimo nie zawsze pięknej gry z obu stron, widowisko mogło się podobać. Mecz był bardzo emocjonujący. Jestem bardzo zadowolony, że utrzymaliśmy się na poziomie odpowiedniej koncentracji, mimo dołków. Dogrywka to pokazała. W ciężkich momentach było słychać naszych kibiców, co dodało nam skrzydeł - podsumowywał trener Przemysław Frasunkiewicz.
Śląsk Wrocław - Anwil Włocławek 82:96 po dogrywce (15:17, 23:22, 19:20, 19:17, 6:20)
WROCŁAW: Nunez 20 (3x3), Gravett 9 (1x3), Klassen 4 (1x3), Miletić 19 (1x3), Nizioł 5 - Wiśniewski, Zębski 4, Gołębiowski 8 (1x3), Parachowski 11, Wojnałowicz 2. Trener Miodrag RAJKOVIĆ.
WŁOCŁAWEK: Sanders 23 (4x3), Łączyński 13 (3x3), Petrasek 5 (1x3), Dimec 10, Garbacz 10 (2x3) - Bell 2, Wadowski, Joesaar 12 (2x3), Kostrzewski 3 (1x3), Kyzlink 18 (3x3). Trener Przemysław FRASUNKIEWICZ.