Emocje sięgały zenitu...
Zdobycie Superpucharu przez Re-Plast Unię Oświęcim szczególnie przeżywał Radosław Galant, do niedawna zawodnik... GKS-u Tychy.
SUPERPUCHAR POLSKI
Radosław Galant, niebawem 34-letni (urodziny 10 listopada) napastnik, całe swoje dorosłe życie zawodowe spędził w GKS-ie Tychy. Przez 15 sezonów zdobył cztery mistrzostwa Polski oraz po cztery Puchary i Superpuchary Polski, a do tego srebrne i brązowe medale. Po poprzednim sezonie, niechciany w Tychach, acz szanowany przez tamtejszych kibiców, przeniósł się do sąsiada - Re-Plastu Unii Oświęcim. I tam zaskarbił sobie sympatię fanów. We wtorek wieczorem - po zwycięstwie nad GKS-em Tychy 3:2 po dogrywce - miejscowi hokeiści mieli powody do radości, a kamera telewizyjna uchwyciła twarz Galanta, która doskonale ilustrowała, jakie emocje towarzyszyły mu po końcowej syrenie. Jego drużyna po raz pierwszy sięgnęła po trofeum, zaś on do indywidualnej kolekcji dołożył piąte!
Bez ściemy...
Wielkiego świętowania nie było, bo hokeiści musieli się pojawić na porannych, choć ulgowych, zajęciach. Muszą zregenerować siły, bo przecież w weekend kolejna ligowa młócka.
- Nie będę ściemniał - podczas meczów z moją byłą drużyną towarzyszą mi spore emocje - wyjawia sympatyczny napastnik rodem z Krynicy-Zdroju. - Gdy zmieniałem otoczenie targały mną wątpliwości, nie wiedziałem, jak się odnajdę w nowym środowisku. A tymczasem jedni kibice mnie nie opuścili, zaś drudzy się przekonali, że zamierzam mocno wspierać nową drużynę. Odnalazłem się również w szatni, bo nowi koledzy sympatycznie mnie przyjęli. Teraz piszę kolejny rozdział swojej sportowej przygody, a zapowiada się on ciekawie.
Wygrane wznowienia
Galant, dysponujący dobrymi warunkami fizycznymi, wręcz nienagannie od lat jest przygotowany motorycznie do trudów sezonu. Wznowienia, gra przy bandach czy też w liczebnym osłabieniu – to jego domena. W 36 min wygrał bulik z Wiktorem Turkinem, po czym krążek trafił do Carla Ackereda. A ten miał sporo swobody, przymierzył i Tomas Fuczik nie miał żadnych szans.
- Szkoda, że to nie była zwycięska bramka, ale nie ma co marudzić - śmieje się „Galos”, bo taki nosi przydomek. - Liczy się końcowy efekt, bo obie drużyny są zbliżone poziomem. Jeżeli nadarza się okazja zdobycia trofeum, to trzeba walczyć do samego końca. Mieliśmy wiele trudnych momentów, ale wyszliśmy z nich obronną ręką.
Przy tak wyrównanych drużynach o wygranej decydują detale. Jedno najdrobniejsze potknięcie może się okazać kluczowe. Tyszanie zdobyli dwa gole, grając w liczebnej przewadze.
- A myśmy strzelili dwie bramki po wygranych wznowieniach – mocno akcentuje II trener Unii, Krzysztof Majkowski. - To tylko świadczy, jak ważne role odgrywają stałe elementy gry.
Metamorfoza
Hokeiści Re-Plastu Unii dwa dni wcześniej pod Wawelem przegrali mecz ligowy z „Pasami” 4:9. Zaprezentowali się katastrofalnie; obrońcom tytułu mistrzowskiego nie przystoi przegrywać w takich rozmiarach.
- Szczerze? Z Nikiem (trener Zupancić – przyp. red.) braliśmy pod uwagę, że może nastąpić nagłe załamanie formy zespołu - kontynuuje Krzysztof Majkowski. - Po meczu w Lidze Mistrzów w Trzyńcu nastąpiło rozluźnienie w drużynie, na dodatek trafiliśmy na wyjątkowo dobrze usposobionych rywali. Nasi zawodnicy popełniali takie błędy, jakich nie robili od początku sezonu. Nasz młody bramkarz został wystawiony na „minę” i nie mógł wiele zdziałać. Już w szatni powiedzieliśmy sobie parę gorzkich słów, dodając, że nie okazali szacunku golkiperowi. Na dobrą sprawę ten mecz mógł się skończyć, dla przykładu, 10:9, bo myśmy też mieli sytuacje podbramkowe. Ale też ta porażka sprawiła, że zawodnicy się przebudzili i dlatego zobaczyliśmy inną drużynę w meczu z Tychami.
- Nie potrafię wytłumaczyć naszej słabości w meczu z Cracovią - dodaje Galant. - Nie zrealizowaliśmy żadnych założeń taktycznych nakreślonych przez trenerów. Po meczu mieli wiele słusznych uwag i bura nam się należała. Owszem, mamy prawo być zmęczeni, ale tym nie powinniśmy się usprawiedliwiać. Tę porażkę trzeba było wziąć na klatę i dobrze, że tak zareagowaliśmy w potyczce o Superpuchar. Nie graliśmy olśniewająco, jednak było sporo emocji, a liczy się końcowy wynik.
Regeneracja – rozruch na lodzie – mecz – taki harmonogram obowiązuje drużynę z Oświęcimia. A przed nią mecz u siebie z Podhalem, w niedzielę wyjazd do Sosnowca, a potem dwa kolejne na własnej tafli - we wtorek z Katowicami oraz w czwartek z Sanokiem. A potem reprezentacyjna przerwa...
Włodzimierz Sowiński
24 MECZÓW zaliczą hokeiści Re-Plastu Unii Oświęcim od 5 września do 31 października; mają prawo być zmęczeni. Ich rywale o kilka mniej.