Emocje murowane!
Po 17 latach wracają do Chorzowa nie tylko wspomnienia, ale i na jawie Wielkie Derby Śląska w żeńskiej piłce ręcznej Ruch – Sośnica Gliwice.
To będzie mecz sezonu w Chorzowie. Po 17 latach w chorzowskiej hali MORiS-u znów rozegrane zostaną Wielkie Derby Śląska w żeńskiej piłce ręcznej. To obecnie najbardziej znany ligowy, derbowy klasyk w Polsce. Wrócą więc wspomnienia, kiedy u pań w najwyższej klasie rozgrywkowej rywalizowało aż 5 śląskich drużyn - obok Ruchu i Sośnicy były to AKS Chorzów, Zgoda Bielszowice i AZS AWF Katowice. Ale bywały też sezony, jak chociażby poprzedni, gdy w Superlidze nie było Ślązaczek. Zostawmy jednak historię, tylko zajmijmy się tym, co nas czeka w dzisiejszym (18.00) starciu. - Mocno przygotowujemy się do derbów z Sośnicą - mówi szkoleniowiec „Niebieskich”, Ivo Vavra. - W głowach mamy cztery kolejne przegrane, więc bardzo chcemy się przełamać. Tamte mecze są już za nami, wyciągnęliśmy wnioski. To będzie twardy „mecz za 6 punktów”, więc musimy zrobić wszystko, by zostały u nas.
Film w głowie
Trener Vavra niczego nie zmieniał w przygotowaniach, wszystko ma pod kontrolą, za to więcej czasu poświęcił rozmowom o mentalnych stronach takich meczów. - Wiemy z kim gramy. Znam trenera Michała Kubisztala, ale musimy patrzeć tylko na siebie. Musimy przygotować się do swojej obrony, swojego ataku, a jeśli zrealizujemy nasze założenia, to będzie OK - zapewnia Czech i dodaje: - Widziałem ich wszystkie mecze w tym sezonie. Mam w głowie film na temat Sośnicy. Wiem, jak powinniśmy zagrać. To mocny przeciwnik, który po początkowej fazie, gdy wkraczał w nową rzeczywistość po zmianie szyldu z JKS Jarosław i przeprowadzce do Gliwic, wszystko sobie poukładał.
Hala za „Niebieskimi”
Chorzowska hala zawsze jest atutem „Niebieskich”, jednak ich trener nie przywiązuje większej wagi, gdzie jego podopieczne grają. Nigdy nie nastawia zespołu przed meczem u siebie, że to handicap. - Można tak rozpatrywać grę we własnej hali, mówić o plusach, ale ja bym się nie chciał „wkręcać” w takie rozważania - podkreśla Vavra. - My w każdym meczu walczymy o zwycięstwo, do każdego tak samo poważnie się przygotowujemy, aby finalnie zdobyć punkty. Wiemy jaką mamy jakość, jakie możliwości, wiemy z kim gramy. To wszystko trzeba „tylko” sobie dobrze wymieszać w głowach i zaliczyć dobry występ, najlepiej zwycięski.
Czeskie derby mniejsze
Czeski szkoleniowiec przyznaje, że w jego kraju nie ma tradycji derbowych meczów. W spotkaniu tej rangi poprowadzi drużynę po raz pierwszy. - Czeskie derby nie są tak znane i nie mają długiej tradycji. Może poza Morawa - Ołomuniec czy Ołomuniec - Żlin. Ale to nie to samo, co słyszałem o derbach Ruchu z Sośnicą sprzed lat. Przeżyjemy to z dziewczynami po raz pierwszy, bo podczas moich dwóch lat w Polsce taki smaczek miały tylko derby z Żorami. Obecna Sośnica powstała niedawno, na bazie drużyny z Jarosławia, ale nazwa i tradycja zobowiązują. Teraz już trzeba patrzeć na ten zespół jak na Gliwice i w sobotę będą to śląskie derby. A że jest to Superliga, a oba zespoły będą licznie wspierać kibice, to możemy być świadkami fajnego, emocjonującego widowiska.
Zbigniew Cieńciała
Weronika Kordowiecka Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus
Psychicznie gotowe
Rozmowa z Weroniką Kordowiecką, bramkarką Sośnicy Gliwice
Co słychać w jarosławiecko-gliwickiej ekipie przed derbami z Ruchem?
- Oj, mamy problem z halą. Mieszkamy w Jarosławiu, trenujemy w Przeworsku, mecze rozgrywamy w Gliwicach, gdzie jeszcze nie jesteśmy zadomowione. Teraz przyjeżdżamy do Chorzowa, więc jest jak jest. Ale solidnie przygotowujemy się do meczu z Ruchem. Wiemy, jakie znaczenie mają derby i zrobimy wszystko, by dla nas oraz naszych kibiców wyglądały dobrze.
Odczuwacie atmosferę śląskich derbów, skoro wciąż jesteście dziewczynami z Jarosławia?
- To jest trochę szalone, nasza sytuacja jest wyjątkowa, bo wiele zawodniczek nie pochodzi z miasta, które reprezentuje. Dla mnie jest to mecz jak każdy inny, choć przeżyłam już derby Trójmiasta. Niby są to specyficzne spotkania, ale różnią się tym od innych, że w hali jest trochę głośniej.
To zamieńmy słowo „derby” na „mecz o sześć punktów”, bo walczycie z Ruchem o 6. pozycję w tabeli.
- Tak, to będzie „mecz o 6 punktów”. Ruch bardzo dobrze zaczął sezon, gra całkiem niezłą piłkę ręczną. My raz lepszą, raz gorszą, ale mam nadzieję, że sobotę będzie lepsza. Musimy się skupić, by nie popełniać głupich błędów, bo tym elementem przegrywamy. Dajemy przeciwniczkom szanse na kontry i łatwe bramki. Jeśli tego unikniemy, to będzie OK.
W Chorzowie mówią o unikaniu błędów, wy tak samo, czyli będzie wynik jak w czwartkowym meczu męskiej reprezentacji Polski z Izraelem?
- Tam było akurat wiele błędów, a nasz mecz nie może zakończyć się remisem. Nie wybija się w Ruchu zawodniczka ponad drużynę, choć jest Marta Gęga i kilka doświadczonych dziewcząt. Ruch gra zespołowo, z chęcią do walki, a z własnego doświadczenia wiem, że w Chorzowie nigdy nie grało się łatwo. Gdy grałam w Vistalu Gdynia, zespole, który zdobywał medale, to „udało” nam się przegrać w Chorzowie. Zresztą z Jarosławiem też tam grałam. To specyficzna hala, specyficzna atmosfera, strasznie ciężko się tam gra, ale psychicznie jesteśmy na to przygotowane.
Oczekujemy dobrego i ciekawego widowiska, w którym emocji nie zabraknie?
- To na pewno! Myślę, że to będzie bardzo wyrównany mecz. Jesteśmy kobietami, więc wiele będzie zależało od dyspozycji dnia, od skupienia, koncentracji w tym, co mamy wykonać na boisku.
Rozmawiał Zbigniew Cieńciała