Kiedyś w mediach społecznościowych była taka akcja, w której ludzie wylewali sobie lód z wiader na głowę. Metaforycznie takie coś przeżyliśmy przy okazji meczu z Cracovią. Nic w tym złego, że rozpaliliśmy swoje nadzieje i każdy z nas liczył na coś wielkiego. Nareszcie! Tym bardziej że cała atmosfera związana ze zmianami w mieście siłą rzeczy podbija oczekiwania. Bęcki były mocne i bolesne, dla nas kibiców, ale też widać, że dla piłkarzy, bo ten mecz był dla wszystkich nas horrorem. Nogi się plątały, pięć straconych goli i ciężka kontuzja Szymona Czyża. Po minach i wypowiedziach pomeczowych widać, że piłkarze to przeżyli i nie przeszli po tym wszystkim do porządku dziennego.

Dobrze, że poza pewnymi wyjątkami i chwili frustracji kibice okazali wsparcie dla piłkarzy. Ta drużyna zasłużyła na duży kredyt zaufania, a do tego wyniki kolejki ułożyły się dla nas dosyć szczęśliwie, więc pozostajemy w grze. Na pewno mamy zawodników z umiejętnościami i charakterem, teraz muszą wyjść na murawę skoncentrowani i pewni siebie. Będzie im łatwiej, bo kibice będą mogli ich wspierać. Każdy wie, że przed nami są trzy finały i należy grać na całego.
Równolegle z meczami sporo dzieje się również w biurach i kuluarach. Odchodząca stara władza zachowuje się dziwnie i trudno nie odnieść wrażenia, że dochodzi do prób ostatniego skoku na kasę oraz rzucania kłód pod nogi dla wprowadzających nowe porządki. Już całkowitym absurdem jest pchanie konkursu na nowego prezesa, kiedy zabrzanie wyrazili wolę, żeby porządki w klubie były przeprowadzane na warunkach nowej władzy.
Nie wiadomo do czego to ma prowadzić, lepiej byłoby pogodzić się z tym, że mandat społeczeństwa się wyczerpał i dać już działać innym. Człowiek się tylko upewnia, że to towarzystwo należało pogonić i dobrze, że ich dni są już przy Roosevelta policzone.
To, co dzieje się poza boiskiem, wymaga chwili czasu na zastanowienie, ale na murawie pierwsza kluczowa batalia tuż, tuż i ekipa Jana Urbana będzie potrzebowała naszego wsparcia, bo Stal tanio skóry nie sprzeda!