Elegancja Francja
Rozmowa z Krzysztofem Skibą, liderem zespołu Big Cyc
Imponujący szyk, elegancja, wytworność Michała Probierza. Paweł Andrachiewicz/PressFocus
Elegancja Francja
Rozmowa z Krzysztofem Skibą, liderem zespołu Big Cyc
Kibicowanie polskim piłkarzom jest jak balanga bez popitki i zagrychy. Zawsze kończy się kacem - napisał na swoim profilu w mediach społecznościowych po meczu z Holandią Krzysztof Skiba, a ten ironiczny wpis lidera zespołu Big Cyc wywołał lawinę polubień i komentarzy. Dodajmy, że reakcje były w zdecydowanej większości pozytywne. Okazuje się, że Skiba to nie tylko felietonista od roku piszący recenzje teatralne, filmowe, kulturalne dla tygodnika „Angora”, stand-uper, skandalista, satyryk, telewizyjny showman znany z ostrego poczucia humoru, ale także prawdziwy kibic piłkarskiej reprezentacji Polski i znawca futbolowych meandrów. Nic dziwnego, że „ulało” mu się po wyczynach biało-czerwonych na niemieckim Euro.
- Rewelacją na mistrzostwach Europy jest nie tyle reprezentacja Polski, co jej trener, a właściwie jego garnitury. One sprawiły się lepiej niż gra Polaków. Wszyscy podziwiali jego elegancki szyk i dżentelmeński wygląd, więc chyba największą karierę zrobiła firma, która go ubrała, zasponsorowała i mu te piękne garnitury uszyła - uśmiecha się frontmen Big Cyca.
Aż nie możemy doczekać się meczu o honor z piłkarzami z kraju prawdziwej kolebki mody. Jak pana zdaniem tym razem zaprezentuje się na wybiegu selekcjoner Polaków?
- Teraz nikt nie zakłada się, jaki będzie wynik meczu Polska - Francja, tylko w jakim garniturze i w jakim kolorze pojawi się Michał Probierz. Na pierwszym spotkaniu z Holandią była wytworna kawa z mlekiem, na drugim meczu z Austrią był na niebiesko, a właściwie na ciemno-granatowo. Teraz? No właśnie, ciekawe... Niektórzy mówią, że powinien wyjść z elegancją w czarnym, czyli w pogrzebowym garniturze.
Żartował pan w mediach społecznościowych także z faktu, że przy Michale Probierzu holenderski trener Ronald Koeman prezentował się jak osiedlowy dresiarz, i że skończyły się czasy Franciszka Smudy w rozciągniętym dresie...
- I to jest w zasadzie cały komentarz do tych mistrzostw, jednak dodam, że nawet było mi żal Polaków, bo „dopadło” ich w internecie pełno żartów, dowcipów i memów - że jako pierwsi odpadamy, że nie potrafimy nawet zremisować meczu i jesteśmy jedyną drużyną z zerem punktowym.
Ale przecież takie są fakty!
- Mamy chyba problem ze szkoleniem młodych piłkarzy. Działacze, prezesi, no i jeszcze menedżerowie, czyli grupa pazernych na kasę biznesmenów, komercjalizujących i psujących polską piłkę. Najgorsze, że PZPN nie potrafi zorganizować nowoczesnego modelu szkolenia, co udało się w Austrii. A przecież to u nas mówiono, że w Austrii mało kto kopie piłkę, bo wszędzie tam są góry i wszyscy jeżdżą na nartach. Tymczasem okazało się, że Austriacy potrafili zebrać całkiem dobrą drużynę, która nam dała popalić, co jest smutne i niewytłumaczalne.
Ta dziwna choroba niemocy od dawna dręczy polską piłkę.
- Denerwujące jest, że naszym piłkarzom brakuje pasji. Patrzą na pieniądze, na wysokie honoraria. A niech nawet zarabiają w swoich ligach furę pieniędzy, ale gra w reprezentacji Polski to powinna być duma, zaszczyt, a oni grają z obciążeniami, jak by grali za karę, z przymusu. O ile w meczu z Holandią pokazaliśmy kawał piłki, mimo że przegraliśmy i wtedy wszyscy w kraju nabraliśmy energii do kibicowania polskiej drużynie, o tyle o meczu z Austrią nie warto wspominać. Przegrać można, bo to jest tylko piłka, to jest tylko sport, natomiast wszystko polega na tym, w jakim stylu przegrywasz, a nasi zawsze przegrywają w koszmarnym stylu. Popełniają błędy, mają problem z wyprowadzeniem piłki z własnego pola karnego, a pod bramką przeciwnika nie są w stanie stworzyć niebezpiecznej sytuacji, a wręcz urządzają sobie tam spacerki.
Tak dziś w Europie się już nie gra?
- Współczesna piłka to non stop biegi, dryblingi, granie lewą, prawą nogą i gryzienie trawy. Najgorsze jest to, że zamiast grać, walczyć do końca, to po straconych bramkach już odpuszczono. Myślami piłkarze byli już gdzie indziej. Oczywiście - żeby nie było - postawa naszych piłkarzy to nie jest narodowy dramat. W innych dyscyplinach nam lepiej idzie. Mamy przecież siatkarzy, jest Iga Świątek wygrywająca z najlepszymi tenisistkami na świecie. Tak więc mamy kogo oklaskiwać i z kogo się cieszyć.
A my wciąż o tych piłkarzach...
- Tylko, że od czasów Kazimierza Górskiego w 1974 roku i jego słynnej jedenastki, gdy wygrywaliśmy z Brazylią, Argentyną, a potem sukcesów drużyny Antoniego Piechniczka, zasiano w nas wiarę, albo raczej sami sobie ją zasialiśmy, że potrafimy dobrze grać w piłkę. A to nieprawda! Owszem, mamy Roberta Lewandowskiego, jednego z najlepszych piłkarzy na świecie, ale co z tego, skoro nie mamy drużyny? A piłka to przecież gra zespołowa...
Zbigniew Cieńciała