Sport

Ekstraklasowy sprawdzian

Łukasz Piworowicz ma za sobą wzloty i upadki w roli dyrektora sportowego.

Powracający działacz Piasta jadł chleb z niejednego pieca. Fot. Krzysztof Dzierzawa/Pressfocus

PIAST GLIWICE

Gliwiczanie dokonali kilka dni temu kolejnej kluczowej zmiany gabinetowej. Poza nowym prezesem w klubie zameldował się nowy-stary dyrektor sportowy. Łukasz Piworowicz już kilka lat temu miał okazję dokonać kilku transakcji jako odpowiedzialny za transfery przy Okrzei. Warto spojrzeć jednak na inne kluby z ekstraklasy i jej pogranicza, w których pracował. Zaczynał w Rozwoju Katowice, gdzie udało mu się wypożyczyć z Udinese Wojciecha Pawłowskiego, zakontraktować Adama Czerkasa, Bartosza Jaroszka czy Raula Gonzaleza. Następnym przystankiem był Piast, a kolejnym pierwszoligowy wówczas Raków.

Skuteczna ofensywa

Kibice przy Limanowskiego będą wspominać jego działania niezwykle pozytywnie. Wiele podjętych decyzji okazało się strzałem w dziesiątkę lub - w najgorszym wypadku - w „ósemkę”. Dyrektorem sportowym został w lipcu 2018 r., jednak wcześniej już współpracował z częstochowskim klubem. Za jego kadencji pojawili się gracze, którzy zadecydowali o awansie „medalików” do ekstraklasy, a także dalej w niej występują. Na Limanowskiego w tamtym czasie trafił choćby Petr Schwarz (obecnie Śląsk Wrocław) czy występujący wcześniej w Rozwoju Patryk Kun (obecnie Legia). Można jednak liczyć kolejnych, jak Igor Sapała, Arkadiusz Kasperkiewicz czy Michał Gliwa. Każdy z nich miał większy lub mniejszy udział w powrocie Rakowa do elity.

Oczywiście nie można Piworowicza jedynie klepać po plecach, bo także miał udział przy przenosinach Dariusza Formelli, który raczej nie ma zbyt pozytywnych wspomnień z Rakowa czy Chidiebere Nwakalego, o istnieniu którego wielu chciałoby zapomnieć, gdyż po kilku miesiącach z klubu wyleciał. Nie zmienia to jednak faktu, że Piworowicz miał duży wpływ na kadrę częstochowian w kluczowym momencie. Awans do ekstraklasy i półfinał Pucharu Polski wzbudził respekt wielu, a kolejne sukcesy były kwestią czasu. Następnym przystankiem w karierze był Górnik.

Ogrom niewypałów

W Zabrzu nie był jednak dyrektorem sportowym, a szefem skautingu. Współpracował więc z Arturem Płatkiem. Choć nie miał decyzyjności, to jako odpowiedzialny za klubowy skauting ponosił też konsekwencje za niewypały transferowe, jak i sukcesy na tym polu. Tych ostatnich za wiele nie było. Do Górnika za jego kadencji trafił choćby Bartosz Nowak, który był ważnym graczem zabrzan.

Z drugiej strony na Roosevelta zameldował się Alex Sobczyk. Ten zdecydowanie nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Piworowicz z Zabrza odszedł równie szybko, co z Rakowa. Przy Limanowskiego pracował około roku. Tej granicy nie przebił w Zabrzu. To więc jeden z sygnałów ostrzegawczych dla Piasta. Sugeruje problem nie do końca zdefiniowany. Trudno stwierdzić, czy chodzi o samego dyrektora sportowego, czy niekorzystne dla niego warunki wokół klubu. Takowe na pewno miały miejsce w momencie, gdy Piworowicz trafiał do Podbeskidzia.

Awans był w zasięgu

Pod Klimczok trafił w trudnych okolicznościach. Podbeskidzie w 2021 r. spadło do I ligi. Wielu kluczowych zawodników, jak Milan Rundić, Łukasz Sierpina, Rafał Janicki czy Michał Rzuchowski, odeszło. Cel był oczywisty – powrót Podbeskidzia do ekstraklasy. Piworowicz przez dwa lata pracy działał całkiem prężnie. Zakontraktował choćby Daniela Mikołajewskiego, który później został kapitanem „górali”. Sięgnął także po Ezequiela Bonifacio, który chwilę wcześniej walczył na argentyńskich boiskach. Do klubu trafiali także inni, pokroju Joana Romana czy bardziej doświadczonych i charyzmatycznych Tomasza Jodłowca czy Michała Janoty.

Zespół z Bielska-Białej krążył wokół strefy barażowej, jednak nie potrafił do niej wejść. Ostatecznie Piworowicz z klubem pożegnał się w wakacje 2023 r. Zmiany, jakie nastąpiły w Podbeskidziu, okazały się brzemienne w skutki. Zespół spadł z hukiem do II ligi. Patrząc jednak na sytuację w samym klubie, od strony finansowej czy organizacyjnej, to i tak długo utrzymywał się na powierzchni. Nie zmienia to jednak faktu, że w trudnych warunkach Piworowicz potrafił sobie poradzić, a jego odejście zakończyło się spadkiem.

Oszczędność przede wszystkim

Patrząc więc całościowo, do Piasta trafił doświadczony dyrektor sportowy, który wie, jak inwestować. Patrząc na finansową sytuację gliwiczan oraz braki kadrowe łatwo się domyślić, że transfery będą ograniczone. Każda złotówka będzie też oglądana kilka razy, a potrzeba wzmocnień, mimo świetnych wyników w meczach sparingowych, jest spora. Na pewno przydałby się lewy obrońca po odejściu Jakuba Holubka, a jeszcze zimą Alexandrosa Katranisa.

Po zakończeniu współpracy z Kamilem Wilczkiem ofensywa gliwiczan także ucierpiała. Owszem, Piast ma w zanadrzu Jorge Feliksa i Fabiana Piaseckiego, jednak dopiero pierwsze mecze sezonu pokażą, czy taki zasób w ataku wystarczy. Zakontraktowanie Piworowicza ma więc pomóc w zbudowaniu jeszcze silniejszej kadry. W poprzednich klubach to się w większości udawało. Jest jednak jedno „ale”. Jak na ten moment nowy dyrektor sportowy Piasta radził sobie bardzo dobrze na zapleczu ekstraklasy. Teraz czeka go trudne wyzwanie i test. Jeżeli go zda, to gliwiczanie będą mieli z niego ogromny pożytek.

(ptom)