Dżokery Urbana
LIGOWIEC - Bogdan Nather
To oczywiście subiektywna ocena i nikt nie musi się ze mną zgadzać, ale w moich oczach największym wygranym w 4. kolejce bieżącego sezonu był trener Puszczy Niepołomice, Tomasz Tułacz. Skazywana na pożarcie w pojedynku z Legią jego drużyna nie tylko utarła nosa faworytowi, ale była bliska odesłania go do stolicy w samych kalesonach. Gdyby nie obroniony przez Kacpra Tobiasza rzut karny, mogliśmy być świadkami największej sensacji w rundzie jesiennej. Człowiekiem, który przewidział taki rozwój wydarzeń, był mój przyjaciel, trener Bogusław „Bebeto” Baniak, który w redakcyjnym „Typerze” obstawił remis 1:1. Nie wątpię, że sprawiło mu to wielką frajdę, lecz na pewno nie większą niż trenerowi Puszczy. - Dziewięć lat temu, bo taka rocznica za chwilę wybije, gdyby ktoś powiedział, że po meczu z Legią będę odczuwał niedosyt, to popukałbym się w głowę. A dzisiaj tak jest - powiedział Tomasz Tułacz.
Innym szkoleniowcem, którego trzeba wynieść na piedestał, jest opiekun Górnika Zabrze, Jan Urban. Mam to szczęście, że oglądałem jego popisy na boisku jako piłkarza Zagłębia Sosnowiec, a potem Górnika Zabrze. W drugim meczu z rzędu 62-letni trener wyciągnął z rękawa dżokera, który przechylił szalę zwycięstwa na stronę jego zespołu. Mówiąc bardziej precyzyjnie, tym razem znalazł dwóch takich piłkarzy, Lukę Zahovicia i Norberta Wojtuszka, którzy pogrążyli Radomiaka. Zahović wcześniej „zemścił się” na Pogoni Szczecin i byłaby wielka szkoda, gdyby z powodu kontuzji nie mógł zagrać w najbliższym meczu z Rakowem Częstochowa. Gdybym był bardzo pobożnym (aż do przesady) chrześcijaninem, na pewno zapłakałbym nad losem przeciwników Słoweńca. W tym konkretnym przypadku chodzi oczywiście o bramkarzy.
Lech Poznań bez Mikaela Ishaka w składzie to zero emocji, wyjątkowa anemia strzelecka (ani jednego celnego strzału!), po prostu nudy jak diabli. Gdybym musiał relacjonować mecz lechitów z Rakowem, poprosiłbym swojego szefa o specjalny dodatek za pracę w szkodliwych warunkach. Dlatego byłem zaskoczony, a nawet zdumiony opinią szkoleniowca zespołu z Bułgarskiej, Nielsa Frederiksena, że zastępujący go Filip Szymczak rozegrał dobry mecz. Jeżeli to miał być dowcip, to ja się na pewno nie uśmiałem.
Co jakiś czas, jak nocna zjawa, powraca w moich felietonach obecny trener Legii, Goncalo Feio. Tym razem - zdaniem Portugalczyka - jego drużynie przeszkodziła w wygranej z Puszczą zbyt wysoka trawa i „suche” boisko na stadionie Cracovii. Mógłbym „kupić” tę wymówkę, gdyby wspomniana trawa była tak wysoka i gąbczasta, że z powodzeniem wyhamowałaby bolid Lewisa Hamiltona. Widać Portugalczyk nie zdążył zorientować się, że w Polsce funkcjonuje takie porzekadło: „Złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy”. Koniec lekcji.