Breel Embolo (z lewej) wrócił do reprezentacji po dwóch latach i zdobył gola. Fot. PAP/EPA


Dziurawy ser… węgierski

Szwajcarzy wygrali zasłużenie i wydaje się, że to oni, obok Niemców, są głównymi faworytami do awansu.


Obie drużyny rywalizują od 113 lat. Węgrzy zazwyczaj łoili Szwajcarów, jak np. w 1911 r., gdy mecz skończył się 9:0! To jednak melodia przeszłości. Współczesność należy do Szwajcarii - wszystkie mecze rozegrane w XXI wieku wygrali już Helweci (poprzedni, w 2017 roku, 5:2).

Byli bezradni

Trend został podtrzymany. Szwajcarzy znowu wygrali i - szczerze pisząc - całkowicie zasłużenie. Grali spokojnie, z pewnością, że im się powiedzie i bardzo szybko wyszli na prowadzenie. Gola zdobył już w 12 min Kwadwo Duah, piłkarz, jakich w kosmopolitycznej reprezentacji Szwajcarii wielu. Urodzony  w Londynie środkowy napastnik z ghańskimi korzeniami popisał się wyjściem w „czeską uliczkę" i z bliska nie dał szans bramkarzowi. Węgrzy byli bezradni, a podopieczni Murata Yakina wymienili wcześniej 22 podania!

Początkowo wydawało się, że gol nie zostanie uznany. Słoweński arbiter Slavko Vinczić, który sędziował niedawno finał Ligi Mistrzów, uznał, że był spalony. Jego decyzję zweryfikował jednak polski duet sędziów VAR. Bartosz Frankowski i Tomasz Kwiatkowski stwierdzili, że Duah nie spalił w tej akcji, więc należy gola uznać

Rywal dobity

Za chwilę Szwajcarzy mogli podwyższyć, gdy po bardzo prostym błędzie Węgrów w znakomitej sytuacji znalazł się pomocnik dominikańskiego pochodzenia Ruben Vargas. Skuteczną interwencją popisał się bramkarz Peter Gulacsi. W tym okresie mało widoczny był as atutowy Węgrów, pomocnik Dominik Szoboszlai na co dzień grający dla  Liverpoolu, skutecznie wyłączony z gry.

Już do końca pierwszej połowy Szwajcaria kontrolowała sytuację, dokumentując przewagę drugim golem tuż przed przerwą. Zdobył go Michel Aebischer. Podczas poprzedzającej bramkę akcji skandalicznym niedbalstwem skompromitowali się węgierscy obrońcy. Gdyby wybili piłkę spod własnej bramki, co nie było trudne, zagrożenia by nie było… Z przodu też było kiepsko - w pierwszej połowie apatyczni Węgrzy nie oddali celnego strzału!

Powrót po mundialu

W drugiej odsłonie Madziarzy musieli poszukać gola i… znaleźli. Zaczęli grać znacznie lepiej - w 67 min efektowną „główką", która dała kontaktową bramkę, popisał się Barnabas Varga. Zrobiło się nerwowo, gra stała się szarpana, było dużo przerw spowodowanych upadkami piłkarzy. Węgrzy atakowali, naciskali, nie stwarzali jednak sytuacji, z których mogła paść bramka. Raz bardzo dobrze zachował się szwajcarski bramkarz Sommer, zgarniając podanie Milosa Kerkeza tuż przed nogą Vargi. Szwajcarom udało się wytrzymać napór rywali. Warto wspomnieć, że w drugiej połowie na boisko wszedł urodzony w kameruńskim Yaunde rekonwalescent Breel Embolo, który w reprezentacji gra pierwszy raz od mistrzostw świata w Katarze.

W samej końcówce Węgrzy osłabli i Szwajcarzy byli bliżej trzeciej bramki. Kilku okazji nie wykorzystali, ale ostatecznie się wstrzelili. W doliczonym czasie po błędzie Orbana trzeciego, pieczętującego zwycięstwo gola wbił lobem właśnie Embolo!

Najlepszym piłkarzem tego meczu był Michel Aebischer. To pierwszy Szwajcar w historii Euro, który zanotował asystę i strzelił gola w jednym meczu.

Paweł Czado