Sport

Dzisiaj ma być lepiej

Ruch szykuje się do drugiego sparingu w Turcji, a trener Dawid Szulczek oczekuje lepszej gry niż z kosowską Malishevą.

Dawid Szulczek zdradził kulisy spięcia z kosowskim szkoleniowcem. Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

RUCH CHORZÓW

Mimo dwukrotnego prowadzenia „Niebiescy” tylko zremisowali z czołową drużyną ligi kosowskiej. Dla trenera Dawida Szulczka był to pierwszy remis w Ruchu (licząc spotkania oficjalne i nieoficjalne), bo choć pracuje w nim od sierpnia, to jego zespół jest wyjątkowo bezkompromisowy - najczęściej z niekorzyścią dla przeciwnika.

Urodziny trenera

- Chcieliśmy wygrać. W drugiej połowie dążyliśmy do tego przez wysoki pressing i chęć grania do przodu, żeby po bramce Denisa Ventury strzelić jeszcze na 3:1. Natomiast przytrafił się drobny błąd, z czego był rzut rożny, potem kolejny błąd i straciliśmy gola. Wynik jest o tyle istotny, że zawsze musimy dążyć do zwycięstwa, natomiast wiemy też, że obecnie jest dość mocny i intensywny okres, gramy w mieszanych składach, trochę testujemy. Będzie tak też pewnie w kolejnych spotkaniach. To wszystko ma na celu, żeby każdy indywidualnie i żeby wszyscy jako drużyna byli przygotowani na pierwsze spotkanie ligowe z Pogonią Siedlce - powiedział Szulczek, dodając, że nie bez znaczenia był fakt, iż Malisheva już w sobotę wznowi krajowe granie, od meczu w Pucharze Kosowa. - Było widać, że ich zawodnicy są trochę świeżsi, mieli większą agresję, ale to zupełnie normalne, skoro oni grają za niecały tydzień, a my dopiero za 3 tygodnie. Jesteśmy na trochę innym etapie, ale uważam, że po naszej stronie było kilka dobrych akcji pomimo widocznego zmęczenia - ocenił szkoleniowiec, który wczoraj świętował 35. urodziny.

Kozak i pies

Sparingi zazwyczaj nie piszą jakichś wyjątkowych historii, ale po Malishevie zapisało się kilka ciekawych obrazków. Po pierwsze, sympatię kibiców wzbudził Miłosz Kozak, który zaopiekował się nieproszonym gościem, czyli... psem, który w drugiej połowie wbiegł na murawę, ale widząc „Koziego” chętnie za nim poszedł, tym bardziej że skrzydłowy odpowiednio się nim zaopiekował. Po drugie, po 279 dniach w meczu zagrał kapitan Patryk Sikora, który ostatnio wystąpił 20 kwietnia w starciu z Widzewem w ekstraklasie. Po trzecie, nie zabrakło spięć z Kosowianami. – Było kilka fauli na Kozaku czy Filipie Borowskim, ale najważniejsze, że wszyscy byli zdrowi po sparingu - wyjaśnił Szulczek.

Krótkie spięcie

Tuż przed końcem pierwszej połowy doszło z kolei do spięcia między trenerami, kiedy Sikora najpierw został zmieniony, a po 5 minutach wrócił na boisko. O co dokładnie chodziło? - Drobne rzeczy, nieporozumienie wynikające z zapisów kontraktowych. Trener rywali trochę inaczej interpretował zapis, jeśli chodzi o nielimitowane zmiany. Dla mnie to oznacza, że możemy robić tyle zmian, ile chcemy i możemy wpuszczać, kogo chcemy. Zmiana powrotna Sikory była dla mnie naturalna, tym bardziej że nie chcieliśmy zabierać czasu i czekać na założenie jakiegoś dodatkowego opatrunku. Dlatego wpuściliśmy Denisa Venturę, a potem, żeby nie schodził po 5 minutach, zmieniliśmy Filipa Starzyńskiego, który też jest po urazie, i na boisko wrócił Sikora. Z mojej perspektywy to było normalne, żeby nie tracić intensywności meczu. Trener rywali widział to inaczej, ale wszystko zostało wyjaśnione - zdradził 35-letni trener.

Dzisiaj czeka „Niebieskich” kolejny mecz kontrolny. Ich rywalem będzie spadkowicz z węgierskiej ekstraklasy, Kisvarda. - W sobotę i niedzielę odbyliśmy jednostki treningowe, które miały nas przygotować do tego meczu. Musimy w nim zagrać lepiej pod kątem organizacyjnym -zaznaczył Szulczek.

Piotr Tubacki