Dzików nie drażnić!
Tomasz Gielo zapewne już w najbliższej kolejce zadebiutuje w polskiej ekstraklasie. Fot. Wojciech Szubartowski/PressFocus
ORLEN BASKET LIGA - WIELKIE EMOCJE
Dzików nie drażnić!
W ekstraklasie mężczyzn zbliża się decydująca rozgrywka o rozstawienie przed play offem. Gorąco także na dole tabeli.
Gliwiczanie sprowokowali Dziki? Dzień przed meczem w Małej Arenie Gliwice w mediach społecznościowych GTK pojawiło się efektowne zdjęcie potężnego dzika uwięzionego w klatce na środku parkietu. Obok górnik z piłką w roli ujarzmiającego. Trudno powiedzieć czy ten konkretny obrazek podrażnił gości z Warszawy, ale w drugiej kwarcie przez boisko przeszedł istny huragan, po którym miejscowi przegrywali nawet 25 punktami. Już po końcowym gwizdku jeden z warszawskich kibiców wrzucił na stronę klubu z Gliwic obrazek zadowolonego dzika z dopiskiem: „Dziękujemy za dobre spotkanie". Gliwiczanie są na 13. miejscu, mają tylko 2 pkt przewagi nad ostatnim w tabeli zespołem z Łańcuta.
Wyjątkowo zacięty mecz oglądali kibice w Zielonej Górze, gdzie Zastal grał ze Śląskiem. Prowadzenie w tym spotkaniu zmieniało się 11 razy, a remis był 12-krotnie. Ostatecznie minimalnie lepsi byli wrocławianie. - To był świetny mecz, widać poprawę w naszej grze. Niestety, jeden błąd na koniec meczu sprawił, że przegraliśmy - tłumaczył 28-letni środkowy Zastalu Gligorije Rakocević. Spotkanie było trenerskim debiutem na ławce zielonogórzan Virginijusa Sirvydisa. Litwin zastąpił zwolnionego Davida Dedka. - Musimy jeszcze popracować nad energią, obroną i skupieniem w najważniejszych momentach meczu. Cieszę się, że jest poprawa, dobrze graliśmy piłką, mieliśmy mało strat, widać, że jest progres. Jest potencjał, szczególnie jeśli chodzi o obronę. Należy zauważyć, że mieliśmy tylko cztery treningi, trudno jest coś zmienić w tak krótkim czasie - tłumaczył Sirvydis. - Duży szacunek dla Zastalu, wiemy, że zespół jest w trudnej sytuacji. Pokazali charakter - chwalił rywali Artiom Parachowski, zawodnik Śląska. Zielonogórzanie pozostają na przedostatniej pozycji w tabeli.
Lider z Włocławka grał z Arką, która jest w dolnych rejonach tabeli. Wynik wydawał się przesądzony. Po raz kolejny okazało się, że w polskiej lidze trudno cokolwiek prorokować. Co prawda Anwil ostatecznie wywiózł z Polsat Plus Arena komplet punktów, ale stało się to po wielkich męczarniach. W czwartej kwarcie Arka miała 6 pkt przewagi (80:74). Co ciekawe, w Gdyni pojawiło się aż 600 kibiców „Rottweilerów" z Włocławka. W końcówce faworytów uratował Victor Sanders, który do tamtego momentu miał 0/6 z dystansu, a na finiszu trafił trzy trójki z rzędu! Najlepszym strzelcem gości był Jakub Garbacz z 28 punktami. W ekipie gospodarzy wyróżniał się Andrzej Pluta z 24 pkt i 4 asystami. Na usprawiedliwienie słabszej dyspozycji gości warto dodać, ze grali bez dwóch podstawowych graczy - Czech Tomas Kyzlink się rozchorował, z kolei Luke Petrasek zderzył się z rywalem w trakcie meczu reprezentacji z Macedonią Północną i ma stłuczoną nogę.
„Czerwoną latarnią” pozostaje zespół z Łańcuta, który w tej kolejce wysoko przegrał z PGE Spójnią Stargard. - Szukaliśmy w tym meczu szans, ale się nie udało. Źle rozpoczęliśmy i potem trudno było wrócić. W drugiej połowie było nieco lepiej, ale już było za późno. Na pewno nie spuszczamy głów i będziemy walczyć o utrzymanie w lidze - komentował Marcin Nowakowski, kapitan Sokoła.
Ekipa z Łańcuta jest na ostatnim, 16. miejscu, ma punkt straty do Zastalu i dwa do Arki i GTK Gliwice. Marek Łukomski, trener Sokoła to były szkoleniowiec Spójni. - Bardzo słaba pierwsza połowa, która ustawiła mecz, i kiepski początek trzeciej kwarty. Nieco lepiej zaczęliśmy grać w ostatnich 15 minutach, ale nie było już możliwości zagrozić Spójni - stwierdził 43-letni szkoleniowiec.
W hali Globus w Lublinie w zespole ze Szczecina zadebiutował Michale Kyser. To niewątpliwie był dla Amerykanina bardzo udany mecz. Był na boisku 23 minuty, miał znakomity początek, gdy trafiał z półdystansu i zbierał piłki w obronie, a w emocjonującej końcówce popisał się efektownym blokiem na wchodzącym pod kosz Liamie O'Reillym. Kyser był drugim strzelcem zespołu (17 pkt, 8 z 11 z gry), pierwszym zbierającym (8) i blokującym (3). Mistrz kraju jest w wybornej formie - to było 10. zwycięstwo Kinga z rzędu na wyjeździe (!) i piąty z rzędu sukces w lidze.
Bomba transferowa. Tomasz Gielo na początku stycznia stracił pracę w hiszpańskim Casademoncie Saragossa. Po miesiącu poszukiwań nowego klubu nagle odnalazł się w... Ostrowie Wlkp. „Szanowni Państwo, Tomasz Gielo został nowym zawodnikiem ARGED BM Stal Ostrów Wielkopolski. Witamy w Stalówce!" - napisano w mediach społecznościowych klubu z Wielkopolski. Gielo nigdy nie grał w polskiej ekstraklasie, ma za sobą 6 sezonów w lidze hiszpańskiej oraz 6 lat studiów i gry w USA. W tym sezonie w 17 meczach ligi hiszpańskiej zdobywał średnio 3,7 pkt i 2,7 zbiórki.
- To zawodnik podkoszowy, który dysponuje świetnym rzutem z półdystansu. Bardzo dobrze może rozciągać grę, w defensywie może grać na wielu pozycjach. Ma duże doświadczenie w najlepszych europejskich ligach. Jego transfer daje nam wiele możliwości i jednocześnie dodaje jakości naszej drużynie - mówił Andrzej Urban, szkoleniowiec Stali. Gielo nie zagrał jeszcze przeciw Treflowi Sopot. Bardzo prawdopodobne, że zobaczymy go w niedzielę w Ostrowie z ostatnim w tabeli Sokołem.
(pp)