Dzień słabości Meksykanina
Co prawda kilku groźnych rywali na górskim etapie znacząco wyprzedziło Isaaca del Toro, ale ten zdołał zachować różową koszulkę lidera Giro d'Italia.
Przed młodym liderem z Meksyku jeszcze trzy niezwykle trudne etapy. Fot. PAP / EPA
KOLARSTWO
Trzeci tydzień będzie bardzo ciekawy. Po dniu odpoczynku jest trochę niepewności, jak zareaguje organizm. We wtorek uzyskamy kilka odpowiedzi na to, na czym stoimy – stwierdził przed 16. etapem piąty w klasyfikacji Kanadyjczyk Derek Gee (Israel-Premier Tech), wypowiadając się niejako w imieniu wszystkich, którzy walczą o końcowe zwycięstwo. – Tak naprawdę Giro zaczyna się właśnie teraz – podkreślał jeden z faworytów imprezy, Juan Ayuso (UAE Team Emirates).
Dla tego młodego Hiszpana, jak i dla drugiego z tych, którzy byli typowani do triumfu, Słoweńca Primoża Roglicia (Red Bull-BORA-hansgrohe), wtorkowy odcinek okazał się tym, na którym stracili na to szanse. Ayuso, który narzekał na ból w kolanie zapewne obitym podczas kraks, został z tyłu już podczas przedostatniej wspinaczki i do mety dotarł blisko kwadrans po zwycięzcy. Natomiast Roglič, który już w niedzielę odczuwał skutki upadków i przyjechał za rywalami, we wtorek leżał po raz kolejny i wycofał się z wyścigu. 35-letni Słoweniec, zwycięzca pięciu Grand Tourów (cztery razy Vuelta a Espana i raz Giro), będzie miał teraz czas, żeby dobrze przygotować się do Tour de France.
Wtorkowy etap, który liczył 203 km i składał się z czterech niezwykle wymagających wspinaczek, w tym ostatniej do mety, nie ułożył się też po myśli lidera imprezy. Co prawda Isaac del Toro (UAE Team Emirates), także dzięki ogromnej pomocy kolegi z zespołu, Rafała Majki, bez większych problemów wjechał kolejno na Carbonare (1071 m n.p.m., premia górska 2. kategorii), Candriai (966 m, 1.) i Santa Barbarę (1171 m, 1.), ale na finałowym, najtrudniejszym wczoraj podjeździe, San Valentino (1316 m, 18,1 km o średnim nachyleniu 6,2 proc.) miał pierwsze w tym wyścigu chwile słabości. Meksykanin najpierw nie odpowiedział na atak Ekwadorczyka Richarda Carapaza (EF Education-EasyPost), a potem z tyłu zostawili go również wspomniany na początku Gee, wicelider Brytyjczyk Simon Yates (Visma), a nawet przeżywający wcześniej trudne chwile Kolumbijczyk Egan Bernal (INEOS Grenadiers) i doświadczony Włoch Damiana Caruso (Bahrain-Victorious). Przewaga uzyskana w dwóch pierwszych tygodniach ścigania jednak wystarczyła młodzianowi, żeby zachować różową koszulkę.
Wczoraj powody do radości mieli w końcu gospodarze. Po raz pierwszy w tegorocznej edycji zwyciężył bowiem Włoch, mało tego – pierwszy raz od 2016 roku reprezentanci Italii zajęli całe podium! Znowu, jak podczas dwóch poprzednich odcinków, warto było uciekać, bo do mety na San Valentino jako pierwsi wspięli się Christian Scaroni i Lorenzo Fortunato. Kolarze grupy XDS Astana zabrali się w odjazd dnia i okazali się z niego najmocniejsi – metę przekroczyli razem, trzymając się za ręce. Wygrał Scaroni, czyli ten, który jeszcze nie miał zwycięstwa w Giro, natomiast Fortunato w zasadzie przypieczętował wczoraj triumf w klasyfikacji górskiej. Niecałą minutę za nimi finiszował ich młodszy rodak Giulo Pellizzari, który po wycofaniu się Roglicia nie ma już komu pomagać w grupie Red Bull-BORA-hansgrohe i za cel postawił sobie etapowe zwycięstwo w największym włoskim wyścigu. Będzie miał do tego jeszcze trzy okazje, bo tyle górskich odcinków czeka kolarzy. Kolejny już dzisiaj ze wspinaczkami na słynne przełęcze Tonale i Mortirolo oraz metą w ośrodku narciarskim Bormio.
(gak)
Wyniki 16. etapu
Piazzola sul Brenta – San Valentino di Brentonico (203 km):
2. Lorenzo Fortunato (Włochy/XDS Astana) ten sam czas
3. Giulio Pellizzari (Włochy/Red Bull-Bora-hansgrohe) strata 55 s
4. Richard Carapaz (Ekwador/EF Education-EasyPost) 1.10
5. Derek Gee (Kanada/Israel-Premier Tech) 1.23
6. Jefferson Alveiro Cepeda (Ekwador/Movistar) 1.43
...
21. Rafał Majka (UAE Team Emirates-XRG) 6.05
Klasyfikacja generalna:
2. Simon Yates (W. Brytania/Visma-Lease a Bike) 26
3. Carapaz 31
4. Gee 1.31
5. Damiano Caruso (Włochy/Bahrain Victorious) 2.40
6. Egan Bernal (Kolumbia/Ineos Grenadiers) 3.23
...
18. Majka 16.37.