Sport

Dziadek wciąż mocny

Igrzyska w Paryżu będą trzecimi w karierze Grzegorza Hedwiga. - Dużo osób stawiało, że tym razem kwalifikację wywalczy Kacper Sztuba, ale „dziadek” sprawił psikusa - śmiał się blisko 36-letni zawodnik.

Grzegorz Hedwig liczy, że w Paryżu zaliczy lepszy start niż w Rio de Janeiro i Tokio.Fot. Polski Związek Kajakowy

KAJAKARSTWO GÓRSKIE

Hedwig kwalifikację olimpijską w konkurencji C-1 wywalczył podczas ubiegłorocznych mistrzostw świata w Londynie. Wcale jednak nie był pewny wyjazdu do Paryża. Kwalifikacja była bowiem dla kraju, a nie poszczególnego zawodnika.

O tym, kto będzie ostatecznie reprezentował nasz kraj w Paryżu, decydował wewnętrzny ranking krajowy. Kajakarz z Nowego Sącza miał przewagę nad rywalami właśnie dzięki występowi w MŚ, ale jego nominację przypieczętowały zawody Pucharu Świata w Augsburgu i Pradze. W Niemczech i Czechach nie ustrzegł się błędów, ale obronił pozycję lidera w rankingu i zapewnił sobie wyjazd na swoje trzecie igrzyska.

Spośród polskich kajakarzy slalomowych więcej olimpijskich startów od Hedwiga zanotowali jedynie czterej inni kanadyjkarze. Cztery razy na igrzyskach w latach 2004-16 był Marcin Pochwała, a po trzy Krzysztof Kołomański z Michałem Staniszewskim (1992-2000) oraz Krzysztof Bieryt (1992, 2000 i 2008).

- Wiele osób stara się, żeby chociaż raz jechać na igrzyska, a mnie udaje się to po raz trzeci. I jestem megazadowolony z tego faktu. Nie ukrywam, że bywały gorsze chwile i miałem zamiar kończyć ze slalomem. Dużo osób stawiało, że tym razem kwalifikację wywalczy Kacper Sztuba, ale „dziadek” sprawił psikusa – przyznał blisko 36-letni kajakarz na stronie Polskiego Związku Kajakowego.

Troje reprezentantów Polski w kajakarstwie slalomowym: Hedwig, Klaudia Zwolińska i Mateusz Polaczyk od kilku tygodni trenuje już w Paryżu, na torze olimpijskim, na którym będą rywalizować o medale od 27 lipca do 5 sierpnia.

- Wszystkie areny igrzysk, na których miałem okazję startować, są bardzo podobne, z tą różnicą, że w Tokio przez pandemię nie było kibiców i całej olimpijskiej otoczki. Startowaliśmy w Japonii z rocznym opóźnieniem, przez co magia igrzysk gdzieś też wygasła. Teraz w Paryżu widać, że dużo się dzieje. Przez ostatnie lata przeprowadzono duże zmiany na torze, poprzestawiano figury tak, że na pewno jest ciężko i specyficznie. Na całym kompleksie kajakowym czuć też powoli ducha igrzysk. Budynki są przygotowywane na przyjęcie zawodników, są instalowane bramki kontrolne, itd. - opowiedział Hedwig, który w dwóch poprzednich startach olimpijskich nie wypadł najlepiej. W Rio de Janeiro (2016) był 12., a w Tokio - 14. W Paryżu liczy, że będzie dużo lepiej. - Jeszcze nie orientowaliśmy się, gdzie będzie ceremonia dekoracji medalistów. Spokojnie, najpierw trzeba dobrze pokazać się podczas zawodów, a ewentualnie później zajmiemy się takimi rzeczami. Każdy, kto uprawia dyscyplinę olimpijską, chce z jak najlepszej strony zaprezentować się podczas igrzysk. Nikt tutaj nie przyjedzie na wycieczkę. W poprzednich dwóch edycjach bywało u mnie różnie, ale liczę, że karta się odwróci i będzie dobrze w Paryżu – zapowiedział kajakarz z Nowego Sącza.

Polak w swoich trzecich już igrzyskach wystartuje razem z narzeczoną Zwolińską, medalistką mistrzostw świata i Europy, która jest uznawana za jedną z największych nadziei biało-czerwonych na olimpijskie podium w Paryżu.

- Jesteśmy razem 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku, ale potrafimy się dogadać i sportowo dość dobrze nam to wychodzi. Jedno ciągnie drugiego podczas treningów. Chociaż jest między nami różnica wieku, to wciąż uczymy się od siebie, również na torze - podkreślił Hedwig, który jest 10 lat starszy od Zwolińskiej.

Dla niego największą różnicą w porównaniu z igrzyskami w Tokio będzie obecność kibiców na trybunach. W Japonii ich nie było ze względu na obostrzenia związane z pandemią COVID-19.

- Przyjedzie rodzina Klaudii, zapewne będzie także mój brat z żoną. Już kupili bilety. Polska flaga z naszych stron na pewno pojawi się na trybunach – zapewnił kajakarz.