Dwutorowa interpretacja przepisów
KONTROWERSJA KOLEJKI
Przy okazji decyzji sędziowskich w ekstraklasie dzieją się czasem wręcz cuda, co potwierdziły dwa ostatnie niedzielne mecze. W spotkaniu Pogoni z Piastem w ostatnich minutach spotkania błąd w polu karnym popełnił Tomas Huk. Nadepnął na stopę Patryka Paryzka. Początkowo sędzia Damian Sylwestrzak nie zauważył przewinienia. Nie ma jednak ludzi nieomylnych. Dlatego właśnie powstał system VAR. Sędziowie, którzy przyglądali się spotkaniu na ekranach monitorów, błąd wychwycili. Zaprosili głównego arbitra do zobaczenia sytuacji w telewizyjnych powtórkach. Po chwili została podjęta decyzja o tym, że szczecinianom należy się rzut karny. W ten sposób, po tym jak „jedenastkę” wykorzystał Efthymios Koulouris, Pogoń zdobyła ważne trzy punkty.
Analogiczna sytuacja miała miejsce w spotkaniu Jagiellonii i Legii. W 90 minucie w polu karnym białostoczan upadł Kacper Chodyna. Powtórki pokazały, że został on ostro potraktowany przez Cezarego Polaka. 21-latek zrobił praktycznie to samo, co chwilę wcześniej zrobił Huk w Szczecinie. Różnica polegała na tym, że był jeszcze brutalniejszy od słowackiego obrońcy. Nie nadepnął Chodyny w stopę, a trafił w jego piętę. Sytuacja wydawała się jednoznaczna. Szymon Marciniak co prawda nie zauważył przewinienia, ale kibice Legii wierzyli w interwencję wozu VAR. Sędzią odpowiedzialnym za wideo weryfikację był Damian Kos z Wejherowa. Jego asystentem był Bartosz Heinig z Gdańska. Żaden z nich nie podjął decyzji o tym, żeby zainterweniować i wskazać sędziemu Marciniakowi błąd. Nie poprosili także arbitra głównego o to, żeby podszedł do monitora VAR i sam zadecydował o tym, czy podyktować rzut karny. Dzięki temu w ciągu mniej więcej dwóch godzin zobaczyliśmy w ekstraklasie dwie bardzo podobne sytuacje, które zostały zinterpretowane na zupełniedwa różne sposoby. Teraz już wiemy, że jeżeli jeden zawodnik nadepnie drugiego w polu karnym, sędzia może zrobić co chce.
Kacper Janoszka