Kamil Broda jesienią zagrał w dwóch ligowych i trzech pucharowych meczach Wisły. Fot. Tomasz Kudala/PressFocus


Dwóch z problemami

Bramkarz i obrońca Wisły Kraków zakończyli obóz w Turcji z kontuzjami.

 

Kolejny etap przygotowań do piłkarskiej wiosny zespół „Białej gwiazdy” zakończy sobotnim sparingiem z Górnikiem Łęczna. Z udziału w ostatnim teście na pewno wykluczony jest David Junca, nieco większe szanse na grę ma Kamil Broda. Po powrocie do Polski zawodnicy przeszli badanie rezonansem magnetycznym, które wykazało, że lewy obrońca z Hiszpanii ma uszkodzony mięsień łydki i ma wrócić do treningów za dwa tygodnie, a więc już po pierwszym tegorocznym spotkaniu o punkty ze Stalą Rzeszów. Bramkarz w ostatnich dniach obozu w Beleku narzekał na problemy z kręgosłupem i ostatnio był poddany rehabilitacji. Dziś ma rozpocząć treningi indywidualne.

 

Obawy o bramkę

Pod nieobecność Junki trener Albert Rude nie będzie rwał włosów z głowy, zastanawiając się, kogo wystawić na lewej obronie. Zawodnik w tym sezonie jest cieniem samego siebie, także z powodu częstych urazów, które wybijają go z rytmu. Gdy rok temu przychodził do krakowskiego klubu był wyróżniającą się postacią. Świetnie spisywał się w defensywie i dobrze podłączał się do akcji na połowie rywala. W ostatnich miesiącach w dużo lepszej formie od niego byli Jakub Krzyżanowski i Dawid Szot, więc któryś z tej dwójki będzie na początku rundy podstawowym lewym obrońcą.

Nieco bardziej niepokoją problemy Brody. Wychowanek Wawelu Kraków „wskoczył” do bramki pod koniec roku, gdy w miejsce Radosława Sobolewskiego tymczasowo zespół przejął Mariusz Jop. Miesiąc temu Rude zapowiadał, że rywalizacja na tej pozycji także zaczyna się od nowa, jednak 21-latek, mający duże poparcie wśród kibiców, liczył, że utrzyma pozycję. Jego konkurentem jest Alvaro Raton, który nie ma dobrej opinii wśród fanów. Wypominają mu m.in. kosztowną pomyłkę w grudniowym spotkaniu z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza i ostatni „popis” w sparingu z Ardą Kyrdżali. Hiszpan spanikował w prostej sytuacji i podał piłkę do przeciwnika, który przelobował go z kilkudziesięciu metrów.

 

Znów miałby pecha

Gdyby się okazało, że Broda z powodu problemów zdrowotnych nie będzie mógł zagrać w pierwszych wiosennych meczach, mówilibyśmy o ogromnym pechu 22-letniego krakowianina. Rok temu był bowiem w podobnej sytuacji. Wygrał z Mikołajem Biegańskim rywalizację, ale pod koniec zgrupowania w Turcji przyplątały się problemy z kolanem, które początkowo nie wydawały się groźne. Było inaczej i musiał dłużej pauzować, przez co stracił kilka tygodni i możliwość regularnych występów w I lidze. - Mogłem na to „pracować” nawet półtora roku. Moja lewa noga jest mocniejsza i przyjmowała większe obciążenia, a prawa w tym czasie nieco „uciekała”. Nagle pojawił się silny ból, a zakres ruchu w kolanie był tak niewielki, że miałem problemy z wchodzeniem po schodach. Problem był złożony, bo kolano oddziaływało także na mięsień czworogłowy. Musiałem go przebudować, wzmocnić prawą nogę, by wszystko odpowiednio się trzymało i dolegliwości nie wróciły - tłumaczył. Wrócił do kadry na jeden mecz, ale w dwóch kolejnych znów go zabrakło z powodu ataku kolki nerkowej.

Poza Brodą i Ratonem trener Wisły nie ma wielkiego pola manewru wśród bramkarzy. Nie wyjaśniła się jeszcze przyszłość Biegańskiego, który nie pojechał na obóz, bo trwały rozmowy o jego wypożyczeniu do Stanów Zjednoczonych. Z klubu odszedł Dorian Frątczak, który nie mógł się przebić do pierwszego składu i postanowił wrócić do Hutnika Kraków. W Beleku trzecim golkiperem był 17-letni Jakub Stępak z drużyny juniorów.

 

Michał Knura