Bramkarz Wisły Oskar Mielcarz wygrał pojedynek z najlepszym snajperem GKS-u, Michałem Bednarskim (w środku). Fot. Arkadiusz Kogut/gksjastrzebie


Dwóch rannych

O losach drużyn z Jastrzębia i Puław zadecyduje dopiero ostatnia kolejka.


Nie wiadomo czy ciężar piątkowego pojedynku na Stadionie Miejskim w Jastrzębiu Zdroju przytłoczył oba zespoły, ale faktem jest, że nie było to porywające widowisko. Do przerwy gospodarze mieli dwie okazje do zdobycia gola, ale najpierw (8 min) Szymon Matuszek skiksował z kilku metrów, a potem - po dośrodkowaniu z kornera Przemysława Lecha - nad bramką główkował Sebastian Rogala (18 min). Goście najbliżej celu byli w 40 min, gdy po strzale Mateusza Klichowicza Jakub Trojanowski przeniósł futbolówkę nad poprzeczką.

W 59 min szansę na korektę wyniku zmarnował Mateusz Chmarek, który zamiast strzelać, próbował podawać do Michała Bednarskiego. W 70 min po błędzie stoperów Wisły Bednarski zabrał się z piłką, lecz przegrał pojedynek z Oskarem Mielcarzem. 10 minut później po kapitalnej akcji Krystiana Muchy lewą flanką będący w idealnej sytuacji Matuszek strzelił nad poprzeczką! W doliczonym czasie gry gospodarzom dopisało szczęście. Najpierw Trojanowski sparował piłkę na korner po strzale Klichowicza, a chwilę później kapitan Wisły trafił w spojenie słupka z poprzeczką. Remis nie gwarantuje utrzymania żadnej z tych drużyn, ale w korzystniejszym położeniu jest Wisła.



GŁOS TRENERÓW

Mikołaj RACZYŃSKI: - To był ciężki mecz gatunkowo, bo widać było presję po obu drużynach. Fajnie zaczęliśmy, bo potrafiliśmy przedostać się pod pole karne i wywalczyć kilka stałych fragmentów gry. Nie pomagały nam decyzje sędziów; każdy faul kończył się żółtą kartką. W drugiej połowie zagraliśmy dobrze w początkowych 20 minutach, ale popełniliśmy też dwa indywidualne błędy, po których rywale mieli 100-procentowe sytuacje wybronione przez Oskara Mielcarza. W końcówce po strzale Mateusza Klichowicza piłka trafiła w spojenie. Chcieliśmy wygrać i zamknąć sprawę utrzymania, dlatego jesteśmy nieco rozczarowani, ale dziękuję zawodnikom za serce włożone w ten mecz. W sobotę podejmiemy Pogoń Siedlce. Będzie ciężko, lecz nie boimy się tego starcia. Chcemy wygrać, bo nikt nie zakłada, że nie utrzymamy się w 2. lidze.

Dawid PĘDZIAŁEK: - Spotkały się drużyny znające wagę tego meczu. Wygrana jednej z nich pieczętowałaby utrzymanie, dlatego żadna nie chciała się otworzyć i było mało okazji. Uważam jednak, że nasze były lepsze. Do przerwy dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce, ale brakowało konkretów. Po zmianie stron Michał Bednarski miał sam na sam... O ambicję i waleczność nie można mieć do zawodników pretensji. Dopisujemy punkt, który niczego nie przesądza. Ostatni mecz gramy z rezerwami ŁKS-u. Wszystko jest w naszych nogach i głowach.

Bogdan Nather