W Monachium obie strony zażarcie walczyły o zwycięstwo. Gospodarze próbowali straszyć Jamalem Musialą (z lewej). Fot. PAP/EPA


Dwóch Niemców w półfinale!

Książkowa druga połowa pozwoliła Bayernowi pokonać Arsenal. Bundesliga w grze o finał ma swoich dwóch przedstawicieli!


Obaj trenerzy dokonali kosmetycznych zmian w stosunku do pierwszego starcia. Po stronie gospodarzy zmianie uległa lewa flanka. Zawieszonego za kartki Alphonso Daviesa w obronie zastąpił Noussair Mazroui, a zamiast kontuzjowanego Serge'a Gnabry'ego wystąpił nominalny lewy defensor Raphael Guerreiro. Z kolei w Arsenalu na ławkę trafił Jakub Kiwior, który przed tygodniem zaliczył słabe zawody. W jego miejsce zagrał Takehiro Tomiyasu.


O jedno podanie

Już od pierwszych minut było widać, że „Kanonierzy” nie będą mieli takiej przewagi optycznej, jaką mieli u siebie. W przeciągu pierwszych chwil dwa uderzenia oddała legenda ich lokalnego rywala, Tottenhamu, czyli rzecz jasna Harry Kane. Londyńczycy odpowiedzieli szarżami Gabriela Martinelliego, chyba najaktywniejszego w zespole przed przerwą. To właśnie on stanął przed dogodną szansą na strzelenie gola w 31 minucie, kiedy niepilnowany w „szesnastce” trafił wprost w Manuela Neuera. Po stronie monachijczyków najbardziej obiecujące uderzenie oddał Jamal Musiala, ale zdecydowanie brakowało „stuprocentówek”. Wyrównanie tego spotkania oddały statystyki pierwszej połowy, kiedy Arsenal wykonał... tylko jedno podanie więcej od Bayernu!


Potężna główka

Można było odnieść wrażenie, że Bawarczycy wznowili grę po przerwie szybciej niż Wyspiarze. Po kilkudziesięciu sekundach... dwukrotnie ostemplowali słupek bramki Davida Rayi. Najpierw centrę Joshui Kimmicha „przedłużył” Leon Goretzka, a potem wszystko dobił (po rykoszecie) Guerreiro. Arsenal szukał okazji do odegrania się, ale... prawie wpakował „samobója” autorstwa Gabriela Magalhaesa. Kluczowa okazała się 64 minuta. Guerreiro wyczekał odpowiedniej chwili i dośrodkował, a w pole karne zza pleców obrońców wbiegł rozpędzony Kimmich i potężną „główką” wpakował piłkę do siatki. „Kanonierzy” starali się zabezpieczać przed kontrami Bayernu, ale gospodarze podbudowani trafieniem szukali okazji do podwyższenia, korzystając głównie z szybkości Leroya Sane i techniki Musiali. Arsenal zaś aż do 88 minuty czekał, aby oddać w ogóle drugi strzał po przerwie (próbował z ostrego kąta Martin Odegaard)... Pierwszy nie zasługiwał na jakiekolwiek odnotowanie.


Powtórka z 2013 roku?

Bayern grał bardzo mądrze. Efektywnie oddalał grę od własnego pola karnego, starając się jak najczęściej grać na połowie gości. Natomiast kiedy przyjezdni już mieli piłkę, środek i flanki Niemców były jak zabetonowane. Konsekwencja taktyczna Bawarczyków mogła imponować, tym bardziej że nie preferowali bezczelnej i najprostszej możliwej gry na czas. Trzeba jednak przyznać, że mecz kończyli... z 4 środkowymi obrońcami na murawie. To jednak dało pożądane skutki. Wyjadacze z Monachium po raz pierwszy od 2020 roku awansowali do Ligi Mistrzów – gdy w erze covida wygrali ją z Hansim Flickiem na ławce. Co jednak najważniejsze, w 1/2 finału zagrają dwie ekipy z Bundesligi! Swoją robotę wykonali także dortmundczycy i kto wie, czy nie zobaczymy powtórki z 2013 roku. Wówczas w finale na Wembley zmierzyły się Bayern i Borussia. W tym roku decydujące spotkanie również zawita do Londynu...

Piotr Tubacki


Bayern Monachium – Arsenal 1:0 (0:0). Pierwszy mecz 2:2. Awans Bayern

1:0 – Kimmich (64)

BAYERN: Neuer – Kimmich, de Ligt, Dier, Mazraoui (76. Kim) – Goretzka, Laimer – Sane (89. Upamecano), Musiala, Guerreiro – Kane. Trener Thomas TUCHEL

ARSENAL: Raya – White, Saliba, Magalhaes, Tomiyasu (86. Nketiah) – Odegaard, Jorginho (68. Jesus), Rice – Saka, Havertz, Martinelli (68. Trossard). Trener Mikel ARTETA

Sędziował Danny Makkelie (Holandia). Żółte kartki: Laimer, Kimmich – White, Jesus