Dwóch na testach

Napastnik i pomocnik rozpoczęli wczoraj testy medyczne przed podpisaniem kontraktów z Wisłą.

 

Krakowianie sprowadzili 30-letniego Algierczyka Billela Omraniego i są o krok od transferu o rok starszego Ghańczyka Richarda Boatenga Welbecka. Ich umowy mają obowiązywać do końca sezonu, ale – jak informuje „Dziennik Polski” – kontrakt z Boatengiem Welbeckiem ma zawierać opcję przedłużenia. Obaj są wolnymi zawodnikami.

 

Omrani wychował się w Marsylii i szkolił w znanym Olympique’u, ale nie przebił się do pierwszej drużyny. Rozegrał tam 10 meczów i strzelił jednego gola. Bardzo długo występował w lidze rumuńskiej. W CFR Kluż w krajowych i międzynarodowych rozgrywkach zaliczył 209 występów, w których zdobył 47 goli i miał 42 asysty. W najlepszym okresie interesowali się nim Anglicy, ale nie porozumieli się z jego klubem w sprawie kwoty odstępnego. W ostatnim czasie reprezentował FCSB i Petrolul. Był młodzieżowym reprezentantem Francji, zadebiutował także w pierwszej reprezentacji Algierii.

Boateng Welbeck ma być natomiast wzmocnieniem na pozycję nr 8. Ostatnio występował w Izraelu (Maccabi Bnei Reineh i Hapoel Petah Tikva). Miał problemy zdrowotne i w tym sezonie przebywał na boisku jedynie 67 minut. Zna się z trenerem Albertem Rude. Piłkarz ma na koncie 167 meczów w III lidze hiszpańskiej i 113 na drugim szczeblu rozgrywek. W Krakowie liczą, że będzie wzmocnieniem na wzór Jamesa Igbekeme, który potrafił, choć nie zawsze, pomagać drużynie. Dodatkowo krakowianie mają obecnie kłopoty na tych pozycjach, bo w tym sezonie nie zagra już Bartosz Talar (operacja po zerwaniu więzadła krzyżowego), a po artroskopii kolana jest Patryk Gogół.

 

– Środek pola to serce drużyny, muszą to być najlepiej obsadzone pozycje. Zespół zyskuje, gdy rywalizacja jest większa. Jeżeli ktoś przyjdzie i ją wzmocni, to wszyscy będą musieli podnieść swój poziom, bo każdy chce grać – komentuje Igor Sapała, który w piątek zastępował pauzującego za kartki Marca Carbo. 28-latek nie może być zadowolony z wyniku i gry „Białej gwiazdy” przeciwko GKS-owi Tychy. – Za późno ruszyliśmy na GKS. Zabrakło nam trochę czasu, ale gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Był moment, kiedy poczuliśmy, że możemy strzelić bramkę i było blisko. Zabrakło szczęścia i wykończenia. Wiedzieliśmy, że w końcówce goście mogą nieco opaść z sił, bo grali trzy dni wcześniej. To był moment, który trzeba było wykorzystać.

Michał Knura