Dwie godziny rozmów

W Rakowie zastanawiają się, co zrobić z tymi wyjazdami. „To najpoważniejszy kryzys od 2016 roku” - pisze Michał Świerczewski.


Porażka Rakowa w Gliwicach była potwierdzeniem tego, o czym mówi się od jakiegoś czasu: częstochowianie są w kryzysie i choć tabela ligowa do końca tego nie odzwierciedla, pokazują to wyniki zespołu na wyjazdach. Już po premierowym meczu wiosną, gdy Warta wygrała z „medalikami” u siebie, sygnalizowaliśmy, że był to 5. z rzędu mecz Rakowa w roli gościa w ekstraklasie, który nie zakończył się zwycięstwem ekipy spod Jasnej Góry. Słabość wyjazdową podopiecznych Dawida Szwargi obnażyła w ostatni weekend także Stal Mielec (0:0), a we wtorek lepszy w Gliwicach był Piast. Ta ostatnia porażka jest najbardziej bolesna, bo wykluczyła częstochowian z walki o Puchar Polski.


„Niestety, staliśmy się ligowym średniakiem. Nie ma sensu się oszukiwać, to nasz najpoważniejszy kryzys od 2016 r. Zebrałem wtedy trochę doświadczeń. Spróbujemy tą sytuacją zarządzić” – napisał na swoim profilu na portalu „X” właściciel Rakowa, Michał Świerczewski. Takim słowom trudno się dziwić, bo ambicje po sięgnięciu po mistrzostwo Polski w Częstochowie z pewnością są duże. Tymczasem zespół ma małe szanse na powtórzenie zeszłorocznego wyczynu, a dodatkowo odpadł z rozgrywek w krajowym pucharze. Po wtorkowym spotkaniu w Gliwicach drużyna wróciła do Częstochowy i w budynku klubowym spotkała się właśnie ze Świerczewskim. Obecni byli na niej piłkarze oraz sztab szkoleniowy. Jak poinformował Tomasz Włodarczyk z serwisu „Meczyki”, podczas dwugodzinnych rozmów nie zdecydowano się na zakończenie współpracy ze Szwargą, jak niektórzy mogli przypuszczać. Trener na pewno pozostanie na stanowisku, przynajmniej do najbliższego meczu z Lechem Poznań.


Starcie z Piastem po raz kolejny udowodniło, że Rakowowi brakuje wiele do tego, co prezentował w poprzednich rozgrywkach. Zdaje sobie z tego sprawę również szkoleniowiec zespołu. - To nie jest to, do czego przyzwyczaił Raków. Można przegrać mecz, ale sposób, w jaki ponieśliśmy porażkę z Piastem, nie przystoi takiej drużynie. Można mówić o taktyce, zawodnikach, decyzjach personalnych itd., natomiast trzy stracone bramki ze stałych fragmentów gry zawsze wiążą się z nastawieniem, podejściem, wygraniem pojedynku. Tego nam dzisiaj brakowało. Przy drugim golu Piast wepchnął nam piłkę do bramki i pokazał, jak ważna była determinacja w polu karnym. Oczywiście biorę odpowiedzialność za tę porażkę na siebie. To ja przygotowywałem zawodników do tego meczu, więc ja jestem głównym winowajcą - stwierdził Dawid Szwarga. Kacper Janoszka