Dwa razy Paluszek
Śląsk kryzys ma za sobą. Pokazał to wygrany mecz w Radomiu.
Oba zespoły potraktowały spotkanie o 1/8 Pucharu Polski poważnie. Nie było eksperymentowania ze składami, a w obu zespołach pokazali się liderzy. Pierwszy fragment gry to przewaga drużyny prowadzonej przez Jacka Magierę. Zaraz na początku po dobrym dograniu Jakuba Świerczoka przed szansą na zdobycie gola stanął Tomasso Guercio, ale minimalnie chybił po strzale głową. Potem radomian przed stratą gola uchronił bardzo dobrze interweniujący Maciej Kikolski, który zatrzymał futbolówkę po uderzeniu głową Świerczoka z najbliższej odległości. Radomiak? Gospodarze też mieli swoje okazje. Przed upływem drugiego kwadransa fatalne pudło zaliczył Vagner Dias. Potem świetnie uderzał Rafał Wolski, ale bardzo dobrze interweniował Rafał Leszczyński, parując piłkę końcówkami palców. To był już okres gry, kiedy gra się mocno zaostrzyła, a prowadzący mecz Daniel Stefański raz za razem sięgał po żółty kartonik. W przeciągu dwudziestu kilku minut, między 25 minutą a końcówką z pierwszej połowy z doliczonymi minutami pokazał łącznie… osiem żółtych kartek, po cztery dla każdej ze stron!
Kiedy wydawało się, że pierwsza część zakończy się bezbramkowym remisem, do siatki trafił Aleksander Paluszek. Wysoki środkowy obrońca wrocławian wykorzystał dobre dośrodkowanie Piotra Samca-Talara i uderzeniem głową zdobył ważnego gola. Piłka odbiła się od murawy, poprzeczki i wpadła do siatki. Dla 23-letniego piłkarza to ważny moment. W tym sezonie mało przecież grał. Wskoczył do podstawowego składu ledwie przed 10 dniami, a ten okres naznaczony jest znacząco lepszą grą i wynikami wicemistrza Polski.
Nie był to koniec strzeleckich popisów wysokiego, bo mierzącego 191 centymetrów defensora. Po niewiele ponad godzinie ponownie celnym uderzeniem głową wpisał się na listę strzelców! Tym razem asystę zaliczył Petr Schwartz. Śląsk w ogóle mógł prowadzić wyżej, ale dobrych sytuacji nie wykorzystał szarpiący z przodu Świerczok.
Gospodarze, którzy w poprzedniej rundzie po dogrywce wyeliminowali Górnika w Zabrzu, niewiele byli w stanie zdziałać. Nic nie pomagały też zmiany dokonywane przez Bruno Baltazara. Na dodatek w końcówce zostali dobici przez rezerwowego we wtorek Sebastiana Musiolika.
(zich)