Dwa oblicza remisu

Nowy nabytek Miedzi Legnica Jacek Podgórski (z lewej) nie do końca był zadowolony z remisu w Tychach. Fot. PressFocus

Dwa oblicza remisu

GKS Tychy i Miedź Legnica na inaugurację sezonu podzieliły się punktami i... mieszanymi uczuciami.

Po niedzielnym meczu zakończonym „tradycyjnym” remisem w starciach GKS-u Tychy z Miedzią Legnica zawodnicy obu drużyn schodzili do szatni zawiedzeni. - Z przebiegu meczu wynik 2:2 uważam za sprawiedliwy – stwierdził pozyskany z Korony Kielce 29-letni zawodnik legniczan Jacek Podgórski. – Oczywiście chcieliśmy wygrać i dobrze zacząć ten sezon. Punkt na wyjeździe nie jest złym rezultatem, ale gdy w 85. minucie gry strzela się gola na 2:1, to strata bramki w ostatnich sekundach pozostawia wielki niedosyt. To boli, ale to dopiero początek i myślę, że nasza gra, a co za tym idzie także wyniki, z meczu na mecz będą coraz lepsze. Z tyszanami mecz był wyrównany. GKS to bardzo fizyczna drużyna. Nie spodziewałem się, że aż tak. Dużo chłopaków po metr dziewięćdziesiąt, dużo dalekich podań. Natomiast po nas spodziewałem się więcej gry, ale może to taki zły miłego początek, bo chcemy grać piłką i mam nadzieję, że w kolejnych meczach będziemy już oglądać Miedź lepiej grającą w piłkę. W Tychach nie udało się wygrać, choć bardzo chcieliśmy zdobyć 3 punkty, ale nic z tym już nie możemy zrobić, więc w piątek postaramy się odkuć u siebie ze Stalą Stalowa Wola, a następnie punktować w kolejnych spotkaniach. Naszym celem jest… skupianie się na najbliższym meczu, a mówienie o awansie zostawiamy kibicom - zakończył Podgórski.


Tychy też boli


O ile jednak w Legnicy słowo „awans odmieniane jest przez wszystkie przypadki, to w Tychach oficjalna wersja brzmi „zdobyć minimum 50 punktów i znaleźć się w pierwszej szóstce”. Oczywiście im więcej punktów i im wyżej w tabeli, tym lepiej, a osobą, która ma poprowadzić zespół Dariusza Banasika do sukcesu, jest Rafał Makowski. Ten potwierdził swoją rolę w zespole, strzelając gola na 1:1 i był bez wątpienia rozgrywającym z prawdziwego zdarzenia. Zmieniał pozycję na boisku. Był „pod grą”. Dyrygował tempem akcji gospodarzy i czuł się dobrze w roli piłkarza kluczowego dla trójkolorowych. - Bardzo się cieszę z tego trafienia – powiedział nowy zawodnik GKS-u Tychy, grający poprzednio w węgierskiej ekstraklasie. – Na pewno to mi pomoże mentalnie, żeby w każdym meczu być jak najlepiej dysponowanym. W tej chwili dominuje jednak uczucie niedosytu. Boli to, że tak głupio straciliśmy dwie bramki, bo z przebiegu meczu uważam, że byliśmy stroną dominującą. Stworzyliśmy sobie więcej groźnych sytuacji, ale brakowało tego wykończenia i tak jak mówię, to boli. Z drugiej jednak strony, w myśl starej piłkarskiej zasady, jeżeli nie da się wygrać, to trzeba zremisować - zaznaczył Makowski.


Nieźle to wyglądało


Dodajmy, że tyszanie ten remis wywalczyli, strzelając gola w 89. minucie, a więc w pierwszym meczu sezonu pokazali, że potrafią walczyć do końca. - Determinacji nam nie brakowało – podkreślił wychowanek Legii Warszawa, zbliżający się do 28. urodzin. – Jednak pierwsza połowa nie była w naszym wykonaniu taka, jaką chcieliśmy zagrać. Nie była zła, ale schodziliśmy na przerwę, przegrywając 0:1. W drugiej połowie wyszliśmy już lepiej nastawieni z większym charakterem, co było widać i też się cieszę, że te bramki padły. Potwierdziły, że dobrze przepracowaliśmy okres przygotowawczy. Cieszę się, że trafiłem do drużyny od samego początku tego okresu, więc miałem czas, żeby się zgrać z chłopakami. Dużo też zawodników z poprzedniego sezonu zostało w zespole, więc wiedzieli, czego trener od nich wymaga, a ja znam trenera i jego wizję gry od dawna, więc doszedłem do drużyny i nieźle to wyglądało.


Grać jeszcze lepiej


- To, że nie było mnie przez dwa i pół roku na polskich boiskach, niewiele zmieniło. Cały czas uważnie śledziłem, czy to poczynania ekstraklasy, czy też I ligi, więc wiedziałem, z czym to się je, czego się spodziewać. Wcześniej grałem też w tych ligach więc – choć troszkę się zmieniło, bo piłka zmienia się każdego dnia – potrafiłem się szybko przystosować. Myślę, że jako drużyna nie mamy się czego obawiać i miejsca od jeden do sześć – nie będę kłamał – nas interesują. Czy to awans bezpośredni, czy po barażach jest naszym celem. Jesteśmy bardzo dobrą drużyną. Pokazaliśmy to już, ale jeszcze nie do końca, bo myślę, że potrafimy grać jeszcze lepiej i na pewno to pokażemy w kolejnych spotkaniach – zakończył Makowski.

Jerzy Dusik