Dwa mecze, jedenaście goli
Legia zaczęła strzelać dopiero w drugiej połowie, ale mimo tego zdeklasowała rywala.
Trener Goncalo Feio zapowiadał, że na rewanżowy mecz w Walii nie weźmie ważnych graczy i tak zrobił. W Polsce zostali m.in. Luquinhas, Marc Gual i Paweł Wszołek, czyli czołowi zawodnicy, którzy w poprzednim meczu ligowym grali w wyjściowej jedenastce. Sześciobramkowa przewaga była wystarczająca do tego, żeby portugalski szkoleniowiec mógł na Wyspach przeprowadzać eksperymenty. Dlatego w składzie znalazł miejsce dla Gabriela Kobylaka oraz Jordana Majchrzaka.
Rewolucja w składzie spowodowała, że mecz nie był przyjemny do oglądania. Na murawie niewiele się działo, a Legia w ofensywie była kompletnie nieskuteczna. Gdy już zagrażała walijskiemu bramkarzowi, sędzia odgwizdywał spalone. Warszawianie nie mieli dobrego pomysłu na to, jak skutecznie zaatakować rywali. Tym samym pierwsza połowa niespodziewanie zakończyła się bezbramkowym remisem. Trener Feio pozostawał jednak spokojny. W pierwszym spotkaniu Legia także lepiej zaczęła grać po zmianie stron. Portugalczyk musiał zaprezentować poważną mowę motywacyjną w szatni, bo po rozpoczęciu drugiej części zmagań zobaczyliśmy na murawie zupełnie odmieniony zespół ze stolicy.
Wystarczyło jedno długie podanie do Bartosza Kapustki, żeby Legia wyszła na prowadzenie. 27-latek już w 8. sekundzie (!) drugiej połowy wpisał się na listę strzelców. Świetnie przyjął futbolówkę, dzięki czemu znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i pewnie wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. Dwie minuty później goście byli już na dwubramkowym prowadzeniu, a Kapustka tym razem asystował. Dośrodkował z rzutu wolnego, a w polu karnym akcję strzałem głową zakończył Artur Jędrzejczyk. Na tym Legia jednak nie poprzestała. W 54. minucie Tomasz Pekhart pokonał Stephena McMullana po dokładnym podaniu w pole karne Ryoyi Morishity.
W tym momencie trener Feio zdecydował, że wystawiona przez niego jedenastka swój cel wykonała i zaczął dokonywać zmian. Na murawie zameldowali się młodzi Jan Ziółkowski, Wojciech Urbański oraz Jakub Adkonis, a potem także Jakub Żewłakow, syn Michała, byłego reprezentacyjnego obrońcy. Szansę debiutu otrzymał także Jean-Pierre Nsame, na którego kibice Legii czekali od kilku tygodni, gdyż leczył kontuzję mięśniową. Już chwilę po zameldowaniu się na murawie Kameruńczyk trafił do siatki, ale był na spalonym. Jednak już w 72. minucie nie było mowy o błędzie snajpera. Wojciech Urbański zagrał na wolne pole do Nsame, a ten sprytnym lobem pokonał golkipera.
Kolejny cios także zadał debiutant. Sergio Barcia zaprezentował swoje umiejętności w walce w powietrzu. Po dośrodkowaniu Morishity zdobył piątą i ostatnią bramkę dla Legii. Caernarfon przegrał, kończąc mecz w osłabieniu. Legia natomiast już może przygotowywać się do dwumeczu z Broendby.
Kacper Janoszka
Caernarfon Town – Legia Warszawa 0:5 (0:0). W pierwszym meczu 0:6. Awans Legia
0:1 – Kapustka, 46 min, 0:2 – Jędrzejczyk, 48 min (głową), 0:3 – Pekhart, 54 min, 0:4 – Nsame, 72 min, 0:5 – Barcia, 83 min
CAERNARFON: McMullan – Owen, Sears, Williams, Jones (74. Evans), Faux (61. Hill), Mendes (61. Downey), Gosset, Lloyd – Thomas (55. Williams), Clarke (55. Davies). Trener Richard DAVIES.
LEGIA: Kobylak – Pankov (57. Ziółkowski), Jędrzejczyk, Barcia – Chodyna, Kapustka (57. Urbański), Celhaka (57. Adkonis), Morishita, Kun – Majchrzak (74. Żewłakow), Pekhart (57. Nsame). Trener Goncalo FEIO.
Sędziował Ivar Orri Kristjansson (Islandia). Żółte kartki: Williams, Mendes, Sears, Owen – Jędrzejczyk. Czerwona kartka Sears (86. druga żółta).