Ponad dwie godziny czekali na rozstrzygnięcie kibice w Białymstoku. Bohaterem został angolski napastnik, który wszedł na boisko z ławki. Fot. Michał Kość/Press Focus


Dwa ciosy Pululu

Dzięki bramce w doliczonym czasie dogrywki Jagiellonia zameldowała się w półfinale Pucharu Polski.


W miniony weekend w lidze oba zespoły podzieliły się punktami ze swoimi rywalami, przy czym bardziej z wywalczonego „oczka” cieszyli się w Kielcach. Korona uratowała remis w starciu z Legią, podczas gdy w Białymstoku Jagiellonia zdobyła punkt z Ruchem Chorzów.


Seria szans

We wczorajszym starciu po 45 minutach także był remis. Obaj trenerzy przed meczem zapowiadali, że bardzo poważnie traktują pucharowy bój, ale nie obyło się bez zmian w składach. Swoją szansę dostało kilku graczy, którzy ostatnio grali nieco mniej. Pierwsza połowa nie przyniosła zbyt wielu emocji. Groźniejsza była „Jaga”, ale podobnie jak goście z Kielc – nie stworzyła zbyt wielu bramkowych okazji. Najlepszą szansę – a w zasadzie serię szans – zespół z Białegostoku miał w 42 minucie. W przeciągu kilku sekund miejscowi oddali trzy strzały na bramkę gości. Po jednym z nich, autorstwa Jarosława Kubickiego, piłka odbiła się od słupka, a dobitka została zatrzymana przez Xaviera Dziekońskiego.


Więcej szkody niż pożytku

W ekipie z Kielc przed przerwą najlepsze wrażenie pozostawił po sobie Mariusz Fornalczyk, który przejawiał dużą ochotę do gry i stwarzał największe zagrożenie pod bramką Jagiellonii. Na drugą połowę Korona wyszła z trójką nowych graczy i z wielkimi chęciami. Już w 51 minucie goście mogli objąć prowadzenie. Danny Trejo w doskonałej sytuacji trafił jednak w rękę bramkarza „Dumy Podlasia”. Kilka minut później na potrójną zmianę zdecydował się także szkoleniowiec gospodarzy, ale przyniosła ona... więcej szkody niż pożytku. Chaos po wejściu nowych piłkarzy z premedytacją wykorzystali przyjezdni już kilkadziesiąt sekund później. Kapitalnym podaniem z głębi pola popisał się Hiszpan Nono, a Martin Remacle z zimną krwią umieścił piłkę w bramce Jagiellonii. Po godzinie gospodarze musieli więc gonić wynik, ale opornie im to szło. Goście z kolei czekali na swoje szanse w kontratakach.


Skuteczny Angolczyk

Publiczność w Białymstoku coraz bardziej zaczynała się niecierpliwić, widząc to, co dzieje się na murawie, ale w 80 minucie miała w końcu powody do radości. Fatalne zagranie Dominica Zatora przejął Afimico Pululu i znalazł się sam na sam z bramkarzem Korony. Rezerwowy gracz „Jagi” nie zmarnował doskonałej okazji, pakując piłkę między nogami Dziekońskiego do bramki. Osiem minut później goście z Kielc mogli po raz drugi wyjść na prowadzenie, ale Jewgienij Szykawka w dogodnej sytuacji trafił w kolegę z zespołu i potrzebna była dogrywka. Przez pierwszy kwadrans nic się nie działo. Na początku drugiej połowy przed szansą na zadanie decydującego ciosu stanął Jesus Imaz, ale po jego strzale piłka odbiła się od słupka. Gdy wydawało się, że potrzebne będą rzuty karne, w doliczonym czasie znów w roli głównej wystąpił Pululu. Angolczyk wykorzystał błąd Marcela Pięczka i zdobył bramkę na wagę awansu do półfinału. Krzysztof  Polaczkiewicz


Jagiellonia Białystok – Korona Kielce 2:1 (0:0, 1:1)

0:1 – Remacle, 58 min, 1:1 – Pululu, 80 min, 2:1 – Pululu, 120+2 min

JAGIELLONIA: Abramowicz – Sacek, Skrzypczak, Dieguez, Lewicki (57. Wdowik) – Romańczuk, Nguiamba (57. Nene) – Marczuk (81. Kupisz), Kubicki (57. Pululu), Hansen (67. Łaski) – Imaz. Trener Adrian SIEMIENIEC

KORONA: Dziekoński – Godinho, Zator, Trojak (46. Malarczyk), Pięczek – Hofmeister – Podgórski (46. Nono), Remacle, Trejo (67. Czyżycki), Fornalczyk (83. Błanik) – Dalmau (46. Szykawka). Trener Kamil KUZERA

Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 7280. Żółte kartki: Pululu – Czyżycki.