Sport

Duński pechowiec

Wicemistrza Polski czeka w Łodzi trudna przeprawa z wiceliderem tabeli.

Na razie pomocnik Śląska Patrick Olsen musi uzbroić się w cierpliwość... Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus

ŚLĄSK WROCŁAW

W niedzielnym meczu wyjazdowym z Widzewem Łódź w zespole wicemistrza Polski zabraknie kilku kontuzjowanych zawodników. Na boisku na pewno nie pojawią się obrońcy Łukasz Bejger i Mateusz Bartolewski, napastnik Junior Flor Eyamba, a najprawdopodobniej nie zagra także pomocnik Patrick Olsen. Bez cienia przesady można powiedzieć, że największym pechowcem w tej grupie jest 30-letni Duńczyk, który w przeszłości piastował nawet funkcję kapitana.

Szklany” staw skokowy

Piłkarz, który dołączył do drużyny z Oporowskiej zimą 2022 roku, do tej pory rozegrał w ekstraklasie 68 meczów, w których trzykrotnie wpisał się na listę strzelców. Przed inauguracją bieżących rozgrywek Olsen doznał kontuzji stawu skokowego i gdy wydawało się, że lada moment powróci do gry, podczas treningu uraz się odnowił! Jak pech, to pech.

Od momentu przyjazdu do Polski wychowanek Broendby był podstawowym zawodnikiem Śląska. W tym sezonie nie zagrał jednak jeszcze nawet minuty. Opuścił dwa mecze ligowe (z Lechią Gdańsk i Piastem Gliwice) oraz pierwsze spotkanie 2. rundy kwalifikacji Ligi Konferencji Europy z wicemistrzem Łotwy Rygą FC. Nie tylko kibice wrocławskiej drużyny oczekiwali powrotu Duńczyka na boisko, prognozy lekarskie wydawały się optymistyczne, bo miał on być do dyspozycji trenera Jacka Magiery w rewanżowym spotkaniu z Łotyszami. - Na jednym z treningów Patrick Olsen doznał kontuzji stawu skokowego - powiedział na konferencji prasowej przed pierwszym meczem z Rygą szkoleniowiec Śląska. - Nie powiem, czy będzie gotowy na środę. Nasi fizjoterapeuci robią wszystko, żeby tak było. W tym momencie jest na to 50 procent szans. Czekamy na kolejne dni. Myślę, że na rewanż z Rygą na sto procent będzie gotowy.

Równanie z niewiadomą

Okazało się, że nadzieje 47-letniego szkoleniowca wicemistrza Polski okazały się płonne. Olsen co prawda znalazł się w kadrze meczowej, ale spędził 90 minut na ławce rezerwowych. Jak się później okazało, pomocnikowi wrocławskiej drużyny podczas jednego z ostatnich treningów kontuzja się odnowiła i jego gra w tym spotkaniu była wykluczona. - Na wcześniejszej konferencji prasowej mówiłem, że ma szansę zagrać, ale na jednym z ostatnich treningów uraz się odnowił - wyjaśnił „Magic”. - Dlatego nie było możliwości, by wprowadzić go na boisko.

Duńczyka zabrakło również w Szwajcarii, do której nawet nie poleciał. Nie wiadomo też, czy będzie gotowy do niedzielnej potyczki w ekstraklasie z Widzewem Łódź. Urodzony w Tarnby zawodnik może mówić o wyjątkowym pechu na początku obecnego sezonu. Pod jego nieobecność w środku pola kibice oglądali Jakuba Jezierskiego, Filipa Rejczyka oraz Marcina Cebulę.

Nie zamierza kombinować

W niedzielnej potyczce Śląsk zmierzy się z wiceliderem tabeli i to na jego boisku. Goście przyjadą do Łodzi po pucharowym meczu w Szwajcarii z Sankt Gallen, ale trener widzewiaków Daniel Myśliwiec nie uważa tego za handicap swojej drużyny. - W rundzie wiosennej graliśmy ze Śląskiem po 120-minutowym meczu z Wisłą Kraków, w dodatku mając problemy kadrowe - przypomniał niespełna 39-letni szkoleniowiec. - Wtedy przed konferencją trener Magiera mówił, że poważne drużyny, które chcą grać w europejskich pucharach, nie muszą przekładać spotkań. Zakładam, że w drugą stronę wygląda to tak samo i to nie jest handicap. Musimy koncentrować się na tym, jakie mechanizmy chcemy wypracować. W pierwszym meczu nie było ich widać, w drugim i trzecim było o wiele lepiej. Nie możemy szukać inspiracji wśród innych drużyn, tylko grać po swojemu. Nie będziemy zbierać profitów za fajne pomysły, tylko za skuteczne. Chcemy dokładać małą łyżeczką, a nie zachłysnąć się tym, że po trzech kolejkach mamy siedem punktów. Wychodzę z założenia, że jeżeli idzie nieźle, to nie ma sensu kombinować, tylko robić swoje.

Bogdan Nather