Duńska eksplozja w krainie wygasłych wulkanów
Jonas Vingegaard (Team Visma-Lease a Bike) wygrał 11. etap Tour de France z metą w ośrodku narciarskim Le Lioran. Na końcowych metrach Duńczyk, który triumfował w dwóch ostatnich edycjach Wielkiej Pętli, wyprzedził Słoweńca Tadeja Pogacara (UAE Team Emirates), który pozostał liderem imprezy.
Środowy odcinek, który prowadził szosami Masywu Centralnego przez krainę wygasłych wulkanów, przyniósł wiele emocji. Od początku do końca ścigano się w niesamowitym tempie. Z uwagi na górski charakter trasy (w sumie ponad cztery tysiące metrów przewyższenia na 211 kilometrach) organizatorzy założyli, że w najszybszym przypadku najlepsi kolarze dotrą do mety tuż przed godziną 17. Tymczasem zwycięzca był na niej już pół godziny wcześniej.
Znaczący wpływ na niezwykle wysoką (ponad 42 km/h!) średnią całego etapu miało to, co działo się na jego początku. Ataki zaczęły się tuż po samym starcie, ale ucieczka dnia uformowała się dopiero po niespełna dwóch godzinach rywalizacji. W tym czasie kolarze, choć trasa wcale nie była płaska, przejechali blisko 100 kilometrów. Zawrotna prędkość!
W prowadzącej grupie ostatecznie znalazło się 10 uciekinierów. Prowadzony przez kolarzy UAE Team Emirates peleton nie pozwolił im jednak odjechać na więcej niż dwie minuty. A to oznaczało, że lider Wielkiej Pętli będzie chciał wygrać kolejny etap.
Cztery najtrudniejsze podjazdy znajdowały się na ostatnich 50 kilometrach. Na pierwszym z nich, Col de Neronne, ucieczka jeszcze przewodziła stawce. Sytuacja znacząco zmieniła się na drugim - to właśnie na Puy Mary Pas de Peyrol (1581 m.n.p.m, premia górska pierwszej kategorii) rozstrzygnęły się losy etapu. Brytyjczyk Adam Yates, pomocnik Pogacara, wjeżdżał na przełęcz tak szybko, że nie tylko dogonił ostatniego, dzielnego uciekiniera, którym był Irlandczyk Ben Healy (EF Education-Easy Post), ale do ledwie kilku kolarzy ograniczył czołową grupę. Tym samym świetnie przygotował atak Słoweńcowi, który ruszył do przodu na najbardziej stromym fragmencie wspinaczki.
Na szczycie Pogacar nieznacznie wyprzedzał Vingegaarda, nieco dalej jechali inny wielcy - Słoweniec Primoż Roglić (Red Bull-BORA-hansgrohe) i Belg Remco Evenepoel (Soudal Quick-Step). Znaczy bez niespodzianek, czterej główni faworyci do końcowego zwycięstwa w komplecie.
Vingegaard, który do tej pory w górach spisywał się gorzej od Pogacara, dogonił go na Col de Pertus. Tam jeszcze przegrał rywalizację o bonusowe sekundy, ale na końcowym podjeździe w ośrodku narciarskim Le Lioran minimalnie wyprzedził Słoweńca. Tym samym wygrał pierwszy w tej edycji, a w ogóle czwarty etap Tour de France.
Niespełna 28-letni Duńczyk, zwycięzca dwóch poprzednich Wielkich Pętli, miał niezwykle udany początek tego sezonu. Z dużą przewagą wygrał najpierw hiszpański wyścig O Gran Camino, a potem prestiżowe Tirreno - Adriatico. Na początku kwietnia strasznie się jednak rozbił w kraksie na zjeździe w trakcie Wyścigu Dookoła Kraju Basków. Do szpitala trafił przytomny i w stabilnym stanie, ale ze złamaniami obojczyka i żeber, do tego zdiagnozowano u niego odmę płucną. Wyszedł z niego po niespełna dwóch tygodniach i wtedy nie było jeszcze wiadomo, kiedy wsiądzie na rower. Proces rekonwalescencji przebiegał jednak szybko i skutecznie, co pozwoliło wrócić do treningów już na początku czerwca. W tym samym miesiącu zapowiedział, że weźmie udział w Tour de France.
- Towarzyszy mi dziś wiele emocji. Powrócić w taki sposób po tamtym wypadku znaczy dla mnie bardzo wiele. Nie udałoby mi się przejść przez wszystkie te problemy i przeciwności bez wsparcia mojej rodziny - podkreślał na mecie mocno wzruszony.
W klasyfikacji generalnej na czterech pierwszych miejscach nic się nie zmieniło. Pogacar powiększył przewagę nad Evenepoelem do 1.05, trzeci jest Vingegaard - 1.14, a Roglić traci 2.45. Jedyny Polak w imprezie, niezwykle aktywny w pierwszej części środowego etapu Michał Kwiatkowski (Ineos Grenadiers), zajmuje 57. pozycję ze stratą ponad godziny do lidera.
W czwartek kolarzy czeka blisko 204-kilometrowy etap z Aurillac do Villeneuve-sur-Lot. W pierwszej części pagórkowaty, z przewagą zjazdów nad podjazdami, potem raczej płaski. Są więc spore szanse, że tym razem ucieczka dojedzie do mety, o ile pozwolą jej na to grupy z najlepszymi sprinterami walczącymi o zieloną koszulkę.
Wyniki 11. etapu, Evaux-les-Bains - Le Lioran, 211 km: 1. Jonas Vingegaard (Dania/Team Visma-Lease a Bike) 4:58.00, 2. Tadej Pogacar (Słowenia/UAE Team Emirates) ten sam czas, 3. Remco Evenepoel (Belgia/Soudal-Quick-Step, 4. Primoz Roglić (Słowenia/Red Bull-BORA-hansgrohe) obaj strata 25 s., 5. Giulio Ciccone (Włochy/Lidl-Trek) 1.47, 6. Joao Almeida (Portugalia/UAE Team Emirates), 7. Adam Yates (W. Brytania/UAE Team Emirates), 8. Mikel Landa (Hiszpania/Soudal-Quick-Step) wszyscy strata 1.49, 9. Carlos Rodriguez (Hiszpania/Ineos Grenadiers) 1.55 10. Felix Gall (Austria/Decathlon-AG2R-La Mondiale) 2.38 ... 62. Michał Kwiatkowski (Ineos Grenadiers) 25.17.
Klasyfikacja generalna: 1. Pogacar 45:00.34, 2. Evenepoel 1.06, 3. Vingegaard 1.14, 4. Roglić 2.15, 5. Almeida 4.20, 6. Rodriguez 4.40, 7. Landa 5.58, 8. A. Yates 6.59, 9. Juan Ayuso (Hiszpania/UAE Team Emirates) 7.09, 10. Ciccone 7.36 ... 57. Kwiatkowski 1:10.22.
Grzegorz Kaczmarzyk