Remis ze Słowenią był dla Duńczyków nieco rozczarowujący. Fot. Natasa Kupljenik / SPP/SIPA USA/PressFocus


Duńczycy się rozkręcą

Rozmowa z Kamilem Wilczkiem, byłym napastnikiem w duńskich klubach


Obok reprezentacji Anglii Dania była i nadal jest faworytem rywalizacji w grupie C. Czy po inauguracyjnym remisie (1:1) ze Słowenią też pan tak uważa?

- W pierwszej połowie meczu ze Słowenią Duńczycy zagrali bardzo dobrze. Prowadzili grę, zdecydowanie dominowali, mieli kolejne okazje do podwyższenia wyniku. Natomiast nie wiem, co się z nimi stało w drugiej połowie, zwłaszcza w jej końcówce, gdy całkowicie oddali pole Słoweńcom. W efekcie stracili bramkę. Coś się w tym dobrze pracującym zegarku nagle popsuło.

Optymistyczne nastroje w Danii zostały nieco wytłumione?

- To jest na pewno spore rozczarowanie, bo w Danii przed inauguracją EURO oczekiwania były zdecydowanie większe. Myślę jednak, że Duńczycy będą się rozkręcali w trakcie turnieju i wyjdą z grupy. Fajnie byłoby, gdyby Polska mogła się zmierzyć z Danią na tych mistrzostwach. To moje pragnienie, natomiast dalej uważam, że Dania to dobra, silna reprezentacja, która w sprzyjających okolicznościach może zajść daleko.

Jak Gang Olsena w 1992 roku, gdy ściągnięci z urlopów Duńczycy zastąpili Jugosławię. Po dwóch meczach mieli raptem punkt, więc raczyli się piwem, a na koniec sensacyjnie zostali mistrzami Europy i cieszyli się ze złotych medali.

- Duńczycy najlepiej się czują, gdy grają bez presji, gdy nie są faworytami. Dania to kraj spokojnych ludzi, braku ekscytacji w nerwowych sytuacjach. Nie wprowadzają nerwowej atmosfery, nie szukają na siłę problemów. Czasami ten kraj wydawał mi się za spokojny, bo ja z natury jestem wybuchowy. Jednak bardzo mi odpowiadało ich opanowanie, dobrze się tam czułem, dlatego tyle czasu spędziliśmy z rodziną w Danii. Wiele rzeczy składa się na to, że uważam Duńczyków za mocną reprezentację. Są tam dobrzy zawodnicy, grający w niezłych zagranicznych klubach. To jest utalentowana generacja. Jest dobra atmosfera wokół kadry i wewnątrz niej. Duńczycy są monolitem i mają bardzo dobrego trenera, który ma duże doświadczenie. To duże nazwisko w Danii.

Pan z kilkoma reprezentantami De Rod-Hvide (czerwono-biali) miał przyjemność grać na boiskach w Danii.

- Znam wielu reprezentantów Danii, którzy są teraz na mistrzostwach w Niemczech. Z napastnikami Rasmusem Hojlundem (aktualnie Manchester United) i Jonasem Windem (VfL Wolfsburg) graliśmy w Kopenhadze. Z lewym obrońcą Andreasem Christiansenem (Barcelona), z pomocnikiem Christianem Norgaardem (Brentford F.C) oraz z dwoma rezerwowymi bramkarzami Frederikiem Ronnowem (Union Berlin) i Madsem Hermansenem (Leicester City) znamy się z Broendby IF. Tak więc jest ich sporo, a przecież graliśmy jeszcze przeciwko sobie z trenerem Kasprem Hjulmandem, który robi znakomitą robotę w reprezentacji. To on miał ogromny wkład w zbudowanie silnego duńskiego klubu FC Nordsjaelland.

Jakiego wyniku spodziewa się pan w czwartkowej konfrontacji Duńczyków z Anglikami?

- Nie czarujmy się, faworytem będą Anglicy, ale spodziewam się ciekawego, emocjonującego meczu. To będzie otwarty, ofensywny futbol, oba zespoły zagrają o pełną pulę, o zwycięstwo. Wierzę, że Duńczycy sprawią niespodziankę.

Jakie miał pan wrażenia po pierwszym meczu Polaków na EURO?

- Przede wszystkim podoba mi się, że wróciła dobra atmosfera do drużyny. Chłopcy zaczęli dobrze ze sobą funkcjonować. Widać wkład trenera Michała Probierza w budowę dobrego klimatu wokół kadry i wewnątrz niej. A z Holendrami widać było, że chcieliśmy grać w piłkę. Nie cofaliśmy się, nie graliśmy bojaźliwie. Porównując do naszych ostatnich występów, a nawet ostatnich lat, wyglądaliśmy naprawdę ciekawie jako zespół. Myślę, że z Austriakami powalczymy skuteczniej niż z Holandią.

Kogo widzi pan w roli faworyta do mistrzostwa?

- Postawiłbym na Hiszpanów. Widziałem ich mecz z Chorwatami, zaskoczyli mnie bardzo pozytywnie. Zdominowali całkowicie mecz i silnych Chorwatów. To mój główny kandydat na finał ME. Oczywiście w gronie faworytów są także Niemcy, którzy zawsze łapią się do czołówki, a teraz dodatkowo mają turniej u siebie.

Zbigniew Cieńciała