Drugi francuski triumf
PSG dowodzone przez Luisa Enrique zostało pierwszym zespołem z Francji od 1993 roku, który wygrał Champions League.
Desire Doue został najmłodszym piłkarzem, który zdobył dwa gole w finale LM. Fot. PAP/EPA
Kazimierz Mochlinski z Monachium
Zwycięstwo Paris Saint-Germain z Interem było jednym z najwspanialszych meczów w historii finałów Ligi Mistrzów. Przy okazji było też niezwykle emocjonujące, wręcz wzruszające i pod tym względem chyba żadne spotkanie Champions League nie jest w stanie mu dorównać. W 70. finale najważniejszych klubowych rozgrywek po raz pierwszy w historii jedna ze stron wygrała pięciobramkową przewagą. Po raz pierwszy od 64 lat jeden zespół strzelił co najmniej pięć bramek w finale – w 1961 roku Benfica wygrała z Realem Madryt 5:3. Jeszcze wcześniej, w 1960 roku, Królewscy wygrali z Eintrachtem Frankfurt 7:3. PSG stało się trzecim zespołem, któremu się udała taka sztuka.
Lepszy od Eusebio
Sobota była szczęśliwym dniem dla Desire Doue. Francuski skrzydłowy zdobył dwie bramki w wieku 19 lat i 362 dni, stając się najmłodszym zdobywcą dubletu w historii finałów LM. Pobił rekord Eusebio, który strzelił dwie bramki... we wspomnianym meczu Benfiki z Realem. Urodzony w Mozambiku 64-krotny reprezentant Portugalii miał wówczas 20 lat i 97 dni. Mimo wszystko Doue nie był najmłodszym zawodnikiem, który trafił do siatki w sobotni wieczór. Zaledwie 14 dni po 19. urodzinach gola w finale Ligi Mistrzów zdobył Senny Mayulu. Wszedł z ławki w końcówce i po dwóch minutach pokonał bramkarza, ustalając wynik.
Do meczu w Monachium tylko... dwóch nastolatków strzelało w finale Ligi Mistrzów. Pierwszym z nich był Patrick Kluivert, który zdobył gola dla Ajaksu w finale 1995 roku, a w 2004 roku dołączył do niego Carlos Alberto z Porto. PSG podwoiło liczbę nastolatków z bramkami w ciągu 90 minut. Co ciekawe, mecz potrwał właśnie tyle, bo sędzia Istvan Kovacs zlitował się nad Interem i zakończył spotkanie po wybiciu 90 minuty.
Ogromne emocje
Najmłodsza drużyna w tegorocznej edycji LM pokonała najstarszą. Różnica wieku była wyraźnie widoczna i choć Inter to niezwykle doświadczony zespół, nie zabrakło wśród mediolańczyków emocji. Udzieliły się one także Piotrowi Zielińskiemu, który ze smutkiem przesiedział całe spotkanie na ławce. Był świadkiem tej sportowej masakry. Z bliska się jej przyglądał i mógł współczuć kolegom z zespołu, także Nicoli Zalewskiemu. Ten wszedł na boisko w 56 minucie, gdy było 2:0 dla PSG. Nie przyniósł więc szczęścia zespołowi z Mediolanu.
Najbardziej wzruszony był jednak Luis Enrique. Został siódmym trenerem, który wygrał Ligę Mistrzów z dwoma różnymi klubami. Wcześniej triumfował z Barceloną. Dorównał do najwybitniejszych szkoleniowców: Ernsta Happela, Ottmara Hitzfelda, Jose Mourinho, Juppa Heynckesa, Carlo Ancelottiego oraz Pepa Guardioli. W 2015 roku Enrique sukces przeżywał razem ze swoją córką Xaną, z którą wbił flagę katalońskiego klubu na środku boiska w Berlinie, gdzie odbywał się finał. Cztery lata później dziewczynka zmarła z powodu raka kości, w wieku dziewięciu lat. W minioną sobotę po ostatnim gwizdku trener przybiegł do sektora na rogu stadionu. Otrzymał od kibiców koszulkę, na której narysowana była symboliczna scena wbicia flagi PSG przez niego i przez jego córkę. Pod obrazkiem widniał napis „We are the champions”, czyli „Jesteśmy mistrzami”. Chwilę później kibice z Paryża podnieśli transparent z podobizną trenera i jego córki, którzy wbijają flagę paryskiego klubu w środek boiska. Radosne okrzyki połączone były ze łzami wzruszenia. Luis Enrique wygrał dwa finały, które wiążą się z tak pięknymi wspomnieniami.
Przed meczem Hiszpan powiedział, że chciałby powtórzyć gest wbicia flagi. Zrobił to w sposób symboliczny, a sukces świętował razem z żoną Eleną i z dwójką pozostałych dzieci. – Xana nie może być z nami fizycznie, ale ona zawsze jest ze mną połączona – powiedział po spotkaniu.
Dołączyli do Marsylii
Był to pierwszy sukces PSG w finale Ligi Mistrzów. Stał się 24. klubem, który sięgnął po to trofeum. Dołączył do Olympique'u Marsylia, który jako jedyny do tej pory reprezentował Francję w gronie zwycięzców LM. Francuski futbol na kolejnego triumfatora musiał czekać 32 lata – Marsylia wygrała w 1993 roku, w pierwszej edycji nowego formatu Ligi Mistrzów, która zastąpiła Puchar Europy Mistrzów Krajowych. Co ciekawe, do tej pory w Monachium pięć razy odbywały się finały Ligi Mistrzów/PEMK (trzykrotnie na Stadionie Olimpijskim, dwa razy na Allianz Arenie). Za każdym razem w tym mieście wygrywały zespoły, które po raz pierwszy sięgały po to trofeum (w 1979 roku Nottingham Forest, w 1993 roku Marsylia, w 1997 roku Borussia Dortmund, w 2012 roku Chelsea i w 2025 roku PSG).
Jeszcze nie przegrał
Luis Enrique jest niezwykle skuteczny w finałach. Z PSG, gdy grał w finałach Superpucharu, Pucharu Francji i teraz w finale LM, za każdym razem wygrywał. Tak też było, gdy był szkoleniowcem Barcelony. W sumie wygrał już 11 finałów, żadnego nie przegrywając. To, co stworzył w stolicy Francji, jest niesamowite. W tym sezonie jego piłkarze pokazali fenomenalny styl, który cechuje się ciągłym ruchem i grą w ataku. W meczu z Interem zaprezentowali to na najwyższym możliwym poziomie. Byli nie tylko skuteczni, ale także efektowni. Jego zawodnicy są młodzi. Dla nich to początek kariery. Jasne, 31-letni Marquinhos sporo już przeżył. To właśnie jego podrzucali na rękach koledzy z drużyny. To też on błyskawicznie pocałował puchar od razu po tym, jak go otrzymał.
Finał był też dużym przeżyciem dla Ousmane'a Dembele. Francuz po meczu położył się na boisku i długo nie mógł się uspokoić. I trudno się temu dziwić. Tego typu spotkania zawsze są poruszające. Tym razem jednak emocje były wręcz olbrzymie, trudne do opanowania.
