Droga przez mękę
Puszcza Niepołomice jest niewygodnym przeciwnikiem dla każdego zespołu.
POGOŃ SZCZECIN
Porażka w poprzedniej kolejce z Rakowem Częstochowa była bardzo bolesna dla piłkarzy „Dumy Pomorza”. Może nie tyle sama porażka, ile okoliczności utraty jedynego gola, którego gospodarze strzelili – przypomnijmy – w... 103 minucie spotkania.
Bolesna lekcja
– Zagraliśmy inaczej, ponieważ chcieliśmy coś zmienić, by odwrócić mecze wyjazdowe – powiedział trener „Portowców”, Robert Kolendowicz. – Zagraliśmy w systemie 3-5-2. W pierwszej połowie widziałem zespół bardzo dobrze zorganizowany w defensywie. Mówiłem, że mecz z Rakowem będzie inny, że będzie bardziej przypominał ten z Piastem i tak było. Uważam, że w pierwszej połowie w działaniach defensywnych niewiele było zagrożenia. Bardzo dobrze reagowaliśmy na piłki za nasze plecy, na „dziesiątki” Rakowa, które pojawiały się niżej i chciały robić przewagę. Nauczyłem się, że zespół Pogoni potrafi grać i może być lepszy w innym ustawieniu. Do pewnego momentu ten mecz mógł iść w każdą stronę. Mieliśmy zaplanowane zmiany tak, aby dodatkowo uwypuklić nasze działania ofensywne. Po czerwonej kartce Dimitrisa Keramitsisa i kontuzji Patryka Paryzka było nam trudno wybronić się przed naporem Rakowa. Gdybyśmy grali w pełnym składzie, a nawet o jednego mniej, to przywieźlibyśmy punkty. To już jest jednak przeszłość. Nauczyłem się tego, że musimy być lepsi w zarządzaniu meczem. To, jak straciliśmy punkt, nie jest dobre. Nasza struktura była zmieniona na tyle, by zamykać przestrzenie i boczne sektory boiska, ale przy tej akcji, przy której straciliśmy bramkę, pozwoliliśmy rywalom dośrodkować. Złe działania indywidualne przed naszą bramką spowodowały, że straciliśmy gola. Myślę, że i ja, i zawodnicy musimy wyciągnąć z tej bolesnej lekcji wnioski.
Specyficzne urazy
Dzisiaj o godzinie 20.30 Granatowo-bordowi zagrają na własnym boisku z Puszczą Niepołomice. – W meczu z Rakowem kontuzji doznał Paryzek i nie będzie do mojej dyspozycji – zaznaczył szkoleniowiec Pogoni. – Szkoda, bo jego forma rosła. Tym bardziejże w kadrze nie mamy wielu napastników. Podkręcił staw skokowy i nie będzie dostępny minimum przez trzy-cztery tygodnie. Wstępna diagnoza była bardziej poważna, więc i tak dobrze, że wróci szybciej. Nie zagrają również z powodu kontuzji Mariusz Malec i Danije Lonczar. Bośniak miał problemy z guzem kulszowym w dzieciństwie. Przez lata kariery funkcjonował na tyle, że mu to nie dokuczało. Niestety, to mu się przytrafiło ponownie. To bardzo specyficzna, trudna do leczenia kontuzja i stąd trwa to tak długo. Na każdym etapie musimy go weryfikować i sprawdzać. Wierzę, że będzie dostępny po następnej przerwie na kadrę. Z kolei Malec miał duży problem z Achillesem. Dodatkowo doszło do tego naderwanie mięśnia łydki. Walczył więc z dwoma urazami. Tak samo musimy go ciągle sprawdzać i weryfikować.
Dostają drugie życie
– Puszcza ma swój styl, on jest bardzo rozpoznawalny – kontynuował Kolendowicz. – Ręka trenera Tomasza Tułacza była widoczna już na poziomie I ligi. Praca, jaką wykonał, to coś fantastycznego. Puszcza to mały klub, z krótką historią na szczeblu centralnym, a trener Tułacz doprowadził go do ekstraklasy. To zespół oparty na zawodnikach, którym trener daje drugie życie. Niektórzy z nich są po przejściach, nie do końca wykorzystali swój potencjał w innych klubach. To drużyna oparta na intensywności, walce, zbieraniu drugich piłek. Stałe fragmenty gry mają opanowane do perfekcji. Każdy zespół ma problem z bronieniem stałych fragmentów przeciwko nim. Piłka często w meczach z Puszczą jest stojąca, gra się trudno. Czeka nas dość mocne wyzwanie pod kątem intensywności, stałych fragmentów i pojedynków. Wynikowo są w słabszym momencie, ale to dalej groźny zespół.
Bogdan Nather