Sport

Droga przez mękę

Rok Kidrić miał obawy, że nie wróci już do zawodowej gry w piłkę.

Rok Kidrić (z lewej) znów mógł „poczuć” smak meczu o stawkę. Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

PUSZCZA NIEPOŁOMICE

W końcówce zwycięskiego spotkania drużyny Tomasza Tułacza z Widzewem piłkarz ze Słowenii wrócił na boiska ekstraklasy po 387 dniach. Jego gehenna trwała jednak kilka miesięcy dłużej i wywróciła życie do góry nogami. Nie poddał się i liczy, że będzie w stanie rywalizować o miejsce w składzie Puszczy z Grekiem Michalisem Kosidisem, który ma te same atuty.

„Gów... sytuacja”

29-latek miał już okazję grać w sparingach i być w kadrze meczowej na wcześniejsze spotkania o stawkę, ale dopiero 25 listopada oficjalnie zakończył trwający ponad rok rozbrat z ekstraklasą. – Jestem bardzo szczęśliwy! Miałem duży problem z kontuzją, której nabawiłem się w pierwszej części zeszłego sezonu. W listopadzie minął rok od mojego ostatniego meczu, rok i trzy miesiące od czasu, gdy regularnie grałem – podkreśla Rok Kidrić. – Zmagałem się z kontuzją mięśni brzucha, miałem trzycentymetrowe pęknięcie. Przez prawie rok nie mogłem strzelać, nie mogłem nawet podawać piłki. Chodziłem do wielu lekarzy, ale nikt dokładnie nie wiedział, co robić. Potem zapadła decyzja o operacji, dostałem zastrzyk do mięśnia, ale nie było lepiej. Pojawił się stan zapalny ciała, to była naprawdę gów... sytuacja. Myślałem, że już nigdy nie zagram w piłkę. Nigdy wcześniej coś podobnego, coś tak trudnego zdrowotnie mi się nie przydarzyło. Naprawdę trudno było wrócić, bo co miesiąc myślałem, że już jest lepiej i niedługo zagram. I tak w kółko. Ale miałem silną głowę i duże wsparcie wszystkich dookoła. Realizowałem program rehabilitacji, prawie codziennie odwiedzałem lekarzy, by znaleźć lekarstwo na moja kontuzję. Gdy poczułem się dobrze, wróciłem do Niepołomic. W poniedziałek mój pierwszy mecz od dawna z trybun oglądała dziewczyna – opowiada piłkarz „Żubrów”.

Bez kalkulacji

Słoweniec może mieć jeszcze problem z czuciem piłki i przestrzeni na murawie, ale fizycznie czuje się bardzo dobrze. Wrócił w niezwykle ważnym spotkaniu Puszczy, 50. w ekstraklasie. Gospodarze byli zdecydowanie lepsi od Widzewa i zasłużenie zwyciężyli 2:0. –Trenowałem tak dużo, jak tylko mogłem. Jestem niesamowicie szczęśliwy, że znów zagrałem i pomogłem odnieść drużynie wielkie zwycięstwo. Zdobyliśmy trzy punkty, ale trzeba podkreślić, że to był nasz wielki występ. Zbliżyliśmy się do bezpiecznej strefy. Sytuacja nie byłaby tak trudna, gdybyśmy wcześniej punktowali z Radomiakiem i Stalą – przyznaje. Teraz niepołomiczan czeka wyjazd do Wrocławia. Śląsk, wicemistrz Polski, nadal nie podniósł się z ostatniego miejsca. To będzie bardzo ważne spotkanie, Puszcza powinna się starać, by przynajmniej go nie przegrać – wtedy rywal nie zbliży się do niej. – Musimy walczyć o zwycięstwo! W naszej sytuacji nie powinniśmy kalkulować – uważa Kidrić.

Bardzo podobni

Latem zespół trenera Tułacza opuścił Kamil Zapolnik. Pojawił się problem, który udało się rozwiązać pozyskaniem Michalisa Kosidisa. Rosły Grek (191 cm, 3 cm mniej od Kidricia) ma na koncie sześć bramek w ekstraklasie i jedną w pucharze. – To bardzo dobry gracz. Obecnie jest w świetnej formie i odgrywa bardzo ważną rolę w zespole. Prezentuje się niesamowicie, jestem pod jego wielkim wrażeniem. Jest podobny do mnie: wysoki, potrafi pograć piłką i ją utrzymać, świetnie gra głową. Jeżeli nadal będzie się tak prezentował, to może wywalczyć dobry transfer do innego klubu – przepowiada Kidrić.

Michał Knura

1 GOLA

strzelił w ekstraklasie Rok Kidrić. Z powodu uraz rozegrał tylko 6 spotkań. Trafienie zaliczył w debiucie „Żubrów” na najwyższym szczeblu.