Drazik zatrzymał „górali”
Z punktu bardziej mogą cieszyć się goście. Bielszczanie wciąż muszą czekać na ligowe zwycięstwo.
Pierwszy kwadrans upłynął pod znakiem lepszej gry gospodarzy, ale skuteczniejszy był GKS. Podbeskidzie stanęło przed szansą na gola już w 3 min. Linus Ronnberg otrzymał podanie na lewym skrzydle, zszedł do środka na prawą nogę i z 16 m uderzył przy słupku, ale świetnie zachował się Grzegorz Drazik. Kilkadziesiąt sekund później miejscowi protestowali po strzale głową Szymona Gołucha, ale sędzia nie odgwizdał karnego po wątpliwej ręce Pawła Baranowskiego. Przewaga i ofensywne zapędy drużyny Krzysztofa Bredego zostały ostudzone w 10 min, gdy pierwsza dogodna okazja gości została zamieniona na gola. Daleki wyrzut z autu Oskara Paprzyckiego na dalszy słupek przedłużył Baranowski, skąd niepilnowany Przemysław Lech płaskim strzałem trafił do siatki.
Drugim golem dla GKS-u zapachniało w 25 min. Fatalnie przed własnym polem karnym zachował się Paweł Czajkowski, który stracił piłkę na rzecz Oliwiera Jakucia, a na strzał z blisko 30 m zdecydował się Paprzycki. Piłka trafiła w słupek i wyszła za bramkę. Gdy gra zaczęła się wyrównać, niespodziewanie do remisu doprowadzili „górale”. Z szybkim atakiem ruszył Michał Bednarski, który podał na lewą stronę do Ronnberga. Fin na małej przestrzeni znakomicie poradził sobie z dwójką rywali, wbiegł w pole karne i płaskim strzałem w kierunku dalszego słupka doprowadził do wyrównania. W końcówce obie ekipy stworzyły sobie znakomite okazje. Najpierw świetną dyspozycję potwierdził Drazik, parując uderzene Marcela Misztala z rzutu wolnego, a po chwili z kontrą ruszyli goście, lecz Szymon Kiebzak fatalnie przestrzelił w sytuacji sam na sam.
W drugą część spotkania ponownie lepiej weszli gospodarze. Sygnał do ataku dał Kacper Gach, którego strzał w 49 min nieznacznie przeleciał nad poprzeczką, a 2 min później z ostrego kąta w słupek przymierzył Misztal. Po godzinie gry kolejny raz dobrą interwencją błysnął golkiper jastrzębian, zatrzymując końcami palców płaski strzał Misztala, uruchomionego prostopadle przez Mateusza Kizymę. Dwa ostatnie kwadranse zamazały nieco obraz całego spotkania, bo poza okazją Lucjana Klisiewicza, którego w sytuacji sam na sam zatrzymał Drazik, brakowało klarownych sytuacji. Przyznać jednak trzeba, że stroną mającą inicjatywę i większą ochotę na drugiego gola był zespół z Bielska-Białej.