Double-double „Górników”!
Znakomitą promocją szczypiorniaka były najciekawsze od lat Derby Górnego Śląska. Ze zwycięstwa cieszyli się wracający na dobre tory zabrzańscy „Trójkolorowi”.
Pełna hala żywiołowo reagująca na boiskowe wydarzenia, ogromne emocje, wielka dawka adrenaliny, bitwa o każdy centymetr parkietu, mecz charakterów i walki, falujący wynik, bardzo wysoki poziom spotkania oraz znakomita promocja handballu - takie były Wielkie Derby Górnego Śląska, jedne z najlepszych, jakie odbyły się na przestrzeni kilku ostatnich lat. Mieli wyczucie szefowie Polsatu Sport, decydując się na transmisję akurat tego spotkania. Nie żałowali gardeł zabrzańscy kibice, którzy w niedzielne południe pojawili się na meczu piłkarzy ręcznych Górnika z Gwardią Opole, nawet kosztem oglądania piłkarzy nożnych, rozgrywających swoje spotkanie akurat o tej samej porze w Kielcach. Na koniec okazało się, że podopieczni trenerów Arkadiusza Miszki i Jana Urbana stanęli na wysokości zadania, wygrywając ważne mecze. To było piękne double-double zabrzańskich zespołów! Dla „Miszy”, w końcu wychowanka Górnika, było to pierwsze zwycięstwo od przejęcia sterów z rąk Tomasza Strząbały i pierwszy domowy sukces. - Zaczęło się od 20 dobrych minut w Ostrowie Wielkopolskim, potem był remis w Lidze Europejskiej z Silkeborgiem, a teraz są 3 punkty z Opolem - cieszył się 44-letni szkoleniowiec.
Maksymalnie zmobilizowani gospodarze dobrze weszli w mecz i w 11 minucie - po rzucie Dana Racotei - prowadzili 7:4. Goście jednak szybko odrobili straty (10:10) głównie za sprawą dobrze broniącego Jakuba Ałaja. Kapitalnymi interwencjami popisywał się również Kacper Ligarzewski, więc zabrzanie w końcówce przechyli szalę wyniku na swoją stronę. - Początek meczu mieliśmy słaby. Poza tym, jak w poprzednich meczach dobrze graliśmy w obronie, to i w ataku nam szło. Tym razem w ataku było OK, za to zabrakło tej mocnej defensywy. Ale było dużo walki. Mecz był bardzo fajny do oglądania dla kibiców - podsumowywał MVP spotkania, zdobywca 8 bramek, reprezentacyjny rozgrywający Gwardii, Piotr Jędraszczyk.
Druga połowa była jeszcze bardziej gorąca, jeszcze mocniej rozpaliła kibiców obu drużyn. Gdy zabrzanie wyszli na 4-bramkowe prowadzenie, to mimo wysiłków opolan długo utrzymywali taki dystans (18:14, 20:16, 22:18, 25:21). W 49 minucie zagotowało się i na parkiecie, gdy czerwoną kartkę ujrzał Michał Milewski po ataku na głowę coraz lepiej sobie poczynającego Jakuba Pindy. Co ciekawe, 2-minutowe wykluczenie otrzymał także reprezentacyjny skrzydłowy Jakub Szyszko, który wszczął awanturę w obronie młodszego kolegi. Na szczęście krótkie spięcie zakończyło się podaniem rąk. - Nie wiem dlaczego dopiero teraz wygraliśmy, ale lepiej późno niż wcale. Powoli wracamy do naszej dobrej dyspozycji. Wychodzimy z kryzysu i każde zwycięstwo będzie nas podbudowywało. W tym spotkaniu pokazaliśmy dobrą piłkę ręczną. Konsekwentną w obronie i w ataku, bez głupich błędów. Postawiliśmy się w defensywie i obyśmy tak grali w kolejnych meczach - podsumował swój i kolegów występ Szyszko.
W 57 minucie goście raz jeszcze zerwali się do walki chociażby o remis, ale zabrzanie nie wypuścili zwycięstwa. - Wiedzieliśmy, że Gwardia jest na fali. Grała bardzo dobrze w ostatnich meczach, zdecydowanie wygrała u siebie z Kaliszem. My pokazaliśmy, że jesteśmy zespołem. Pomagaliśmy sobie, jeden bił się za drugiego, walczyliśmy do końca. Dziękuję też kibicom za pomoc, bo byli naszym ósmym zawodnikiem. Dzisiaj się cieszymy, jutro ochłoniemy, a we wtorek zaczynamy przygotowania do kolejnego spotkania w Puławach - podsumował to świetne widowisko trener Miszka, a mimo porażki brawa należały się także opolanom i ich trenerowi. - Spodziewaliśmy się takiego meczu. Wiedzieliśmy, że zabrzanie potrzebują punktów jak tlenu, więc uczulałem moich zawodników, że to będzie twarda i mocna piłka ręczna, czyli taka, jaka powinna być. Gra była fair, poza jedną sytuacją z Milewskim, ale dobrze, że nic poważnego się Kubie nie stało. Gratuluję Górnikowi, a my walczymy dalej - ocenił Bartosz Jurecki.
Zbigniew Cieńciała
◾ Górnik Zabrze - Corotop Gwardia Opole 34:32 (17:14)
GÓRNIK: Ligarzewski, Wyszomirski - Komarzewski 2, Ivanović 2, Krawczyk 4, Ilczenko 6, Racotea 5, Artemenko 7/4, Wąsowski, Minocki, Krępa, Pinda 3, Czerkaszczenko 1, Szyszko 4. Kary: 10 min. Trener Arkadiusz MISZKA.
GWARDIA: Ałaj, Lellek - Wojdan 7/4, Widomski 4, Jędraszczyk 8, Pelidija 5, Łangowski, Jendryca 1, Luksa, Wandzel 1, Kamiński 5, Stempin, Wrzesiński 1, Milewski (CZK, 49 min - atak na twarz), Zawadzki. Kary: 12 min. Trener Bartosz JURECKI.