Sport

Doświadczenie z Uzbekistanu

Górnik Łęczna dysponuje najgroźniejszym duetem ofensywnym w I lidze. W Chorzowie Przemysław Banaszak nie poprawił jednak swojego dorobku.

Przemysław Banaszak jeszcze kilka miesięcy temu grał w piłkę w Azji Środkowej. Fot. Piotr Matusewicz/Press Focus

GÓRNIK ŁĘCZNA

Banaszak wraz z Damianem Warchołem odpowiadają za 11 z 14 bramek, jakie zdobył Górnik Łęczna. Nikt nie ma skuteczniejszych armat na zapleczu ekstraklasy. Nieźle prezentują się w Niecieczy Kacper Karasek i Andrzej Trubeha (9 goli), lecz na razie prym wiodą gracze z Lubelszczyzny. Ale Ruchu nie udało im się pokonać, choć do jego siatki w końcówce trafił Warchoł. – Próbowaliśmy grać swoją piłkę. Mieliśmy nasz plan i staraliśmy się go realizować. Przeciwnik zdobył 3 bramki, my 2 i dlatego przegraliśmy – nie wchodził w szczegóły Przemysław Banaszak.

Fosa” go pamięta

Zapytaliśmy 27-latka, który pochodzi ze słynnego Szczebrzeszyna, o to, jak z jego perspektywy wyglądało spotkanie na Stadionie Śląskim. – Podsumowując mecz trzeba powiedzieć, że bardzo liczyliśmy na wygraną, żeby podtrzymać naszą passę, bo byliśmy na fali (to pierwsza przegrana Górnika - red.). Niestety, musieliśmy przełknąć gorycz porażki i... tyle. Takie mecze się zdarzają. Ja sam miałem 2-3 dogodne sytuacje i bardzo żałuję, że nie udało mi się tego strzelić, bo spotkanie mogło wtedy wyglądać inaczej – mówił lekko rozżalony napastnik. Groźny był przede wszystkim w pierwszej połowie, kiedy dwukrotnie uderzał głową (za lekko lub niecelnie), a także gdy po błędzie Szymona Szymańskiego ruszył w stronę bramki, lecz strzelił obok słupka. Banaszaka trafiającego do chorzowskiej bramki pamięta jednak z boiska... dyrektor sportowy „Niebieskich” Tomasz Foszmańczyk. Gdy w końcówce sezonu 2018/19 w II lidze Ruch pojechał na Widzewa, gospodarze wygrali 3:0, a perspektywiczny wówczas snajper podwyższył na 2:0. 

Warianty na warianty

Po tym meczu najwięcej mówiło się o debiucie z „erką” na piersi trenera Dawida Szulczka i o zmianach taktycznych, jakie zastosował w drużynie. Banaszak jest jednak już drugim graczem Górnika po Adamie Deji, który powiedział nam, że łęcznianie nie byli tym zaskoczeni. Trener Pavol Stano i jego sztab wykonali porządną robotę analityczną. – Mieliśmy przygotowane warianty na warianty, jakie może zastosować Ruch. Wiedzieliśmy też, jak grała Warta pod wodzą trenera Szulczka, więc korzystaliśmy też z tego. Niestety Ruch okazał się lepszy. My chcemy wygrać, dążyć do zwycięstw, choć porażki – jak widać – zdarzają się. Celem jest wygrywać z meczu na mecz i rozwijać się. To nas może zaprowadzić wysoko i na tym się skupiamy. Trener Stano dąży do tego, żeby zawodnicy pod jego wodzą się rozwijali i podnosili swoje umiejętności – przyznał napastnik Górnika.

Azjatycka Liga Mistrzów

Banaszak to jedna z najoryginalniejszych karier ostatnich lat w polskim futbolu. Kiedy Łęczna spadła z ekstraklasy w 2022 roku, będący przede wszystkim zmiennikiem zawodnik zdecydował się wyjechać do... Uzbekistanu. Jak sam mówił, początkowo nie był do tego przekonany, ale jednak przekonał się do transferu do Pakhtatoru Taszkient, tamtejszego potentata, z którym zdobył dwa mistrzostwa kraju. Zaliczył też 4 występy w Azjatyckiej Lidze Mistrzów. W sumie w Uzbekistanie zagrał 29 razy przez 1,5 sezonu (system wiosna-jesień), bo dręczyły go kontuzje. Był to efekt... dość staromodnego podejścia do przygotowania fizycznego, by nie powiedzieć radzieckiego, na co mięśnie Banaszaka nie reagowały najlepiej. Co ciekawe, przez pół roku w Taszkencie napastnik występował razem z innym Polakiem, Michałem Kucharczykiem, lecz ten zupełnie się tam nie odnalazł. Aktualnie jest graczem rezerw Legii, klubu, z którym kojarzy się go najmocniej. Banaszak zaś po półrocznym okresie na bezrobociu minionego lipca wrócił do Łęcznej.

Piotr Tubacki