Sport

Dostał drugą szansę

Rozmowa z Jakubem Myszorem, pomocnikiem Ruchu Chorzów

Jakub Myszor w Ruchu Chorzów wyraźnie odżył.

Jak ocenia pan 2024 rok?

– Sporo było w nim zmian i przejść, dosłownie i w przenośni. Najważniejsze jest jednak to, że wszystko dobrze się skończyło. Jako drużyna, mówię w tym momencie o „Niebieskich”, dobrze wyglądaliśmy na finiszu rundy jesiennej. Od momentu, w którym trafiłem na Cichą, w I lidze zanotowaliśmy osiem zwycięstw i przebiliśmy się do strefy barażowej. Moje indywidualne statystyki też rosły systematycznie, bo zbierałem minuty, asystowałem i zdobyłem dwie bramki, więc miałem powody do zadowolenia.

Czy to znaczy, że odżył pan, grając w Ruchu?

– Zacząłem tamten rok w Rakowie, ale trudno być z pierwszego półrocza zadowolonym, bo w ekstraklasie w rundzie wiosennej zagrałem kilkanaście minut, zaliczając tylko trzy epizody. Dwa pełne spotkania zaliczyłem jedynie w rezerwach, strzelając w jednym z nich gola. Latem też się niewiele zmieniło, bo nadal byłem poza grą. Dostałem tylko niecałe 20 minut w meczu z Lechem, a później oglądałem mecze zespołu z ławki rezerwowych, więc informację, że zostanę wypożyczony do Ruchu, przyjąłem jako swoją szansę i wyzwanie. Wiedziałem, jaka jest społeczność „Niebieskich” i że po spadku wszyscy kibice tego klubu oczekują awansu. Liczyłem też na to, że będę mógł wreszcie regularnie grać i że dużo będzie zależało ode mnie.

Jaka była rola taty, który przed laty grał w Ruchu?

– Tata stwierdził, że to dobry ruch. Często wspomina czas występów w Ruchu i czuje sentyment do Chorzowa, więc polecał mi przeprowadzkę do tego klubu. I miał rację. Od razu po przejściu progu poczułem dobre fluidy, bo wszystko jest po staremu. W pralni nadal jest pani Renia, a radość i zaufanie czuć na każdym kroku. Bardzo sobie to cenię, bo w moim życiu piłka jest na pierwszym miejscu, więc czuję się jak ryba w wodzie. Co prawda w debiucie na boisku w Tychach zagrałem niewiele ponad 20 minut, bo po uderzeniu głową w twarz musiałem opuścić murawę, ale zdecydowanie więcej było miłych momentów. Najmilszy był finisz. W przedostatnim ligowym meczu w 2024 roku z Odrą Opole zagrałem 90 minut i strzeliłem gola na 5:0. W następnej kolejce wygraliśmy na wyjeździe ze Zniczem Pruszków 3:2 i grając 89 minut, zaliczyłem asystę przy bramce na 2:2.

Oprócz meczów ligowych były też spotkania w Pucharze Polski.

– Zagrałem trzy mecze, przeskoczyliśmy trzech rywali, a w spotkaniu z Avią Świdnik dołożyłem gola do zwycięstwa 3:1. To był mój pierwszy gol dla Ruchu, więc ten moment był dla mnie pamiętny i ważny. Tym bardziej że po czerwonej kartce w Stalowej Woli miałem „pod górkę” u trenera Dawida Szulczka. Mozolnie musiałem pracować na odbudowę zaufania. Wyciągnąłem z tego naukę. Wiem, że to, co zrobiłem, było naganne i przeprosiłem oraz poniosłem karę finansową. Na szczęście to już za mną, a fakt, że odzyskałem miejsce w wyjściowej jedenastce na koniec roku, świadczy o tym, że trener dał mi drugą szansę.

Gdzie spędził pan święta Bożego Narodzenia?

– W rodzinnym domu z najbliższymi. To był czas odpoczynku i relaksu, który był potrzebny, bo przed nami poważna runda. Przygotowania z całym zespołem startują 7 stycznia, ale ja od 21 grudnia pracowałem na indywidualnej rozpisce, zaczynając od startu w Mistrzostwach Śląska w Siatkonogę, a od następnego dnia było bieganie. Wigilijny barszcz z uszkami dolewany był wiele razy, bo to moje ulubione danie i mógłbym tylko to jeść. Za to unikam grzybów i mama, jak robi żur, to dla mnie przygotowuje osobną porcję.

Czego życzył pan sobie, witając Nowy Rok?

– Żeby zdrowie dopisało. Myślę, że jak będzie zdrowie, to reszta się ułoży i latem będę świętował awans do ekstraklasy, a w rundzie jesiennej będę mógł powiększyć swój dorobek w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ale w jakim klubie, tego jeszcze nie wiem i o tym teraz nie myślę, żeby nie przysłonić sobie tego, co jest celem numer 1.

Na który mecz rundy wiosennej czeka pan szczególnie?

- Każdy będzie ważny, bo w każdym gra się o trzy punkty, ale ten z Wisłą Kraków będzie na pewno wyjątkowy, bo na Stadionie Śląskim ma być komplet kibiców. Nie zapominamy też o Pucharze Polski, bo celujemy w finał. Skoro „Biała Gwiazda” w tamtym roku sięgnęła po to trofeum jako pierwszoligowiec, to my też jesteśmy w stanie zrobić to samo. Przede wszystkim Ruch chce wywalczyć awans do ekstraklasy. Tego życzę sobie i naszym kibicom w 2025 roku.

Rozmawiał Jerzy Dusik