Joanna Pacak i jej koleżanki wierzą, że w Rzeszowie nie zakończy się ich droga do finału mistrzostw Polski. Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Dopóki piłka w grze…

Wierzymy, że w Rzeszowie pokażemy naszą najlepszą grę i wrócimy do Bielska na decydujące spotkanie - zapowiedział Bartłomiej Piekarczyk, trener BKS-u Bostik ZGO.

 

TAURON LIGA

 Bielszczanki w półfinale mistrzostw Polski są w bardzo trudnej sytuacji. Pierwsze spotkanie we własnej hali - rywalizacja toczy się do dwóch zwycięstw - przegrały z PGE Rysicami Rzeszów 2:3 i by utrzymać się w grze muszą dzisiaj wygrać w Rzeszowie. Zadanie bardzo trudne, ale nie niemożliwe. W fazie zasadniczej wygrały już w hali Rysic 3:1.


Zawodniczki BKS-u po pierwszym meczu mają czego żałować, bo długo kontrolowały grę i były bardzo bliskie sukcesu. - Spodziewałyśmy się, że to będzie wyrównane starcie, bo oba zespoły potrafią grać w siatkówkę. Choć wygrałyśmy, to rywalki prowadziły grę. My wykorzystałyśmy takie trochę niemożliwe szanse, które nagle się pojawiły. W końcówce zachowałyśmy też więcej zimnej krwi. Cieszę się, że mimo naszej nie najlepszej gry, potrafiłyśmy zwyciężyć - przyznała Aleksandra Szczygłowska, libero rzeszowskiego zespołu. - Czuję ulgę, bo był to bardzo trudny mecz. Ten horror w pierwszym secie, gdzie zaczęliśmy bardzo źle. Jestem megadumna, że wyciągnęłyśmy się z przewagi bielszczanek - wtórowała jej środkowa Rysic Weronika Centka.


Bielszczanki po pierwszym starciu były mocno sfrustrowane. - Zabrakło nam determinacji w setach, w których albo prowadziłyśmy, ale gra była na styku. O porażce zdecydowały nasze przestoje. Zabiły nas zagrywki Ann Kalandadze. Utknęłyśmy zarówno w pierwszym, jak i w czwartym secie, i nie potrafiłyśmy się wykaraskać z tych problemów - stwierdziła Joanna Pacak, środkowa bialskiego zespołu.


Mimo przegranej we własnej hali w ekipie z Bielska-Białej nie ma zwątpienia, lecz chęć walki i odmienienia losów rywalizacji. - Do Rzeszowa jedziemy po zwycięstwo, po rewanż. Chcemy przedłużyć rywalizację i awansować do finału, bo to jest nasz cel. Nikt więc nie pojedzie do Rzeszowa ze spuszczoną głową. O wyniku zdecydują detale, np. nasza sprytna gra - zapowiedziała Pacak.


Optymistą jest też trener BKS-u Bartłomiej Piekarczyk. - Żałujemy, że w pierwszym meczu nie wykorzystaliśmy szans i że w końcówce przytrafiły nam się błędy. Największa różnica była jednak w zagrywce. Rzeszowianki odrzuciły nas od siatki. Wierzymy jednak, że w Rzeszowie zagramy naszą najlepszą siatkówkę i to wystarczy do powrotu do Bielska, a następnie do gry w finale. Chcemy być w nim i stać nas to - podkreślił szkoleniowiec.


Rzeszowianki również zdają sobie sprawę, że w Bielsku-Białej zrobiły dopiero pierwszy krok, a kolejny będzie równie trudny. - BKS gra bardzo fajną siatkówkę. To bardzo dobry zespół. Nie będzie łatwo, ale zrobimy wszystko, by już nie wracać do Bielska-Białej - powiedziała Wenerska.


W drugim półfinale Grupa Azoty Chemik Police wykorzystała atut własnej hali i nadspodziewanie łatwo ograła Grot Budowlanych Łódź. Łodzianki już w ćwierćfinale pokazały jednak, że łatwo się nie poddają, ogrywając mistrza kraju, ŁKS Commercecon.

(mic)