Michał Król (w środku) był wczoraj bardzo dobrze dysponowany. Fot. Wojciech Szubartowski/PressFocus


Dominowalina boisku

Podbeskidzie w Lublinie zaliczyło 19. porażkę w sezonie. Paradoksalnie pożegnalny mecz w I lidze był... jednym z jego lepszych w ostatnich tygodniach.


Jako pierwsi groźną okazję stworzyli piłkarze z Bielska-Białej. W 12 minucie z rzutu wolnego uderzył Marko Martinaga. Do wypiąstkowanej piłki doskoczył Maksymilian Sitek, lecz jego strzał okazał się niecelny. Odpowiedź gospodarzy była skuteczna. Wbiegający w pole karne za linię obrony Filip Luberecki chciał zagrał spod linii końcowej do lepiej ustawionych partnerów, piłka po odbiciu od obrońcy spadła pod nogi Michała Króla, który dobijał ją do pustej bramki (sędziowie gola zapisali na konto Franciszka Liszki). Motor podwyższył w 36 minucie i była to akcja Michała Króla, który najpierw minął Martinagę i rozpoczął rajd w pole karne zakończony dwoma dośrodkowaniami. Druga próba trafiła na głowę Samuela Mraza, który uderzył w poprzeczkę. Niepilnowany na piątym metrze Rafał Król nie miał żadnego problemu, by pokonać Patryka Procka.

Goście najlepszą okazję zmarnowali na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy. Na własnej połowie świetnie popracował Maksymilian Banaszewski, który odebrał piłkę rywalowi i rozpoczął rajd zakończony prostopadłym podaniem do wbiegającego w pole karne Sitka. Strzał skrzydłowego był zbyt lekki. 

Na początku drugiej połowy dość niespodziewanie gola zdobyło Podbeskidzie. Szybki kontratak został rozprowadzony do prawej strony, gdzie na piłkę czekał Marcel Misztal. Młodzieżowiec dośrodkował, a z pozoru niegroźny strzał w środek bramki oddany głową przez Miroslava Ilicicia zdołał wpaść do bramki pod ręką interweniującego Kacpra Rosy.

W końcówce sędzia długo analizował powtórki po dynamicznym wejściu w pole karne Bartosza Bidy. Gdy wydawało się, że ręką we własnej „szesnastce” zagrał obrońca Motoru, sędzia odgwizdał… zagranie piłki ręką przez napastnika. Ostatnia dobra akcja też należała do piłkarzy z Bielska-Białej. Kapitalne, ponad 40-metrowe podanie za linię obrony zagrał Misztal, ale piłka po strzale Bidy, który zdołał zgubić obrońców, nieznacznie minęła bramkę.

(gru)