Na Taylera Personsa zespół z Dąbrowy Górniczej zawsze może liczyć Fot. Marcin Bulanda/PressFocus


Doktor Sztylet w akcji

Tayler Persons znalazł sposób na polską ligę.


ORLEN BASKET LIGA

Amerykański rozgrywający podbija w tym sezonie serca nie tylko kibiców z Dąbrowy Górniczej. Do kronik PLK wprowadza nowe rekordy, wymazuje stare. Na dziś jest najlepszym podającym ekstraklasy i drugim graczem pod względem wskaźnika efektywności.

Do inauguracji obecnego sezonu w całej historii PLK tylko dwunastu graczy (żaden dwukrotnie) zanotowało triple double czyli podwójne liczby w trzech meczowych statystykach. Persons w obecnych rozgrywkach zrobił to już trzykrotnie!

Przeciwko Legii Warszawa miał 13 punktów, 12 zbiórek i 15 asyst, w starciu z Sokołem Łańcut zdobył 15 punktów, 12 asyst i 11 zbiórek, a w meczu w Gdyni z Arką w czasie 30 minut spędzonych na parkiecie zdobył 13 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst.

W pojedynku derbowym z GTK Gliwice triple double co prawda nie było, ale rozgrywający MKS zaliczył 27 punktów i aż 15 asyst, osiągając niebotyczny wskaźnik EVAL na poziomie 38 punktów.

To trzeci sezon i trzeci klub Personsa w naszym kraju. Zaczynał od GTK Gliwice, gdzie pojawił się w styczniu 2021 po rozwiązaniu kontraktu z niemieckim s.Oliver Wurzburg. Wystąpił w 9 meczach, średnio zdobywał 13 punktów i miał blisko 6 asyst. Dwa lata później pojawił się w Toruniu z zadaniem ratowania ekstraklasy. Nie zawiódł, indywidualnie miał prawie 18 punktów w meczu i 8 asyst, a Twarde Pierniki w lidze pozostały.


Sztylet i Kardynałowie

Persons jeszcze w szkole średniej równolegle uprawiał koszykówkę i... futbol amerykański. W tej ostatniej dyscyplinie grał na pozycji quarterbacka czyli rozgrywającego. Ostatecznie wybrał basket i na pewno tego nie żałuje. W collegu najpierw studiował w Northern Kentucky (2014-2015), potem związał się Ball State University w Muncie w stanie Indiana (2016-2019). drużyna koszykówki w tej drugiej uczelni nosi przydomek „Kardynałowie”, a Persons na zawsze zapisał się w uczelnianych kronikach. Zasłynął z zadawania decydujących ciosów. Angielskie słowo „dagger” oznacza „sztylet”, w koszykówce to rzut, który kończy mecz, rozwiewa złudzenia rywali.

Tayler Persons w czasach uczelnianych słynął z takich trafień w ostatnich sekundach. Trzy przykłady:

- 5 grudnia 2017: trójka Personsa na 1.7 sekundy przed końcem sensacyjnie kończy spotkanie (80:77) z faworytami z Notre Dame

- 9 grudnia 2017: trójka Personsa na 3.3 sekundy przed końcem pozbawia złudzeń Valparaiso (71:70)

- 6 lutego 2018: trójka Personsa kończy mecz z Bowling Green (59:56)

„Zawsze o tym marzył jako dziecko. Wyrównany, remisowy wynik, czas dobiega końca, wszyscy fani oglądają na stojąco. Każda para oczu z 8.891 widzów obserwowała co on zrobi. To był jego moment” - tak lokalna gazeta Star Press opisywała kluczowe momenty przed finałowym trafieniem Personsa przeciwko utytułowanej uczelni Notre Dame. To po takich akcjach zyskał przydomek „Dr. Sztylet”, które nadał mu portal zajmujący się uczelnianymi rozgrywkami - NCAA.com.

Nic zatem dziwnego, że w ostatnią niedzielę we Wrocławiu, gdy w 4. kwarcie wynik oscylował wokół remisu piłka zwykle wędrowała do Personsa, a ten nie zawodził. MKS wywiózł komplet punktów z Hali Orbita, a Amerykanin był najlepszym graczem swojej drużyny.


Bohater lokalnej społeczności

Trener Boris Balibrea dobiera swoich graczy nie tylko pod względem charakterystyki na boisku czy statystyk, ale patrzy też kto jakim jest człowiekiem. A Tayler to facet o bardzo dobrym sercu. Nie raz przekonała się o tym lokalna społeczność w jego rodzinnym Kokomo w stanie Indiana. Kiedy latem 2016 roku miejscowość spustoszyło tornado, Persons natychmiast pospieszył z pomocą. Za pośrednictwem mediów społecznościowych zwołał wolontariuszy i wspólnie zaczęli sprzątać ulice, zniszczone apartamenty i domy. W Internecie nie brakuje filmów z tamtych zdarzeń - Tayler stojący na pickupie i przemawiający do zgromadzonych ludzi, Tayler przenoszący zwalone konary i gałęzie, Tayler rozmawiający z mieszkańcami. - Nie trzeba było wiele mówić. Ludzie potrzebowali pomocy, pojechaliśmy do nich, pytaliśmy, by dali znać co możemy dla nich zrobić. Byliśmy tam, gdzie nas potrzebowali - mówił wtedy dla lokalnej prasy.

Zawodnik miał już doświadczenie, bo podobny kataklizm uderzył w miasteczko trzy lata wcześniej. Wtedy pomagał razem ze swoim wujem.

Persons jest dobrym znajomym burmistrza Kokomo Grega Goodnighta, który pomógł mu zorientować się, gdzie pomoc grupy wolontariuszy była najbardziej potrzebna. - Przekonaliśmy się, jak można wykorzystać media społecznościowe, aby dotrzeć do ludzi. I w dobrym tego słowa znaczeniu, wiesz. Wiele osób używa Twittera do złych celów, ale dzisiaj okazało się to czymś bardzo pożytecznym - tłumaczył wtedy koszykarz.

(pp)