Sport

Dokładanie do pieca

Trenerzy drugoligowca z Jastrzębia Zdroju zasypali swoich zawodników pochwałami po przegranym meczu!

Patryk Szymik był zadowolony z postawy swoich piłkarzy, mimo porażki z rezerwami ŁKS-u. Fot. Arkadiusz Kogut/gksjastrzebie.com

GKS JASTRZĘBIE

W minioną niedzielę drużyna GKS-u Jastrzębie nie popisała się, przegrywając 0:1 z rezerwami ŁKS-u Łódź. Pal licho wynik, ale okoliczności porażki zakrawają na kpiny, a być może nawet mały skandal. Mianowicie podopieczni trenerów Patryka Szymika i Mateusza Wrany od 25 minuty grali z przewagą zawodnika, gdy za faul taktyczny został usunięty z boiska kapitan gości, Aleksander Ślęzak. Ten przywilej jastrzębianie stracili 50 minut później, gdy do szatni został odesłany Kacper Masiak. W tzw. międzyczasie (37 min) gospodarzom udało się stracić gola i nie zdołali tego zniwelować do końcowego gwizdka.

Okrutne komentarze

Nie będę pastwił się nad przegranymi, ale w internecie „do pieca dołożyli” kibice klubu z Harcerskiej, którzy nie pozostawili suchej nitki na „bohaterach” tego spektaklu; niektórzy wylali nawet wiadro pomyj na głowy piłkarzy oraz dyrektora sportowego. Oto niektóre z komentarzy kibiców: „Paraolimpijczycy z Jastrzębia stracili bramkę, grając w przewadze jednego zawodnika”, „Trenerki podajcie się z Adasiem do dymisji, bo z tego chleba nie będzie, a wasze uzyskane papierki są dobre, ale do czegoś innego niż kierowanie zespołem”, „To co nasi odwalili, to naprawdę śmiech na sali, jak można przegrać z rezerwą i młodymi piłkarzami z ŁKS - widać, że fajtłapy z GKS nie mają ambicji, mieli przewagę, ale nie szło, ludzie przecież te dziady są słabi fizycznie, oni w ogóle nie myślą, ten podaje do tamtego, ten zaraz piłkę straci, a idź pan w ch... z taką drużyną”, „Adaś, kiedy odejdziesz z GKS-u? Twoje gwiazdeczki tak grają, tak świecą, że za chwilę będziemy w 3. lidze. To kiedy odchodzisz?”, „Dno dna, już niżej upaść nie można, a jeszcze grając w przewadze młodzież z ŁKS-u strzela im bramkę!!!”, „Ci wszyscy piłkarze wraz z całym zarządem nadają się do wywożenia gnoju na tym stadionie i niech biorą się stąd jak najszybciej”.

Kuriozalne pochwały

W równie „wysokiej” formie co piłkarze byli obaj szkoleniowcy zespołu, czyli Patryk Szymik i Mateusz Wrana, którzy nie szczędzili... pochwał (!) swoim podopiecznym. - Ciężko powiedzieć coś mądrego po takim meczu - rozpoczął swój wywód Patryk Szymik. - Ten mecz rozpoczął się dla nas solidnie, zaczęliśmy od bardzo dobrej sytuacji już w 20 czy 30 sekundzie, gdzie mogliśmy otworzyć wynik spotkania. W pierwszej połowie wykreowaliśmy sobie jeszcze kilka dogodnych sytuacji, raz uratował rywali bramkarz, w drugim przypadku zabrakło centymetrów, by piłka wpadła do bramki. Czerwona kartka czasem pomaga, czasem utrudnia, przeciwnik po tej czerwonej kartce był dobrze zorganizowany, a my biliśmy głową w mur. Co do decyzji o czerwonej kartce dla nas nie będę się wypowiadał, bo nie jestem sędzią, ale była to lekka kontrowersja. Ogólnie z postawy zawodników jesteśmy zadowoleni, bo chłopcy chcieli, byli bardzo zaangażowani, do samego końca wierzyli, że możemy odwrócić losy spotkania. Zabrakło nam tego, co liczy się w piłce najbardziej, czyli bramek. Możemy dużo opowiadać, ale wynik, niestety, jest dla nas niekorzystny.

- Powiedzieliśmy po meczu chłopakom w szatni, że jesteśmy z nich mega dumni - dorzucił Mateusz Wrana. - To, jak funkcjonowali grając w jedenastu na jedenastu, czy w przewadze. Dochodziliśmy przecież do sytuacji strzeleckich. Duży ukłon w stronę chłopaków, jak to wszystko wyglądało na boisku. Jako trenerzy i kibice powinniśmy być z nich dumni, bo dobrze to wyglądało.

Krytyka koniecznością

W przeciwieństwie do obu szkoleniowców nie jestem dumny z postawy piłkarzy GKS-u Jastrzębie w tym meczu, bo grali słabo i dziwię się, że pod ich adresem padły pochwały. Czyżby trenerzy Szymik i Wrana bali się, że się na nich obrażą? Obaj szkoleniowcy są młodzi (31 i 32 lata), mają znikomy dorobek w tym fachu i dopiero pracują „na nazwisko”, ale na litość boską jak można chwalić drużynę za przegrany mecz, zwłaszcza w takich okolicznościach? Znałem (niestety odeszli) i znam nadal wielu bardzo dobrych trenerów, którzy w życiu nie wypowiedzieli słowa pochwały, jeżeli ich zawodnicy zeszli z boiska pokonani. Bo niby za co? Za to, że ich podwładni biegali i walczyli? Nie róbmy sobie żartów z pogrzebu. Przecież to ich obowiązek, nie grają w piłkę hobbystycznie, za darmo. Tylko konstruktywna krytyka może pomóc drużynie, wyzwolić w piłkarzach tzw. sportową złość, w przeciwnym razie zawodnicy zostaną zagłaskani na śmierć. Skoro po porażce zbierają pochwały, to na co mogą liczyć po wygranym meczu? Na tytuł honorowego obywatela miasta?

Bogdan Nather