Kamil Tatarczuk (od lewej) i Alejandro Pedryc. Fot. Jan Galanty


Dogrywkowa impreza

Odbyła się dwudziesta siódma edycja najstarszego, nieprzerwanie organizowanego turnieju dla zawodowców - Floating Garden Szczecin Open. Tym razem triumfował reprezentant Mazury Golf, Kamil Tatarczuk, który w dogrywce pokonał debiutującego jako zawodowiec Alejandro Pedryca.


W turnieju Szczecin Open w przeszłości zwyciężali gracze European Tour oraz Challenge Tour. Tak relacjonował to Sławek Piński, pomysłodawca, dyrektor i „odwieczny” organizator tego turnieju: „Szwed Michael Jonzon przyjechał na Szczecin Open 2007 już jako portugalski zwycięzca na European Tour. Co prawda było to w momencie, w którym z powodu słabszej formy wypadł z ligi, jednak po wygraniu w Binowie ponownie uwierzył w siebie i wrócił na europejskie salony golfowe, znów triumfując na European Tour, w Hiszpanii w 2009 roku”.

XXVII odsłona Szczecin Open odbyła się pod koniec maja, tradycyjnie w Binowo Park Golf Club. Warto jednak przypomnieć, że pierwsza edycja rozegrana została na polu Amber Baltic, niedaleko Międzyzdrojów i początkowo był to turniej amatorski. Po pierwszej rundzie 69 liderem zmagań był Alejandro, z depczącym mu po piętach Kamilem Tatarczukiem, który tracił do niego tylko jedno uderzenie. Drugiego dnia sytuacja odwróciła się diametralnie, Kamil zagrał 71 uderzeń, a Alex 72. Rezultat -3 uzyskali zatem obaj głodni wygranej zawodnicy, więc potrzebna była dogrywka. Na podium z wynikiem +1 wskoczył jeszcze Mateusz Jędrzejczyk (71-74), który grał razem z Kamilem i Alejandro w grupie finałowej. Czwarty był Czech Marek Siakala ( +3, 74-73), a piąty Oskar Zaborowski (+4, 75-73)

Zacięta dogrywka

Późniejszy zwycięzca tak opisywał decydujące momenty turnieju: „Dogrywka toczyła się na pierwszym dołku, par 5. Alejandro zagrał dalej ode mnie driverem i po dwóch strzałach był około trzy metry od dołka, puttując na eagle’a. Drugi strzał zagrałem w prawo i miałem chippa z dwudziestu metrów, zatrzymując się jakiś metr od flagi. Alejandro nie trafił eagle’a, a ja trafiłem birdie i poszliśmy na następny dołek – dziewiątkę, par 4. Zaczynałem driverem, grając prosto na fairway, 102 metry do flagi. Alejandro zagrał trójką iron z tee, do prawego semi roughu. Alex grał jako pierwszy i przebił green, lądując pięć metrów za nim. Ja trafiłem na green, 6 metrów od dołka. Alejandro puttowal zza greenu, jednak zagrał za krótko i zrobił 5 uderzeń. Kończyłem dwoma puttami, które zagwarantowały mi par i zwycięstwo”.

Pochwały dla rywala

Kamil, który ma już na swoim koncie cztery profesjonalne wygrane, tak opisywał arenę rozgrywek oraz komplementował swojego kolegę: „Alejandro gra bardzo dobrego golfa, prosto i daleko z tee, świetnie trafia ironami i bardzo dobrze puttuje. Myślę, że przed nim wielka kariera. Był to jego pierwszy zawodowy turniej i widać było, że nie grał swojego najlepszego golfa, przez stres i presję jaka temu towarzyszyła. To świetny zawodnik, który pomimo młodego wieku ma fantastyczne umiejętności i bardzo duże doświadczenie, które zaowocuje sukcesami w przyszłości.

Pole było dobrze przygotowane, greny równe, choć niespecjalnie szybkie, bardzo dobrze przyjmowały piłkę. Fairwaye w dobrym stanie, grało się bardzo przyjemnie. Utrudnieniem pierwszego dnia były kręcące się po okolicy burze, które spowodowały, że turniej był dwukrotnie przerywany”.

Zwycięstwo automatycznie zagwarantowało Kamilowi udział w należącym do ligi Pro Golf Tour turnieju Gradi Polish Open by Emeralld, który odbędzie się na początku lipca w Gradi Golf Club. Dało mu też ono duże szanse na grę w turnieju Rosa Challenge Tour, organizowanym na przełomie sierpnia i września największym tegorocznym wydarzeniu golfowym w Polsce. „W Polish Open już grałem, jednak bez sukcesu. Mam więc nadzieję, że uda się przejść cuta w tym roku. Obecnie jestem liderem rankingu Race to Rosa, więc mam nadzieję, że uda się również zagrać na Rosie na Challenge Tour” - komentował Tatarczuk.

Mocny debiut

Właśnie w Binowie debiutował w roli zawodowca wielokrotny mistrz Polski – Alejandro Pedryc. Pytany: jak grało mu się w turnieju, jak ocenia swojego głównego rywala, jakie ma plany i jakie są teraz jego relacje z dobrym kolegą z uczelni Texas Tech, teraz już gwiazdą światowego golfa, Szwedem Ludvigiem Åbergiem, depeszował: „Grało mi się dobrze, bardzo stabilnie przez dwie rundy, ograniczałem wysokie wyniki i z tego jestem bardzo szczęśliwy. Pogoda nie zachwycała, było trochę burzowo. Pole było w dobrym stanie. Kamil zagrał bardzo solidnie, całą rundę, szedł bardzo czysto i trzymał dobry poziom koncentracji. W dogrywce był praktycznie bezbłędny. Cieszę się, że wygrał, na pewno dało mu to dużo radości i pewności siebie. Bardzo miło nam się razem rywalizowało. W grupie panowała dobra, profesjonalna atmosfera. Pierwszy Challenge Tour gram w Hiszpanii, w Cadiz. Cieszę się bardzo możliwością wystąpienia w tej lidze w tym roku. Traktuję to jako taki „boost”, bo jednak większość zawodników wychodzących z college’u musi zaczynać od poziomu trzeciej ligi i zdobywać przepustki na Challenge Tour. Ja jednak od razu dostanę kilka szans, więc bardzo się cieszę i bardzo za nie dziękuję. Szczerze mówiąc ostatnio mało mieliśmy kontaktu z Ludvigiem. Od czasu do czasu coś popiszemy, ale nie cały czas. Z nim mam tak, że nie musimy mieć tak naprawdę kontaktu przez długi czas, a jak się zobaczymy, to nie ma kompletnie żadnej bariery i wszystko toczy się, jakbyśmy widzieli się każdego dnia, i to jest super. Nie oglądałem go ani razu na żywo, tylko zawsze w telewizji. Ostatnio widziałem się z nim po Ryder Cup, na ślubie kolegi z drużyny”.

„Borsuk” i „Zabor”

Miejscami trzecim i piątym podzielili się: Mateusz „Borsuk” Jędrzejczyk i Oskar „Zabor” Zaborowski. Mateusz nie grał zbyt dużo przed tym turniejem i był pozytywnie zaskoczony swoją formą. „Jeśli chodzi o moją grę, to jak na półtoraroczną przerwę rewelacyjnie trafiałem fairwaye i greeny. Pierwszego dnia fajnie motywowaliśmy się z Mateuszem Kniagininem, żeby mocno skończyć rundę, która była przerywana trzykrotnie ze względu na złą pogodę. Greeny były nieprzewidywalne, stąd wyniki nie były tak niskie, jak mogłyby być u mnie i u moich rywali. Kami Tatarczuk pięknie się ratował i pięknie walczył do końca. Nie poddawał się i trafiał putty w kluczowych momentach ostatnich dołków. Alejandro grał rewelacyjnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że to był jego pierwszy turniej jako zawodowiec. Przypominało mi to mój pierwszy turniej jako zawodowiec, gdyż też przegrałem w dogrywce z Martyną Mierzwą, w Sierrze” - relacjonował Jędrzejczyk.

Oskar Zaborowski, sporo występujący w tym roku w lidze Pro Golf Tour, grał w kratkę. „Grałem nieźle pierwszego dnia. Sytuacja była jednak dość dynamiczna przez burze i po powrocie chyba wybiłem się trochę z rytmu. To lekcja na przyszłość - jak wrócić lepszym do gry po zejściu z pola. Drugiego dnia gra mi się rozjechała. Poniosłem straty, ale wyciągnąłem z tego lekcję. Najbliższe plany to kilka turniejów Pro Golf Tour, a następnie rozegranie kilku rund na Rosie przed występem na Challenge Tour w sierpniu”.

Kasia Nieciak

LINK DO WYNIKÓW: TUTAJ