Sport

Doczekał się

Alan Czerwiński potrzebował chwili, żeby znaleźć się w wyjściowym składzie GKS-u Katowice.

Były gracz Lecha Poznań musiał dostosować się do innego sposobu gry w GieKSie. Fot. Łukasz Sobala/PressFocus

GKS KATOWICE 

W pierwszych meczach sezonu, tak jak w poprzednim, w roli prawego wahadłowego występował Marcin Wasielewski. Trener Rafał Górak postanowił jednak dokonać zmiany. W 5. kolejce, czyli tydzień temu w starciu z Motorem Lublin, nabytek katowickiego klubu po raz pierwszy znalazł się w pierwszym składzie. Wcześniej wziął udział w trzech meczach, wchodząc z ławki po 70 minucie.

Lubi grać ofensywnie

Trudno przewidzieć czy Czerwiński utrzyma miejsce. W końcu konkurencja w GieKSie jest mocna, a Wasielewski we wcześniejszych meczach nie prezentował się słabo. Czerwiński także zresztą zagrał nieźle. Warto to zaznaczyć, bo przez ostatnie lata zawodnik urodzony w Olkuszu grał w zupełnie innym ustawieniu, rzadko pełniąc rolę wahadłowego. - Mamy zupełnie inny system niż w Lechu Poznań. Wszystko jest nowe. W przeszłości grałem jako typowy prawy obrońca, a zdarzało się, że byłem na środku obrony. Tutaj są inne założenia, ale wygląda to naprawdę ciekawie. Czerpię z tego, bo dla mnie jest to coś nowego i podoba mi się to - stwierdził 31-latek. Na czym polega główna różnica w sposobie gry jaki musi prezentować w Katowicach, w porównaniu do ostatnich lat spędzonych w Lechu? - Zdecydowanie gram bardziej ofensywnie. Oczywiście, gramy w pięciu z tyłu, więc jestem też skrajnym obrońcą, ale zadań ofensywnych jest więcej, co mi bardzo odpowiada - zapewnił Alan Czerwiński.

Niesamowita atmosfera

Przy okazji były gracz „Kolejorza”, a wcześniej Zagłębia Lubin zaznaczył, że bardzo dobrze czuje się w katowickim zespole. Atmosfera w szatni mu odpowiada, podobnie zresztą jak ta na stadionie, czyli ta tworzona przez kibiców podczas meczów. Czerwiński wrócił do GKS-u po 7 latach i widać, że cieszy się, że znów jest przy Bukowej. - Granie w GKS-ie, w ekstraklasie, w pierwszym składzie wywołuje bardzo miłe uczucia. To coś niesamowitego po tym, co tutaj przeżyłem (grał w GieKSie w latach 2012-17 - przyp. red.). Byłem tutaj przez pięć lat, wtedy do ekstraklasy nie udało się awansować. Teraz trenerowi Górakowi i chłopakom udało się to zrobić. Atmosfera przy Bukowej jest niesamowita. Życzylibyśmy sobie takiego wsparcia w każdym meczu, z każdym przeciwnikiem. Teraz przyjeżdża mistrz Polski, więc jestem pewien, że nasi kibice pokażą, na co ich stać - skomentował piłkarz cotygodniowe wypełnianie stadionu po brzegi przez kibiców ze stolicy województwa śląskiego.

Grali najładniej

GieKSie wsparcie z trybun na pewno będzie potrzebne. W końcu białostoczanie, którzy przyjadą na Bukową w niedzielę, nie są zespołem znikąd. Będą chcieli udowodnić, że nie bez powodu zostali mistrzami Polski. Czerwiński zna drużynę Adriana Siemieńca, bo dwukrotnie mierzył się z nią w poprzednich rozgrywkach, gdy wchodził z ławki. - W zeszłym sezonie był to zespół, który grał najładniej. To się nie zmieniło, bo oglądałem kilka meczów Jagiellonii. Teraz jestem jednak w innej drużynie niż rok temu. Wiem jaki mamy plan na ten mecz. Uważam, że jest on bardzo dobry i będziemy się go starać realizować. Jeżeli uda się to zrobić, będziemy zadowoleni - zapewnił 31-letni zawodnik. Dodał także, że do niedzielnej rywalizacji drużyna podejdzie bez kompleksów i będzie walczyć o trzy punkty. Jeśli rzeczywiście uda się pokonać „Dumę Podlasia”, byłby to niewątpliwie najlepszy moment na pierwsze zwycięstwo u siebie po powrociedo ekstraklasy. Plan jest trudny do zrealizowania, ale nie niemożliwy, tym bardziej patrząc na to, jak słabo radzą sobie białostocczanie w ostatnich tygodniach.

Kacper Janoszka