Zdrowie Kyliana Mbappe to główny temat rozmów we Francji. Jednak czy zagra z Polską to już nie jest takie istotne z punktu widzenia biało-czerwonych. Fot. PAP/EPA


Dobrze rozumiem Lewandowskiego

Rozmowa z Joachimem Marxem, mistrzem olimpijskim z 1972 roku, byłym napastniku Ruchu Chorzów oraz Lens.


Jakie nastroje panują we Francji przed meczem z Polską?

- Szczerze mówiąc, nastroje tutaj nie są dobre. Ludzie narzekają na Didiera Deschampsa i jego drużynę. Wielu dziennikarzy narzeka na wszystko: na pomysł Deschampsa na ten zespół, na ustawienie, na poziom gry, prorokują, że ten zespół nie dojdzie do finału. Marudzą też, że nie wiadomo, z którego miejsca Francja wyjdzie z grupy. Niektórzy nawet twierdzą, że przy niesprzyjających okolicznościach może odpaść jeszcze w grupie, przegrywając z Polską 0:4… Nie jest dla nich istotne, że Francuzi są tak naprawdę w dobrej sytuacji wyjściowej przed ostatnią kolejką, że mają cztery punkty i zajmują drugie miejsce, ustępując Holandii jedynie mniejszą liczbą zdobytych bramek.

Francuscy dziennikarze szukają dziury w całym, podkreślając oczywiście, że pierwsze miejsce w grupie D jest priorytetem dla "Trójkolorowych", bo wówczas unikną "górnej" połówki drabinki, w której są już przecież faworyci Niemcy, Hiszpania oraz Portugalia.

Z perspektywy polskiego kibica może szokować takie podejście. Chciałbym mieć takie problemy, jak fani z Francji… Czy francuscy dziennikarze nie są zbyt rozpieszczeni?

- Denerwuje mnie takie podejście, narzekanie przez Francuzów na własny zespół. W mojej opinii francuska drużyna prezentuje dobrą piłkę. Tylu jest ekspertów we francuskiej piłce, że można się pogubić. Niektórzy są jak Jan Tomaszewski, nie słyszałem jeszcze żeby kogoś pochwalił, zawsze gani. Podobnie jest we Francji. Nie chodzi mi oczywiście o to żeby kogoś na siłę chwalić, ale dostrzegać pozytywy i negatywy. Tutaj zawsze na pierwszym planie są przede wszystkim negatywy. Powtórzę - mnie to denerwuje.

Uważam, że Francuzi zagrali z Holandią fantastycznie. Nie wygrali, ale przecież nie zawsze się wygrywa. W tej drużynie jest jednak ogromny potencjał

Moim zdaniem mogą nawet zdobyć mistrzostwo.

- Może tak być. Ale teraz ludzie skupiają się głównie na masce Kyliana Mbappe. Zastanawiają się, w jakiej masce będzie grał. Dyskutują, czy maska może być trójkolorowa, czy może musi być w jednym kolorze, a to przecież temat zastępczy, zwykłe pierdoły.

Ten piłkarz rzeczywiście robi różnicę, ale przecież nie jest tak, że bez niego Francja nie umie grać…

- Wielokrotnie zdążyła to już udowodnić. Szuka się jednak dziury w całym. Sam jestem ciekaw czy Mbappe zagra z Polską. Oczywiście nie jest powiedziane, że nie zdarzy się w tym meczu jakaś niespodzianka. Każdy z każdym może wygrać.

Zapytam o Polaków. Jaki jest nasz główny problem na tych mistrzostwach? Dlaczego nie udało się dotąd zdobyć punktu?

- Przede wszystkim żałuję porażki z Holandią, bo Polacy zaprezentowali się całkiem dobrze. Trochę się zaniepokoiłem, kiedy przy wyniku remisowym wszedł na boisko Wout Weghorst, któremu przyglądałem się, gdy grał w Wolfsburgu, więc wiedziałem, że to bramkostrzelny piłkarz. Niestety, wszedł i strzelił…

Problem polskich piłkarzy nie leży jednak w przebiegu ostatnich meczów na Euro. Jest gdzie indziej. Przykro to mówić, ale już jakiś czas temu oceniłem - i to się nie zmieniło - że polscy piłkarze są słabo wyszkoleni. Gdy przyjmują piłkę, to często im odskakuje. Dalekie podania nie wychodzą. Rywale szybką wymianą podań, zdecydowaniem, potrafią wyjść z sytuacji, z której wydaje się, że nie ma wyjścia. Nasi, ledwie trochę przyciśnięci, od razu tracą głowę, pomysł, inicjatywę... Prezentują urywaną, często chaotyczną grę, nie wychodzi wyprowadzenie piłki z własnej połowy. Za dużo tracimy piłek podczas przygotowywania akcji ofensywnych, jest za dużo w tym przypadku. A wszystko to wynika z niewystarczającego przygotowania technicznego. Zdarza się, że nawet najlepszych naszych zawodników piłka zwyczajnie nie słucha.

Przez dziesiątki lat wyszkolenie techniczne polskich piłkarzy nie wzrosło. Zostało w miejscu. A świat także pod tym względem się rozwija.

Wydaje się, że nadchodzi zmiana generacji. Czy wszyscy starsi piłkarze wobec niepowodzenia na Euro powinni hurtem odejść?

- Jestem temu przeciwny. Powinna być ewolucja, nie rewolucja. Nie powinno się całkowicie naraz wszystkiego zmienić, od tego poziom się nie podniesie. Gdy się coś robi od podstaw, trzeba potem czekać ładnych parę lat… Dlatego muszą być doświadczeni piłkarze, na których trzeba oprzeć na nowo tworzącą się drużynę. Oczywiście zmiany muszą postępować, nie można się zatrzymać. Spójrzmy na Niemców - kiedy trener Loew zdobył mistrzostwo świata dziesięć lat temu, nie chciał nic zmieniać, więc potem zmarnowali kilka wielkich turniejów. Zresztą także i podczas tego Euro gra Niemców wcale nie robi na mnie wrażenia.

Porozmawiajmy o Lewandowskim.

- Dla mnie niesmaczne jest to, jak z nim się postępuje. Muszę powiedzieć, że potrafię go zrozumieć, wczuć się w jego sytuację. Pamiętam - z czasów gdy grałem - też miałem mięśniową kontuzję, wiedziałem, że nie jestem po urazie przygotowany na sto procent, a mimo to w pucharowym meczu Ruchu przeciw St. Etienne w ćwierćfinale Pucharu Europy, trener mnie wystawił. Nic nie pokazałem, ale szkoleniowiec liczył, że przynajmniej zaabsorbuję obronę przeciwnika. Myślę, że podobnie było teraz z Lewandowskim. Nie miał takiego zrywu i startu jak zwykle. Kiedy wszedł na boisko, to Austriacy od razu zmienili środkowego obrońcę. Na boisku pojawił się twardy Kevin Danso, grający na co dzień w Lens, który miał uważać na Lewandowskiego, miał go na krótkie krycie. Lewandowski nie mógł nawet spokojnie oddychać. Rozumiem więc napastnika, sam to przeżyłem.

Kto jest faworytem Euro?

- Muszę przyznać, że bardzo podobają mi się Hiszpanie. Są wielkim faworytem, to fantastyczna drużyna. W tym zespole nie dostrzegam słabych punktów. Wszyscy są na swoim miejscu.

Rozmawiał Paweł Czado