Borja Galan był wyróżniającą się postacią Odry Opole w minionym sezonie. Fot. Piotr Matusewicz/Press Focus


Dobrze, choć z niedosytem

Przez większą część jesieni Odra była liderem I ligi. Runda rewanżowa nie była jednak tak udana.


Wprawdzie październikowa zadyszka zespołu Adama Noconia sprawiła, że na półmetku opolanie zameldowali się jako wicelider, a ostatecznie „zimowali” na 5. miejscu, ale i tak zostali uznani za odkrycie jesieni. Nic więc dziwnego, że kibice ze stolicy polskiej piosenki czekali na wiosnę z nadzieją, że niebiesko-czerwoni powalczą o powrót do ekstraklasy, za którą tęsknią od 1981 roku.

GieKSa się przekonała

Runda rewanżowa nie była już tak udana, ale „rzutem na taśmę”, wygrywając w ostatniej kolejce ze Zniczem Pruszków i korzystając z „uprzejmości” konkurentów, „chłopcy z Oleskiej” znaleźli się w szóstce. I to także jest powód do dumy sympatyków klubu, który w sezonie 1963/64 - a więc 60 lat temu sięgnął - po największe sukcesy, zdobywając 3. miejsce w Polsce oraz docierając do półfinału Pucharu Intertoto. O tym, że opolanie mieli w minionym sezonie spory piłkarski potencjał, najboleśniej w drugiej części sezonu przekonał się GKS Katowice. Rozpędzony zespół Rafała Góraka po 6 zwycięstwach z rzędu na swoim boisku został „zalany” przez Odrę, która 13 kwietnia zagrała swój najlepszy tegoroczny mecz. Na trafienie Jirziego Pirocha gospodarze zdołali wprawdzie odpowiedzieć, ale na dwa następne ciosy katowiczanie nie zareagowali. Vittorio Continella przymierzył z 18. metra, a Jean Franco Sarmiento sfinalizował kontrę i niespodzianka stała się faktem.

W dziwnym momencie

Wprawdzie po 31. kolejce Odra znalazła się na 9. pozycji ze stratą 4 punktów do strefy barażowej, ale w ostatnich 3 meczach zdobyła 7 punktów i na fali przystąpiła do barażowego starcia z Arką. Pojechała do Gdyni z informacją, że trener Nocoń po sezonie nie będzie jej już prowadził. Dziwne, że taka informacja wypłynęła w takim momencie, w którym powinna nastąpić pełna koncentracja i mobilizacja. Zabrakło ich w Gdyni w ostatnich sekundach pierwszej połowy, bo właśnie wtedy Arka strzeliła dwa gole i prowadzenie gości po strzale Pirocha stało się już tylko wspomnieniem. W dodatku błędy w obronie w drugiej połowie były przykładem na to, że zmęczenie połączone z myśleniem o urlopach były mocniejsze niż wiara z sprawienie sensacji. Za taką trzeba byłoby bowiem uznać awans Odry do finału baraży.

Wysoko zawieszona poprzeczka

Pozostał więc lekki niedosyt, ale bez wątpienia postawa Odry i jej ostateczne miejsce w tabeli należy uznać za dobry wynik. Dlatego wydawałoby się, że na jego fundamentach, z trenerem, który półtora roku temu przejmował drużynę na przedostatnim miejscu i zbudował charakterny zespół walczący o ekstraklasę, można planować kolejny krok do przodu. Działacze opolskiego klubu nie przedłużyli jednak kontraktu z dotychczasowym szkoleniowcem i 16 czerwca pierwszy trening w nowym sezonie poprowadzi Radosław Sobolewski. 47-latek, mający w swoim piłkarskim życiorysie 4 tytuły mistrza Polski oraz 32 występy w reprezentacji, jako trener nie jest tak utytułowany. Prowadził do tej pory samodzielnie walczącą o utrzymanie w ekstraklasie Wisłę Płock oraz bez powodzenia próbującą wrócić do ekstraklasy Wisłę Kraków. Budżety i ambicje tych klubów były znacznie wyższe niż Odry, więc trudno przewidzieć, jak w jej nurcie pływał będzie nowy szkoleniowiec. Poprzeczkę ma wysoko zawieszoną.

Jerzy Dusik