Sport

Dobry start

Raków ma za sobą udany test na poziomie ligowym.

Dobry start częstochowian napawa optymizmem. Fot. Grzegorz Misiak/PressFocus

Pierwszy mecz nowego sezonu wprowadził nieco pokoju do Rakowa. Częstochowianie zaprezentowali się dobrze, jednak na tle beniaminka Motoru Lublin, czyli słabszego pod wieloma względami rywala. Mimo to widać różnicę między Rakowem z poprzedniego sezonu, a tym obecnym. Wówczas zespół po pierwszym trafieniu zaciągnąłby hamulec ręczny i czekał na ostatni gwizdek. Tym razem było inaczej. W meczu z Cracovią kibice liczą na powtórkę. Trzeba jednak mieć na względzie to, że nie wszystko poszło dokładnie tak, jak wyobrażano sobie przy Limanowskiego. 

Jak z podręcznika

Sztab szkoleniowy dostał solidną, w dużej mierze pozytywną odpowiedź od zespołu na starcie rozgrywek. W końcu częstochowianie zaczęli wracać choćby do podobnej intensywności w pressingu i odbiorze piłki. Gol Dawida Drachala był tego kwintesencją i modelowym przykładem stylu gry Marka Papszuna. Szkoleniowiec Rakowa mógł być zadowolony z wyniku i stylu, szczególnie że nadal kadra nie jest skompletowana. Część negocjacji, jak choćby z Arielem Mosórem, przeciąga się. Inne ruchy, dla przykładu odejście Bartosza Nowaka do GKS-u Katowice, było długo blokowane. Podobny casus jest w przypadku Deiana Sorescu.

Rumuński wahadłowy już od kilku dni mógł pracować w nowym zespole. Raków jednak blokuje jego transfer do Turcji i nie wiadomo kiedy i czy w ogóle do niego dojdzie. Częstochowianie chcą dysponować dość szeroką kadrą, jednak na pewno nie tak wielką, jak w przypadku sezonu pucharowego. Mimo tych problemów częstochowianie w Lublinie zagrali dobrze. Warto pochwalić Adriano Amorima. Młody pomocnik w debiucie prezentował się całkiem dobrze i być może na dłużej zagości w jedenastce częstochowian.

Nawet niemal cała linia defensywy poradziła sobie solidnie, nie dopuszczając Motoru do wielu sytuacji. Ona spędzała sen z powiek wielu kibicom. Mimo kadrowych przeciwności prezentowała się poprawnie. Teraz jednak czeka ją prawdziwy test na tle zdecydowanie silniejszego przeciwnika, jakim niewątpliwie jest Cracovia. Mimo to można znaleźć pewne powody do niepokoju. Te są między słupkami. 

Bramkarska niepewność

Dla Kacpra Trelowskiego spotkanie z Motorem było szansą, by udowodnić swoją jakość. Rywal nie był wymagający, tak więc młody bramkarz nie musiał nazbyt się przemęczać. Wydawało się, że takie starcie będzie idealne na powrót do bramki w meczu ligowym. - Rozbrat z ekstraklasą był prawie roczny. Cieszę się, że wróciłem z czystym kontem, ze zwycięstwem zespołu. Na pewno cieszą trzy punkty na początek - powiedział Trelowski. Nie można jednak powiedzieć, że spotkanie z Motorem przekonało sceptyków do postawienia na 20-latka na stałe.

Owszem, zachował czyste konto, jednak zdecydowanie nie był pewny. W jednej z sytuacji fatalnie rozegrał piłkę, która trafiła pod nogi rywala. Owszem, 20-latek zatrzymał jego bramkowe zapędy, ale na pewno nie pokazał pewności w rozegraniu. To obecnie jeden z jego największych mankamentów, które w Rakowie raczej nie będą tolerowane. Szczególnie że ma kilku rywali do miejsca w bramce.

To pewnie przypadłoby Kristofferowi Klaessonowi. Norweg jednak dopiero wprowadza się do zespołu. Jeszcze tydzień temu można było mieć nadzieje, że przy Limanowskiego między słupkami stanie Polak. Mecz w Lublinie, co prawda pewnie wygrany, wskazuje na to, że niekoniecznie takie rozwiązanie będzie miało miejsce. Trzeba jednak poczekać do poniedziałku. Wówczas może się okazać, że Trelowski dostanie kolejną szansę. O taryfie ulgowej nie może być jednak mowy. 

(ptom)