Kaj Tejan dwoma golami zapewnił ŁKS-owi wygraną. Fot. marian Zubrzycki/PAP


Dobre wrażenie

Łódzki KS oddał czerwoną latarnię Ruchowi Chorzów.

 

Zespół z alei Unii Lubelskiej nie rezygnuje i w kolejnym meczu daje trochę radości swoim kibicom. W najlepszym chyba swoim występie w tym sezonie pokonał Radomiaka, który przecież niedawno wygrał z mistrzem Polski, Rakowem. Od 10. kolejki ŁKS zamykał tabelę, by po 28 meczach oddać czerwoną latarnię Ruchowi. To jednak tylko symboliczna zmiana sytuacji tej drużyny w strefie spadkowej, bo i tak w pozostałych jeszcze do rozegrania sześciu meczach łodzianie musieliby zdobyć dziewięć punktów więcej niż Puszcza. Ale zawsze dobrze jest pozostawić po sobie dobre wrażenie, a ponadto niektórzy zawodnicy grają o miejsce w ekstraklasie nie tylko dla klubu, ale i dla siebie indywidualnie.


Taki na przykład Kaj Tejan, urodzony w Holandii 27-letni napastnik, zdobył dwa gole w stylu, którego nie powstydziłby się Robert Lewandowski. Młodsi kibice mogą nie wiedzieć, co to znaczy „uliczka”. Niech więc obejrzą akcję z 19 minuty, w której Dani Ramirez podał piłkę swojemu partnerowi między dwóch obrońców. Mocno zbudowany Tejan nie dał się z tej uliczki wypchnąć, ściągnął na siebie bramkarza i pewnym strzałem posłał piłkę obok niego. Podobnie było w 55 minucie, gdy ŁKS odzyskał prowadzenie. To już nie była uliczka, a międzymiastowa autostrada, bo Michał Mokrzycki znalazł go w polu karnym kilkudziesięciometrowym podaniem z własnej połowy.


Zaraz po przerwie goście, którzy wcześniej nie mieli nic do powiedzenia, zdołali wyrównać, ale niedługo po stracie drugiego gola pogorszyli swoją sytuację czerwoną kartką Rafała Wolskiego. Trzeci gol dla ŁKS (efektowny lob Engjella Hotiego) przesądził jednak sprawę, ale grający w dziesiątkę goście mieli w ostatnich minutach więcej sił i Guilherme Zimovski, 19-letni urodzony w Brazylii Polak z pochodzenia, przedstawił się kibicom bramką kontaktową dla Radomiaka w swoim debiucie w polskiej ekstraklasie.


Wojciech Filipiak